Strony

środa, 7 kwietnia 2021

Rowerowy Eurotrip 2020 - Dzień 9 - 29.07.2020

 W nocy pada..... z rana pada.... Nie ma sensu jeszcze ruszać w drogę. Leżę w hamaku i przy śniadaniu przeglądam neta co tam słychać w szerokim świecie 😉

Gdy aura tylko pozwala by ruszyć w drogę to zwijam biwak i jadę w kierunku jeziora Chiemsee. Tak naprawdę aktualnie czyli w czasie gdy piszę tą relację jest mi niezmiernie ciężko odtworzyć trasę, którą wówczas jechałem. Pamiętam tylko, że jechałem po wyznakowanej trasie rowerowej. Czasami po zwykłych drogach szutrowych. Na szczęście dość szybko się wypogodziło i po opadach deszczu nie pozostał ślad. Natomiast moją głowę obecnie zaprząta inna sprawa. Coś zaczyna się dziać z tylną oponą... po oględzinach stwierdzam, że guma się rozwarstwia i opona długo nie wytrzyma. Szukam na mapie najbliższego sklepu gdzie mógłbym kupić nową oponę. W pobliżu jest Prien am Chiemsee i tam według mapy jest kilka sklepów rowerowych. Uderzam do pierwszego napotkanego przy dużym ruchliwym rondzie. Sklep jest ogromny i funkcjonuje serwis rowerowy gdzie krząta się kilku mechaników. Czy możecie sobie wyobrazić, że w tym zasranym sklepie nie było opon w rozmiarze 26 cali ? Wisi tylko 27,5 oraz 29 cali. Ale dętki to i owszem posiadali. Sęk w tym że ja potrzebuję 26 cali....



 

Szukam dalej....w centrum jest jeszcze jeden sklep i tam niestety też nie ma opon....Jadę dalej na południe. W zasadzie już poza granicami administracyjnymi miasta znajduję kolejny sklep. Nie jestem pewien czy tu dostane oponę w rozmiarze jaki potrzebuję. Z tego co zauważyłem to sklep bazuje wyłącznie na sprzedaży rowerów elektrycznych. No ale jak już tu jestem to zapytam....W sklepie jest niewielki serwis i mechanik mówi, że powinien znaleźć jakąś oponę w piwnicy jupi ! Jestem uratowany ! 15 euro to w sumie niewiele jak za markową gumę. Tak naprawdę jak sobie już w domu sprawdziłem to w PL tak tanio tego modelu bym nie kupił. Oczywiście była jeszcze miła pogawędka z właścicielami sklepu ale jednak czas leci, a ja mimo zbliżającego się południa nam niewiele trasy pokonanej... 

Zmieniam oponę i ruszam żwawo w drogę 😀



Kieruję się do Seebruck objeżdżając jezioro od północnej strony. Coraz bardziej oddalam się od Alp. ...




Maseczka - symbol dzisiejszych czasów......




Dość mocno podkręcam tempo jazdy. Chcę dotrzeć nad rzekę Salzach i wzdłuż niej jechać już do miejsca gdzie łączy się ona z Innem.

Na mapie wypatrzyłem miasto Burghausen. Poczytałem trochę na temat i uznałem, że warto je odwiedzić. Tym bardziej, że i tak muszę zrobić większe zakupy, a do tego duży market jest potrzebny  😉

Miasto leży nad rzeką Salzach i graniczy bezpośrednio z Austrią. Starówka bardzo ładna z bardzo rozległym rynkiem. Pokręciłem się trochę po mieście, zrobiłem zakupy i jadę przez most graniczny na rzece. 





Acha jeszcze jedno.... W mieście znajduje się najdłuższy zamek na świecie. Długość jego murów to 1051 metrów ! Zamek usytuowany jest na wąskim stoku ponad miastem. Zamek Burghausen z licznymi blankami, wieżami i kaplicami leży między rzeką graniczną Salzach i jeziorem Wöhrsee. Obiekt jest bezsprzecznie największą atrakcją miasta i to właśnie dzięki niemu turyści tu zaglądają.



By pokazać ogrom obiektu należy wzbić się w powietrze co też robię 😉



 Po kilkunastu kilometrach docieram do miejsca gdzie Salzach wpada do Innu. Z zarośniętego punktu widokowego widać jak mieszają się brudne wody Salzach z wodami Innu. Pewnie super wyglądałoby to z powietrza, ale jakoś nie pomyślałem by odpalić drona 😜


Niespełna godzina mija jak docieram do Braunau am Inn. Kiedyś już tu byłem. Jednak przeważnie jeździłem po drugiej stronie Innu i miasto oglądałem z daleka 😉

Tutaj taka mała ciekawostka. W mieście tym w 1889 roku urodził się i mieszkał do trzeciego roku życia Adolf Hitler. 

Przejeżdżam przez centrum....



Jadąc dalej w kierunku Pasawy staram się przemieszczać po wyznaczonych trasach rowerowych. Chcąc ominąć znajome mi wzniesienia po austriackiej stronie powracam do Niemiec. I tak jakoś wyszło, że jadę dokładnie tą samą trasą jak kilka lat wcześniej. Zorientowałem się dopiero gdy przejeżdżałem obok niewielkiego prywatnego muzeum sprzętu militarnego w Rottau. Tym razem objazdu nie było bo most został wyremontowany 😉 




 Nie powiem, ale nogi mi już trochę zjarało 😂

Docieram do Schärding, a więc musiałem ponownie wjechać do Austrii. Szkoda, że już tak późno bo chętnie bym podjechał do centrum. Sęk w tym, że dzisiaj przede mną jeszcze długa droga i muszę jechać....



Przyszło mi jechać wybrzeżem Innu po austriackiej stronie aż do samej Pasawy. O dziwo dość szybko docieram do miasta, ale to raczej zasługa tego, że po nocy po prostu nie zatrzymywałem się 😉 Inna sprawa, że chciałem bardzo zrobić kilka nocnych zdjęć miasta. Za dnia bywałem już kilkukrotnie, ale nocą jakoś jeszcze do tej pory nie.


Po przejechaniu Innu, Dunaju oraz Ilz jadę północnym brzegiem Dunaju na wschód. Na noc zatrzymuję się w gęstym lesie gdzieś gdzie nikt mnie nie dojrzy. Są to okolice miejscowości Obernzell....


 

Dystans: 195,42 km

Czas: 10:35:02

Średnia: 18,46 km/h

Maksymalna: 58,57 km/h

Max. Wysokość: 672 m n.p.m.

Suma podjazdów: 1096 metrów

c.d.n......

5 komentarzy:

  1. Do takich zdjęć jak to zamku z lotu ptaka właśnie drona kupiłem. Świetne zdjęcie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczyłeś mnie tym że jeździsz takie dystanse na 26 cali :) Myślałem że tylko ja taki dziwny jestem że na większy rozmiar nie chce się przerzucić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 cali też mam, ale na wyprawy mniejsze koło wytrzymalsze jest. Inna sprawa, że po prostu jest mi wygodniej jeździć rowerami na takich kołach ;)

      Usuń
  3. Trasa wygląda na naprawdę ciekawą. Sam staram się wybierać takie miejsca, gdzie można zobaczyć trochę natury, a trochę miasta. Dobrze, że pogoda jest już coraz lepsza, bo w końcu można wyciągnąć rower.

    OdpowiedzUsuń