Trzeci dzień przedłużonego weekendu listopadowego to powrót ładnej pogody. Niestety wiąże się to z tym, że temperatura mocno spada. Pisałem w poprzedniej relacji, że wieczorem gdy się wypogodziło osiada szadź. To powiem Wam, że o poranku gdy się obudziłem to jest już w cholerę zimno ! Termometr w samochodzie pokazuje -7 stopni ! No, ale w końcu😆 jestem u wylotu Doliny Zimnika ! Miałem naprawdę problem by się wygrzebać ze śpiwora tak było przeraźliwie zimno. Musiałem odpalić samochód by ogrzać trochę wnętrze. . Szyby mi zaparowały, a para ta później po prostu zamarzła od środka ....
Dziś postanawiam powrócić na ten sam parking pod kompleksem skoczni narciarskich we Frenštát pod Radhoštěm. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że nie ma już prawie wolnych miejsc. Właśnie trwają jakieś zawody biegowe... Jakoś mnie wcisnęli gdzieś w kąt. Pewnie co niektórzy byli zdziwieni, że impreza biegowa, a tu jakiś gościu wyciąga rower z samochodu 😜
Dziś na początek postanawiam podjechać na rynek we Frenštát pod Radhoštěm. Już tyle razy byłem tu przejazdem, ale jakoś sobie nie przypominam bym się na dłużej zatrzymał na głównym placu w mieście.