Strony

piątek, 18 grudnia 2015

Nocne Karkonosze na spontana 27/28.11.2015

No więc tak. W moich dalekosiężnych planach był wypad w Karkonosze podczas pełni księżyca lub w jej okolicy. Warunek był jeden: ładna bezchmurna pogoda. W piątek po powrocie do domu zaraz po pracy sprawdzam prognozy pogody oraz aktualne widoki na kamerach. Okazuje się iż szykuje się całkiem ładna noc oraz kolejny dzień w górach. Szybko podejmuję decyzję o wypadzie w Karkonosze. O 15:30 siedzę już w busie jadącym do Wrocławia. Dwie przesiadki i po przeszło sześciu godzinach jazdy docieram do Karpacza.

Oczywiście odwiedzam świątynię Wang. Nocnych zdjęć stąd jeszcze nie mam ;)

Polecam zobaczyć panoramę tego miejsca wykonaną z drona :)

http://www.karpacz.net/pano/swiatynia-wang/




I teraz przychodzi dylemat jaką wybrać dalszą trasę na Śnieżkę ? Pomysłów miałem kilka. Pierwsze co mi przyszło do głowy to udać się w kierunku "Pielgrzymów" oraz "Słonecznika". Jednak na Polanie decyduję, że idę do schroniska Samotnia i ewentualnie później wejdę ponad Kotły Małego i Wielkiego stawu.

A noc była tak jasna, że niepotrzebna żadna czołówka...



Im bardziej rozległe widoki, tym częstsze przerwy na zdjęcia. Nie składam sprzętu tylko niosę statyw z aparatem w rękach. Przed północą docieram do Samotni. Kilka zdjęć i wspinam się ku Strzesze Akademickiej.




Polecam obejrzeć nocną panoramę tego miejsca :)

http://www.karpacz.net/pano/schronisko-samotnia/


Będąc koło Strzechy Akademickiej jest już rozległy widok na Kotlinę Jeleniogórską. Tutaj również okazuje się, że od południa nadciągają chmury. Trochę się rozczarowałem. Podejmuję decyzję o podkręceniu tempa marszu i kieruję się już bezpośrednio na Śnieżkę z myślą, że uda mi się tam dotrzeć jeszcze zanim nieboskłon całkowicie zasnują chmury. Oczywiście krótkie przerwy na foto były. Takich warunków właśnie oczekiwałem :)




Przechodzę obok Domu Śląskiego i czerwonym szlakiem wspinam się ostro na szczyt. Oblodzenia brak i raki mogą dziś spokojnie leżeć na dnie plecaka.




Po dotarciu na szczyt pierwsze co to robię panoramy..., bardzo duże panoramy. Nawet z kilkudziesięciu zdjęć. Za dnia nie jest to żaden problem, ale w nocy gdy jedno zdjęcie naświetlane jest po 20-30 sekund, to zgromadzenie materiału potrafi trwać nawet kilkadziesiąt minut.




Na szczęście(ale ja przeważnie tak mam tam na szczycie ;)) nie ma prawie wiatru, a temperatura oscyluje w okolicy  - 6 stopni.
Po panoramach przychodzi pora na pojedyncze kadry. Momentami niebo zupełnie przysłaniają chmury, które po chwili gdzieś znikają. Jest klimat :)




Nawet się nie obejrzałem jak powoli zaczyna świtać...Właściwie było jeszcze zupełnie ciemno, ale na zdjęciach horyzont już pojaśniał. Nie spodziewałem się też tego, że zobaczę Jesioniki :)






Na szczyt powoli schodzą się pierwsi turyści. Ciężko już wymyślić mi nowy kadr, więc powtarzam już oklepane.





Tradycyjnie już pół godziny po "bylejakim" wschodzie słońca zostaję sam na szczycie. Warunki też robią się mało fotogeniczne. Postanawiam ruszać w trasę, a trasa na sobotni dzień to zejście do Peca i jak dalej to się zobaczy ;)




Schodzę żółtym szlakiem. Tutaj ładne zimowe warunki.




Od Růžohorek schodzę już szlakiem zielonym. Wcześniej wstępuję na szybkie piwo do Děčínskiej boudy.



Szlak zielony miejscami bardzo oblodzony. Niektóre miejsca trzeba obchodzić szerokim łukiem.



O 11 jestem w Pecu pod Śnieżką. Z daleka widoczny jest już charakterystyczny hotel ;)


Szybki przemarsz przez miasto. Ciągle idę szlakiem zielonym, tym razem pod górę w kierunku Severki. To był dość długi odcinek przez las gdzie nie ma co liczyć na jakiekolwiek widoki. Czasami tylko pomiędzy drzewami widać było szczyt Śnieżki. Dopiero niedaleko Chalupy na Rozcestí las się na tyle przerzedza, że mam jakieś widoki.




Niestety były one jednymi z ostatnich. Chwilę później pogoda zupełnie siada :(



Gdyby pogoda wytrzymała do jutra to nigdzie bym się nie śpieszył tylko spędził kolejną noc w górach, a tak odeszła mi ochota i decyduję o powrocie do Karpacza. O bardzo szybkim powrocie jeśli myślę by zdążyć na autobus. Od Luční Boudy decyduję się podbiegać. Na granicy ostatnie zdjęcie i aparat ląduje w plecaku. Możliwie najkrótszą trasą zbiegam niemal bez przerwy do Karpacza. Na miejscu jestem kilkanaście minut przed czasem. Już po raz kolejny udaje mi się zdążyć na wcześniejszego busa dzięki czemu mam więcej czasu w Jeleniej Górze na obiad :)

Jak na spontan to wypadzik bardzo udany. Jestem bardzo zadowolony. Trasa wyniosła 34 km oraz 2050 metrów podejść.

Galeria:  LINK 





4 komentarze:

  1. Robercie, czy Ty jesteś po jakimś kursie fotografii? Bo zdjęcia robisz fantastyczne. Pozdrawiam, Skadi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie robiłem żadnego kursu związanego z fotografią. Jestem samoukiem :)

      I dzięki za komplement, pozdrawiam

      Usuń
  2. "Na szczyt powoli schodzą się pierwsi turyści." - A niektórzy już tam byli i sobie smacznie spali ;)

    Przez przypadek odnalazłem Twojego bloga, nawet nie wiedziałem, że masz.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, słyszałem jak szeleści folia NRC. Później znalazłem Ciebie śpiącego pod drzwiami obserwatorium na zdjęciach. Kto tam spał dowiedziałem się dopiero po tym jak zgadaliśmy się na forum npm ;)

      No i dzięki za odwiedziny :)

      Usuń