Strony

piątek, 5 września 2025

Ondřejník i okolice - 03.11.2024

 Trzeci dzień przedłużonego weekendu listopadowego to powrót ładnej pogody. Niestety wiąże się to z tym, że temperatura mocno spada. Pisałem w poprzedniej relacji, że wieczorem gdy się wypogodziło osiada szadź. To powiem Wam, że o poranku gdy się obudziłem to jest już w cholerę zimno ! Termometr w samochodzie pokazuje -7 stopni ! No, ale w końcu😆 jestem u wylotu Doliny Zimnika ! Miałem naprawdę problem by się wygrzebać ze śpiwora tak było przeraźliwie zimno. Musiałem odpalić samochód by ogrzać trochę wnętrze. . Szyby mi zaparowały, a para ta później po prostu zamarzła od środka ....

Dziś postanawiam powrócić na ten sam parking pod kompleksem skoczni narciarskich we Frenštát pod Radhoštěm. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że nie ma już prawie wolnych miejsc. Właśnie trwają jakieś zawody biegowe... Jakoś mnie wcisnęli gdzieś w kąt. Pewnie co niektórzy byli zdziwieni, że impreza biegowa, a tu jakiś gościu wyciąga rower z samochodu 😜

Dziś na początek postanawiam podjechać na rynek we Frenštát pod Radhoštěm. Już tyle razy byłem tu przejazdem, ale jakoś sobie nie przypominam bym się na dłużej zatrzymał na głównym placu w mieście.


 O tej godzinie są pustki. No, ale to przecież niedziela. Co mnie zaskoczyło, a w zasadzie to nie powinno mnie zaskoczyć to zapach palonej marihuany 😉 Na murku pod drzewem siedzi sobie młodzieniec i efektownie wypuszcza kłęby dymu ze skręta 😁

Po wykonaniu kilku zdjęć na rynku pora zastanowić się gdzie tu jechać.





Nie mam w planach robić dłuższej wycieczki. Trzeba wcześniej wrócić do domu. Dlatego też postanowiłem, że tym razem w końcu wjadę sobie na Ondrejnik, który to już od dawna mnie kusił.

Uderzam na Trojanovice. Mam zamiar poruszać się po oznakowanych trasach rowerowych. Tak dobieram drogę by był możliwie najmniejszy ruch samochodów na niej. Bardzo podoba mi się to, że w Czechach jest tak wiele dróg , na których jest świetny asfalt, a jednocześnie nie mogą jeździć tam samochody. Może czasami poza wyłączeniem mieszkańców.







Kieruję się na Kunčice pod Ondřejníkem. Tam natrafiam na drewniany kościół Prokopa i Barbary. Ta typowa karpacka świątynia powstała w XVIII wieku. Ciekawostką natomiast jest to iż w tym miejscu stoi dopiero od 1931 roku. Pierwotnie pochodzi on z miejscowości Hliňance, Świątynia stanowi cenny przykład stylu Bojkowskiego. Gdzieś tam po drodze mijam ciekawą rzeźbę, która bardzo dobrze odzwierciedla dzisiejsze czasy. Dorośli są zajęci sobą a dziecko siedzi w telefonie. W tym przypadku dzieciak z rzeźby ma dosłownie telefon w dłoniach! Prawdziwy telefon !







Objeżdżam masyw Ondrejnika. Podjazd rozpoczynam od Frydlantu. Wiedzie tam droga asfaltowa i można wjechać na górę samochodem. Widoki miejscami są bardzo ładne.






U góry pod schroniskiem istny szał. Ludzi tak wielu jakbym znalazł się na jakimś festynie 😅 Ciężko zrobić jakieś zdjęcie, na którym nie byłoby jakiegoś człowieka.
Stoi tu wybudowane w 1907 roku schronisko Klubu Czeskich Turystów. Obecnie nieczynne. Oficjalnie z powodu remontu, ale trwa to już kilkanaście lat.....






Trawersuje masyw po szlaku koloru zielonego po czym zjeżdżam do miejscowości Kozlovice.


Trasa rowerowa kieruje się na Frydek-Mystek i objeżdżam tamtejsze sztuczne jezioro. Zbiornik retencyjny Olešná wybudowany został w latach 1960-1964. Dzisiaj trafiłem na ładną jesienną scenerię. 







Tutaj niedaleko szczytu Kabatice znajduje się niepozorna wieża widokowa "Panorama". Jako, że kolekcjonuje tego typu obiekty to oczywiście decyduje się tam podjechać. Trochę było męczarni z wypychaniem roweru. Na górze małe rozczarowanie bo widok jest bardzo skąpy. W zasadzie nie ma to nic wspólnego z nazwą, która nosi ten obiekt. 






Widok jest dość skąpy i ogranicza się w zasadzie do kierunku północnego i wschodniego. Tam całkiem dobrze widać Frydek-Mystek, ale tylko na większym zoomie. Dostrzec można również Ostrave.









Teraz trzeba się spieszyć do samochodu bo zaraz zajdzie słońce. Gdzieś po drodze chciałem jeszcze zrobić zachód słońca, ale źle wykalkulowałem i nie zdążyłem na ten spektakl.

Widok gdzieś z okolic miejscowości Tichá.




Już sporo po zachodzie słońca wjeżdżam na wzniesienie ponad miejscowością. Tam wyczaiłem samotne drzewo na łące gdzie robię sesje foto.





Pozostało mi zjechać do miasta gdzie po drugiej stronie mam pozostawiony samochód na parkingu pod skocznią. O ile z rana parking był pełen to teraz stoi tylko mój samochód. 

Niezwłocznie składam rower i się ogarniam. Przede mną że 150 kilometrów drogi po ciemości. Ale warto było. Nawet w ostatecznym rozrachunku z pogoda nie było tak źle. Jeszcze tu kiedyś wrócę bo mam pomysły na kolejne wycieczki. Niekoniecznie rowerowe 😉

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz