Tym razem relacja z dwudniowego wypadu rowerowego po Morawach. Mimo najsłabszego początku roku od czternastu lat decyduję się na taki ruch. O ile dobrze pamiętam nigdy tak wcześnie nie robiłem tak długiego wypadu. I na pewno cztery litery porządnie to odczują. Człowiek odzwyczaił się od tak długich eskapad ;)
Pogodę na pierwszy kwietniowy weekend zapowiadają wyborną, więc trzeba to wykorzystać bo nie wiadomo kiedy się nadarzy kolejna okazja. Nie mam żadnych sprecyzowanych planów, ot coby zobaczyć coś nowego. Postanawiam wyruszyć jeszcze zanim zacznie świtać tak by przeskoczyć Jesioniki. Kręcenie korbami idzie mi jak po grudzie. Nie wiem dlaczego spakowałem tyle tobołów. Rower wydaje się bardzo ciężki. Podobne ilości bagaży zabieram na dwutygodniowy wypad, a ja przecież jadę tylko na dwa dni !
Nie ma co ukrywać, że najwięcej z tego wszystkiego waży sprzęt foto. Chyba najwyższa pora pomyśleć nad jakimś małym, ale dobrym kompaktem ;)
Wschód słońca zastaje mnie w okolicy Krnova. Coś mnie naszło by przez góry przedrzeć się maksymalnie wschodnią stroną. Nie był to najlepszy wybór. Slezką Hartę mijam jeszcze bezproblemowo, ale już kolejny zbiornik retencyjny na rzece Moravicy muszę objechać dużym łukiem nabijając dodatkowych kilkanaście kilometrów. Chciałem przejechać po zaporze Kružberk, ale ta w dalszym ciągu przechodzi remont. Kurde, a mieli skończyć w grudniu zeszłego roku ! :/
Nic to, przejeżdżam przez Vitkov i przyjemnie z górki kieruję się do miasta Odry. Wszędzie tu już pełno bocianów.
W Odrach nad Odrą byłem już w zeszłym roku, ale wówczas była tylko przerwa na piwo w rynku ;) Teraz podjeżdżam do niewielkiego, ale ładnego parku miejskiego. Wegetacja dopiero ruszyła i tylko trawa jak na razie jest zielona ;)
Opuszczam Góry Odrzańskie jednocześnie i Sudety. Wjeżdżam w Bramę Morawską oddzielającą Sudety od Karpat. W tym miejscu Brama Morawska jest bardzo wąska. Gdzieś w dali majaczy Beskid Śląsko-Morawski.
Teraz szybki przejazd przez Hranice. Na dłużej zatrzymam się dopiero w Lipniku nad Becvou. Po drodze mijam dwa zabytkowe wiadukty kolejowye. Ten tutaj mierzy 374 metry długości i znajduje się w miejscowości Jezernice.
W Lipniku nad Becvou już kiedyś byłem, ale miasto obejrzałem tak tylko z grubsza. Tym razem poświęcę na to odrobinę więcej czasu.
Nad miastem dominuje renesansowa wieża kościoła św. Jakuba. Tuż obok samotnie stojąca dzwonnica z 1609 roku. To jedyny taki obiekt na Morawach w tym stylu architektonicznym, a który dotrwał do obecnych czasów w pierwotnym kształcie.
Duży rynek w kształcie litery L zdobią późnogotyckie i renesansowe kamienice z XV i XVI w. Renesansowy ratusz niezbyt rzuca się w oczy. Są też dwie barokowe
fontanny. Oczywiście rynek w "czeskim standardzie" czyli wybrukowany.
Pamiątką po licznej gminie żydowskiej jest dawna synagoga. Jest ona trzecią najstarszą w Republice Czeskiej. Pochodzi z pierwszej połowy XV wieku.
Oczywiście nie mogło zabraknąć cmentarza żydowskiego, a tych w Lipniku jest aż dwa. Stary, który powstał w tym samym okresie co synagoga oraz nowy. Stary kirkut został zniszczony przez hitlerowców. Odnowiono go pod koniec minionego stulecia i można go zwiedzać. Na nowy można co najwyżej spojrzeć przez kratę bramy wjazdowej...
Klasztor Pijarów z początku XVII w. sypie się i jest niedostępny. Obok gotycko-renesansowy kościół św. Franciszka.
Jest też pałac. Ten w Lipniku nad B. wybudowany został w latach 1597-1609. Ozdobą parku w stylu angielskim jest ciekawy okaz buka zwyczajnego /odmiana zwisająca/. Potocznie nazywany "Lipnicką Małpą".
Po zwiedzeniu miasta trzeba ruszać w dalszą drogę. Opuszczam dolinę bramy morawskiej i jadę przez Týn nad Bečvou, nad którym stoi jeden z większych zamków na terenie Republiki Czeskiej.
Jadę na Bystřice pod Hostýnem. W dali widoczne są już Góry Hostyńskie i mój kolejny dzisiejszy cel - Święty Hostyń.
Szybko przejeżdżam przez miasto i rozpoczynam stromy podjazd na szczyt. Nie spodziewałem się, że pójdzie mi tak łatwo ;)
W czasach przedchrześcijańskich czczono tutaj bożków: Hostyna i
Radegasta. Odkryto osady z epoki brązu. W połowie pierwszego
tysiąclecia przed naszą erą panowała tu kultura Celtów, a tradycja chrześcijańska sięga czasów świętych Cyryla i Metodego.
Stojąca na szczycie barokowa świątynia to ponoć najczęściej odwiedzane miejsce pielgrzymkowe w Republice Czeskiej, ponoć..., bo o to miano rywalizuje również Velehrad.
W roku 1721 rozpoczęto budowę barokowej świątyni. Po 28 latach od rozpoczęcia budowy
biskup ołomuniecki, kardynał hrabia Troyer, mógł dokonać jej
wyświęcenia. Powstało w ten sposób Sanktuarium pod wezwaniem Matki Bożej
Zwycięskiej i Jej Wniebowzięcia. Obecnie posiada rangę bazyliki mniejszej.
Na szczycie są wie drogi krzyżowe. Znacznie ciekawsza jest ta młodsza, której projektantem był sam Dušan Jurkovič. Genialny architekt słowacki.
W najwyższym punkcie szczytu stoi kamienna wieża widokowa z 1897 roku. W jej dolnej części znajduje się kaplica. Wieża niestety czynna tylko w pięć najcieplejszych miesięcy roku. Gdzieś pomiędzy drzewami widać Bystřice pod Hostýnem.
Dalszy mój plan, a w zasadzie jego brak to totalny spontan. Postanawiam zjechać na południową stronę terenem co z sakwami było trochę szalonym pomysłem ;)
Jako, że nie posiadam mapy to przyszło mi trochę pobłądzić. Przedarcie się przez góry zajęło mi zdecydowanie więcej czasu niż przypuszczałem. Jadę w kierunku na Zlin. Nad zbiornikiem retencyjnym Fryšták robię sobie przerwę na kolację. Następnie szybko przejeżdżam przez Zlin. W mieście panuje niewyobrażalny zgiełk mimo późnej godziny. Szybko stamtąd uciekam.... Noc postanawiam spędzić w okolicy miasta Uherské Hradiště.
Noc jest ciepła, ale sam poranek już chłodny. Pogoda zapowiada się wyśmienita! Po szybkim śniadanku ruszam na Uherské Hradiště.
Na początek podjeżdżam pod klasztor franciszkański. Jego początki sięgają 1491 roku. W niedużej odległości od klasztoru stoi dawna synagoga. Obecnie mieści się tu biblioteka miejska.
Miasto po dzień dzisiejszy posiada dwa rynki. Przy większym(Masarykovo Namesti) stoi barokowy kościół św. Franciszka. 200 metrów w kierunku zachodnim znajduje się drugi rynek(Mariańskie Namesti). Jego nazwa wzięła się od stojącej tu od 1718 roku kolumny morowej. Pomiędzy placami budowla starego ratusza.
Uherské Hradiště, a w zasadzie przyległe Staré Město to prawdopodobnie lokalizacja historycznej stolicy państwa wielkomorawskiego. Państwo Wielkich Moraw chrzest przyjęło w 822 roku. Święci Cyryl i Metody prowadzili tu swe misje. Ich działania były niezwykle ważne dla kultury Słowian, popularyzując piśmiennictwo. Metody zmarł w roku 885 prawdopodobnie w nieodległym Welehradzie.
W Starym Městě ciekawie wyglądający kościół. Oddany do użytku w 2014 roku. Ma podłogowe ogrzewanie i klimatyzację :D
Obiekt wchodzi w skład Pomnika Wielkiej Morawy i stoi na miejscu cmentarza z IX wieku.
No, a teraz jazda do wyżej wspomnianego Welehradu. Na samym początku miejscowości natrafiam na skansen. Powstał w miejscu istnienia słowiańskiego grodu. Niestety o tak wczesnej godzinie wszystko jeszcze zamknięte.
Welehrad (czes. Velehrad) to niewielka gmina. Miejscowość można uznawać za kolebkę chrześcijaństwa Słowian. Znajduje się tu klasztor cysterski, którzy zostali tu sprowadzeni w 1204 roku. Do klasztoru przylega bazylika Wniebowzięcia NMP oraz świętych Cyryla i Metodego.
O tak wczesnej porze panuje tu niczym niezmącona cisza, a miejsce jest bardzo tłumnie odwiedzane. W 1990 roku Welehrad odwiedził podczas swojej pielgrzymki po Czechosłowacji Papież Jan Paweł II. Teraz o tym wydarzeniu przypomina stojący przed bazyliką krzyż papieski.
Według podań w Welehradzie zmarł Metody, 6 kwietnia 885 roku. Jednak miejsce jego pochówku nie jest znane.
Dalsza moja trasa wiedzie w kierunku widocznego w dali zamku Buchlov. Znajduje się on w niewielkiej odległości od miejscowości Buchlovice. W samych Buchlovicach stoi ładny pałac, ale.... ... nie dość, że wstęp na teren przypałacowy jest płatny to jeszcze każą mi pozostawić rower z tobolami przed bramą. O nie ! Nie pozostawię tak swoich rzeczy!
Poradziłem sobie inaczej. Objeżdżam park przypałacowy dookoła i widzę wyrwę w murze. Przeskakuje na moment do parku, ale sam pałac jest w dość znacznej odległości od tego miejsca, a ja nie chciałem pozostawiać roweru bez opieki. Robię więc kilka zdjęć i ruszam dalej krajówką ostro pod górę. Przychodzi pora przedrzeć się przez niewielkie pasmo wzgórz Chrziby (cz. Chřiby).
Początkowo miałem zamiar podjechać pod widoczny zamek Buchlov, ale zrezygnowałem ze względu na daleką drogę do domu. Na drodze krajowej nr.50 mija mnie zaledwie kilka samochodów, a i tak postanawiam odbić na leśną drogę i kontynuować jazdę po trasie rowerowej.
Po niespełna godzinie jestem po drugiej stronie wzgórz. Teraz jadę drogą Kroměříž-Kyjov. Jechałem tędy w zeszłym roku, ale w przeciwnym kierunku. Wpadam na pomysł odbić gdzieś w pola. Nieutwardzonym drogami polnymi przemierzam kilkanaście kilometrów. Do Kroměříža docieram już jednak główną drogą.
W Kroměřížu byłem już wiele razy, ale mimo to postanawiam podjechać chociaż na rynek. Miasto oferuje tak wiele ciekawych zabytków, że zawsze warto tu wrócić. Oczywiście najważniejszymi obiektami są te wpisane na światową listę dziedzictwa kultury UNESCO, a więc pałac arcybiskupi oraz barokowe ogrody kwiatowe. Wiem, że do ogrodów mnie z rowerem nie wpuszczą dlatego od razu zaglądam do ścisłego centrum. Tam tylko kilka zdjęć i jadę dalej na północ.
Z miasta zdecydowałem wyjechać inaczej jak główną drogą w efekcie czego sporo pobłądziłem tracąc niemal godzinę. Na koniec i tak wyjechałem z Kroměříža drogą, którą zawsze jeżdżę ;) Dopiero po przekroczeniu Morawy odbijam w kierunku na Chropyně tak by jechać możliwie najbliżej koryta rzeki Morawa.
W Chropyně stoi renesansowy pałac. Wybudowany około 1615 roku w miejscu gdzie wcześniej stała twierdza wodna. W XIX wieku obiekt służył jako zameczek myśliwki.
Bardzo podrzędnymi drogami gdzie mocno odczułem boczy, zachodni wiatr docieram do Tovačova. To niewielkie miasto niedaleko koryta rzeki Morawa. Miasto ze względu na swoje położenie pomiędzy czterema dużymi ośrodkami miejskimi stało się ważnym skrzyżowaniem szlaków handlowych. Na uwagę zasługuje tu przede wszystkim renesansowy pałac. Obiekt był wielokrotnie przebudowywany. Nawet obecnie trwają tutaj prace przy remoncie elewacji. Również i ten obiekt powstał w miejscu znacznie starszego, ale tutaj dobitnie świadczy o tym cała okolica gdzie zachowało się wiele starszych obiektów od samego pałacu.
Imponująca, 96 metrowa wieża pałacu wybudowana w 1492 roku jest jedną z najwyższych w Republice Czeskiej i uchodzi za najstarszy zabytek renesansowy na północ od Alp.
Z Tovačova do Ołomuńca mam około 20 km po względnie płaskim terenie. Ma nadzieję dotrzeć tam dość szybo. Sęk w tym, że wiatr zaczyna coraz bardziej zmieniać kierunek, z którego wieje. Cały poprzedni dzień jechałem pod wiatr na południe. Dziś z rana wiało nawet w plecy, ale za Kroměřížem było już odczuwalne jak wieje od zachodu. Teraz coraz bardziej zmienia się na północny czyli wieje z kierunku, w którym podążam...
A w niewielkiej odległości od miasta stoi przy drodze okazały pomnik ku pamięci poległych w bitwie 1866 roku. W okolicy jest jeszcze kilka innych ale nie są tak okazałe jak ten.
Daleko na północy swą sylwetką i kolorem zwraca uwagę pielgrzymkowy kościół w miejscowości Dub nad Moravou. Podjeżdżam tam na moment...
Teraz na mojej trasie staje historyczna stolica Moraw, którą jest Ołomuniec. Miasto znam dość dobrze i nie kombinuję z omijaniem centrum, które i tak miałem w planach odwiedzić. Przez wiele setek lat Ołomuniec był drugim, po Pradze, największym ośrodkiem miejskim na obszarze dzisiejszej Republiki Czeskiej. Rozległe ołomunieckie Stare Miasto jest drugim, po centrum Pragi, największym zespołem zabytkowym w Czechach. Zabudowa w jego obrębie reprezentuje głównie styl renesansowy i barokowy. Mój plan obejmuje tylko przejazd przez rynek. Stojąca na Górnym Rynku kolumna Trójcy Przenajświętszej jest wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Ratusz obecnie w remoncie...
Bocznymi uliczkami docieram do głównego traktu biegnącego w okolicy starówki. Tutaj o mało nie rozjechał mnie bezszelestnie jadący tramwaj ;) W dali widoczna 101 metrowa wieża katedry św. Wacława.
Mimo, że Ołomuniec jest dość sporą aglomeracją to wydostać się z miasta nie przysparza absolutnie żadnego kłopotu. Jedno skrzyżowanie i już jadę w kierunku na Šternberk. Ruchliwą drogą bardzo szybko pokonuję kilkanaście kilometrów. Na przedmieściach odbijam jednak na Mladejovice chcąc darować sobie wrednych "hopek" na głównej drodze. Zresztą Mladejovice planowałem odwiedzić ponownie już jakiś czas temu. Sama wieś bez szału, ale rośnie tu ciekawy okaz lipy. Są to dwa poskręcane pnie, a do środka zmieści się kilkanaście osób. Jej wiek różnie jest oceniany przyjmuje się, że ma około 700 lat, ale chodzą głosy iż może liczyć nawet 1000...
Z Mladejovic przez Komarno gdzie robię przerwę na jednej ze swoich ulubionych miejscówek. Nabieram również energii przed dalszą trasą. Następnie Dlouhá Loučka skąd rozpoczynam standardowe przedzieranie się przez Jesioniki. Kilkanaście kilometrów do Rýmařova gdzie zastaje mnie zachód słońca. Czas mam całkiem dobry. Ostatnie kilkadziesiąt kilometrów pokonuję jadąc bez przerw.
Do domu docieram o dziewiątej wieczór mając przejechane 461,5 kilometra. I suma podjazdów to 4625 metrów. Wychodzi, że na każde 100 km przypada 1 km w pionie. No i nie powiem tyłek odczul nieźle ten wypad, ale ja tego się spodziewałem. Najważniejsze jednak było ogromne zadowolenie z mijającego właśnie weekendu :)
I jeszcze na koniec link do pełnej galerii z kolorowymi obrazkami: https://goo.gl/photos/Z2H23EQsdQiNq1S39
W Lipniku jest browar, trzeba było wstąpić i kupić coś ;)
OdpowiedzUsuńKilka miejsc dodam do listy, a kilka planuję (wstepnie, bo może się to zmienić) obejrzeć podczas wyjazdu bożocielnego. A pogoda kapitalna, ten weekend wtedy był świetny :)
W tamtej części Moraw jest tak wiele interesujących miejsc, że nie sposób wszystkiego odwiedzić za jeden weekend. I prawda, pogoda była wówczas niesamowita. To był jak na razie jedyny weekend w tym roku gdy jechałem ubrany na krótko ;)Chciałem ponownie pojechać w tamte okolice na te święta, ale pogoda jest mało odpowiednia. Dzisiaj u mnie wróciła zima :/
UsuńZ tą zimą to ani nie strasz... ja mam nadzieję, że na majówkę się poprawi to wszystko, bo na razie zapowiadają kichę :|
UsuńCzytam kolejny raz i teraz dopiero mi zajarzyło,że mało brakło a nasze ścieżki by się skrzyżowały. Niestety, po raz drugi mój słowacki kolega nie zdołam mnie namówić na nocny marsz w ramach Železneho pútnika.Takie małe 50 km nocnego tuptania od Sv. Kopečka do Sv.Hostýne "dla oczyszczenia głowy i sprawdzenia czy jeszcze damy radę iść" z piątku na sobotę. Iść dam radę, łeb mam spokojny a poza tym miałem w planie akurat narty na lodowcu. Poza tym z tą formułą trochę mi nie po drodze, no i nocą mało widać.
OdpowiedzUsuńJak widać z Twojej relacji w dzień chyba ciekawiej.
Zresztą jadąc nocą z piątku na sobotę tradycyjną trasą od Frydka na Brno i tak tam byłem całkiem blisko. Tyle,że teraz to już nie ma tego czaru przebijania się przez kolejne miejscowości na tym szlaku, smacznej wyżerki na rynku w Ołomuńcu ( pod pomnikiem fajnie też kanapki smakowały!.Teraz tylko dálková silnice i kilometry uciekają. Trzeba tam będzie kiedyś na spokojnie, może niekoniecznie rowerowo ale...kto wie?
Zwiedzanie rowerem jest według mnie najlepszą formą zwiedzania. Szczególnie takie tereny jak południowe Morawy ;)
UsuńPlanuję wejść na Pradziada przez dolinę Białej Opawy. Orientujesz się jak obecnie jest z dostępem do parkingu Hvezda? Koszt, o której zapełnia się w weekend, jak jest w dni powszednie?
OdpowiedzUsuńWszystkie parkingi w okolicy Karlovej Studanki to koszt 70 koron za dzień. Przy ładnej pogodzie w weekendy zapełniają się bardzo szybko. Przy wylocie doliny Białej Opawy jest mały darmowy parking.
UsuńTylko, że przynajmniej przez najbliższy tydzień nie polecam wybierać się w dolinę Białej Opawy bo wędrówka tamtędy jest zbyt niebezpieczna po ostatnich bardzo intensywnych opadach śniegu, a ponoć od środy znowu ma padać tam śnieg.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń