Po 3 horyzont zaczyna już jaśnieć. Rozkładam więc sprzęt...Przed wschodem słońca wykonuję bardzo dużo zdjęć bo widoczność o tej porze roku trafiła się wyjątkowo dobra :)
Widok na Tatry Wysokie z Kralovej Holi |
Widok na Bieszczady. Odl. do Tarnicy 190 km. |
O 04:27 wschodzi słońce. Ładny spektakl.
Wychodzę ze śpiwora. Temperatura powietrza na tej wysokości jest wyjątkowo wysoka. Nic dziwnego bo sobotę zapowiadali najcieplejszą.
Gdy było już trochę więcej światła zaczynam się bawić filtrami. Robię obchód najbliższej okolicy szczytu.
Kralova Hola(1946 m n.p.m.) to druga narodowa góra Słowaków. W 1960 roku na szczycie wybudowano wysoki na 137, 5 m przekaźnik. Dzięki niemu szczyt jest łatwy do zidentyfikowania z dużej odległości. Jest to bardzo popularne miejsce wśród turystów(szczególnie tych na dwóch kółkach, których tego dnia spotkaliśmy kilkudziesięciu ;) ).
Tatry Zachodnie |
Niżne Tatry |
Grzesiu przesypia kolejny już wschód słońca podczas tej wyprawy :P
Wyciągam piwo w wersji ekonomicznej. Dodatkowo w promocyjnej cenie 0,99 € za 1,5 l ;)
A tak mniej więcej wygląda działanie filtra polaryzacyjnego.
Bez filtra. |
Z filtrem polaryzacyjnym. |
Po śniadaniu idę na nieodległe skałki. Wykonuję mnóstwo zdjęć.
Grupa Łomnicy |
Dziś w panach jest zaliczyć coś w Wysokich Tatrach. Ruszamy w drogę o 9-tej. Jednak nie mogę się powstrzymać i ciągle staję bo widoki są tego warte.
Mamy zaplanowany postój przy największej łacie śniegu. Jest wręcz upalnie dlatego postanawiamy się trochę ochłodzić ;)
Szybko zjeżdżamy na dół. Jeszcze szybszy przejazd przez Šumiac bo okolice sklepu okupuje kilkunastu Romów czekając na okazję. Tym razem takowej im nie dajemy(Grzesiu wie coś na ten temat ;) ).
Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie za siebie i jedziemy wzdłuż Rzeki Hron do Helpy. Tam mamy zaplanowane zakupy i odświeżenie się w strumieniu za miejscowością. Pranie, kąpiel i drugie śniadanie. Grzesiu dodatkowo postanawia zrobić kilka pompek w lodowatym strumieniu :D
Rozpoczynamy pierwszy tego dnia podjazd. Musimy wjechać na przełęcz Priehyba(1190 m n.p.m.). Grzesiek już tu kiedyś był i z jego relacji dowiedziałem się, że od tej strony wiedzie droga szutrowa. Jakie było nasze zdziwienie gdy się okazało iż jest tu zupełnie nowy asfaltowy dywanik ! Fajnie ! Dzięki temu szybko zdobywany przełęcz gdzie mamy kolejną przerwę na piwo, które w dalszym ciągu było wybornie schłodzone :)
Rozpoczynamy zjazd na drugą stronę wzdłuż Ipolticy nad zbiornik retencyjny na rzece Czarny Wag. W sumie nad samo jezioro nie było w planach dotrzeć, ale przeoczyliśmy zjazd i musieliśmy kawałek wrócić. Po kilku kilometrach docieramy do głównej drogi i robimy kolejną pauzę. Upał nie do zniesienia dlatego wypicie czegoś chłodnego jest wskazane ;)
Wyjeżdżając na otwartą przestrzeń naszym oczom ukazują się Tatry. Jadąc przez Szuniawę i Szczyrbę kilkukrotnie się lansujemy. Nic dziwnego bo widoki są przednie.
Jedziemy do jednego z najmłodszych miast na Słowacji - Svit. Planowo robimy zapasy na resztę trasy tego dnia. Stąd też rozpoczynamy podjazd. Jedziemy przez Batyżowice i Gierlachów do Tatrzańskiej Polanki. To właśnie z tej miejscowości rozpoczynamy stromy podjazd do Śląskiego Domu nad Wielickim stawem.
Podjazd strasznie mi się dłuży. Po 1 godz. i 15 minutach udaje mi się dotrzeć do celu czyli do najwyższego punktu w całych Tatrach gdzie legalnie można wjechać rowerem. Jednak dolina już w cieniu, a tylko okoliczne szczyty skąpane są w popołudniowym słońcu. Robimy kilka zdjęć i rozpoczynamy zjazd.
Wielicki staw był naszym ostatnim punktem, który chcieliśmy odwiedzić podczas tej wyprawy. Teraz pozostała droga powrotna do domu. Obieramy więc kierunek zachodni na Szczyrbskie Pleso skąd mamy już ciągle w dół aż do końca dzisiejszego dnia. Oczywiście robimy postoje choć już nie tak częste jak do tej pory :)
Sporo po zachodzie słońca docieramy do Liptowskiego Gródka gdzie ostatnia tego dnia przerwa i zdjęcia.
Następnie krajówką przez Liptowski Mikułasz. Nocny przejazd przez Rużomberok i dzień kończymy we wsi Stankovany.
Dziś dystans już w normie czyli ponad 200 km ;)
Galeria: LINK
cdn...
Dzień czwarty...
Świetna wycieczka, zdjęcia również, no i opalenizna niczego sobie :p
OdpowiedzUsuńSkóra już zeszła..., można jechać na kolejną wyprawę ;)
Usuń