Strony

sobota, 9 listopada 2019

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 7/28 - 19.07.2019 - Nudna część Rumunii....

Były "nudne" Węgry, więc chyba nic dziwnego, że jest i "nudna" Rumunia. Oczywiście tylko dla mnie jako rowerzysty pokonującego te tereny 😉 Nie dość, że jest płasko to jeszcze niewiele widoków mam. Niech świadectwem tej nudności będzie fakt iż siódmego dnia wykonałem tylko 67 zdjęć, choć były dwa dni gdy wykonaniem ich jeszcze mniej....

W trasę ruszam o siódmej czasu miejscowego. Po chwili jestem w miejscowości Baia de Fier i robię pierwsze zakupy. Przede wszystkim świeżego pieczywa oraz, a jakże piwa 😋


W dali widoczny przełom rzeki Oltet


Początek jest dość wymagający bo mam na swojej trasie podobnie jak pod koniec wczorajszego dnia strome podjazdy. Za Baia de Fier robię przerwę śniadaniową nad rzeką Oltet. Muszą panować niezłe susze bo koryto rzeki jest dość rozległe, a woda płynie bardzo wąskim strumieniem. Wykorzystuję okazję i oprócz kąpieli wykonuję małą przepierkę ubrań.

I ponownie mam pod górę, a zaraz potem zjazd do Polovragi. Miasteczko w znacznym stopniu sparaliżowane. Nie wiem co za, ale jest tam jakiś ogromnych rozmiarów jarmark. Stragany dosłownie wszędzie porozstawiane, nawet przy ulicach mimo ogromnych rozmiarów placu do tego przeznaczonego. Z tego co zauważyłem to wszystko można tam nabyć - futra, czapki, kotły, gary, buty, agd, jedzenie.... Nie lubię takich zatłoczonych miejsc, wręcz nienawidzę. Możliwie jak najszybciej staram się stąd uciec, ale jednak przeciskanie się wśród tych wszystkich samochodów zajmuje mi więcej czasu aniżeli bym tego chciał.

W mieście stoi odpicowana cerkiew. Obok pomnik upamiętniający poległych.

Cerkiew w Polovragi


Staram się poruszać podrzędnymi drogami. Są one tak podrzędne, że na wielu odcinkach nie ma nawet asfaltu tylko jest szutrowa nawierzchnia. Tak naprawdę byłem na takim zadupiu,  że teraz po kilku miesiącach gdy opisuję tamten dzień nie potrafię po prostu odtworzyć trasy, którą wówczas pokonałem !




Ale cywilizacja i tu dotarła. Wszędzie zamontowane są lampy ledowe 😉



Polna droga i oświetlenie lampami led 😂

Bardzo podobają mi się te pięknie zdobione rumuńskie studnie. Właśnie na takich zapomnianych terenach wyglądają najpiękniej !

Pięknie rumuńskie studnie 😀






W końcu docieram do doliny, którą płynie rzeka Olt. Teraz w teorii powinno być już z ciągle z góry. I tak w sumie było. Problemem stał się za to dość uciążliwy wiatr, który jak nazłość zmienił kierunek i teraz wieje mi w twarz 😕

Docieram do Drăgășani. Trochę się kręcę po tym niewielkim mieście. Robię też spore zapasy płynów. Dzisiejszy dzień jest naprawdę upalny i bardzo dużo piję wody i piwa 😉 Myślę, że w tak wysokiej temperaturze jaka dziś panuje podjazd transalpiną byłby znacznie bardziej uciążliwy. Patrząc w tamtym kierunki widać, że cały czas wiszą nad górami ciężkie burzowe chmury.

Drăgășani

Drăgășani


Poszło naraz 😋

Jazda pod wiatr zabiera mi dość sporo sił. Jednak dość dużo i szybko przybywa mi tym razem kilometrów na liczniku. Przejeżdżam na drugą stronę rzeki Olt. Liczy sobie ona przeszło 700 km i w tej okolicy została spiętrzona w kilku zbiornikach retencyjnych.



Późnym popołudniem docieram do miasta Slatina. Nie mam już dziś ochoty na jakiekolwiek zwiedzanie. Odwiedzam tylko okolice parku miejskiego, a tak to się skupiam na tym by znaleźć market. Trzeba mi zrobić zapasy na kolację i na śniadanie dnia następnego. Później może być problem ze znalezieniem sklepu...

Slatina


Slatina


Z tym znalezieniem czynnego sklepu wieczorową porą nie było jednak tak źle. Okazało się, że przejeżdżając przez wiele małych miejscowości wszędzie są takie sklepiki typu "MIX". Nie wiem co to oznacza, ale oprócz sklepu był też taki mini bar gdzie miejscowi spożywali schłodzone piwo. Wieczorem panował taki ukrop, że i ja się skusiłem wywalić kilka piwek 😉

Okolice, które przemierzam stają się płaskie. W koło przechodzą burze, ale mnie na szczęście omijają. Obserwuję życie miejscowych, które o tej porze wygląda jakby było na zwolnionych obrotach.

Burze przechodzą, ale mnie oszczędzają 😉




Prowincjonalne klimaty 😉

Okolica po południu odrobinę się zmieniła. Teraz pokonuję niewielkie wzniesienia. Wiatr też zupełnie ustał.
Wykonuję kilka fotek tak by pokazać, że wiozę ze sobą małą "elektrownię". W przeszłości próbowałem wielu sposobów by mieć dostęp do energii elektrycznej i być niezależnym. Najlepszy okazał się ten który stosuję obecnie czyli pozyskiwanie energii z prądnicy w piaście przedniego koła.

Piasta z prądnicą w kole.

Nie widać, ale wstawiłem do ładowarki wyłącznik oraz zabezpieczenie antyprzepięciowe.

Wykorzystałem stary uchwyt z lampki rowerowej by zamontować gniazdo USB.

Założenie miało być takie, że nie będę oszczędzał na sprzęcie tylko dokonam zakupu najlepszych i najdroższych podzespołów dostępnych na rynku. Okazało się, że najdroższe nie są zawsze tymi najlepszymi. Pierwsza, przetwornica napięcia(ładowarka) jaką zakupiłem za prawie 170 zeta okazała się istnym badziewiem. Spaliła się po 3 dniach. Po reklamacji kolejna znowu się spaliła po kilku dniach. Wkurzyłem się i kupiłem najtańszą dostępną na rynku za 49 złotych. Ta z kolei działa do chwili obecnej czyli od ponad pół roku 😜 Ładowarka jest już po moich niewielkich modyfikacjach, ale jak na razie jestem z niej zadowolony. Taka ładowarka rowerowa przetwarza napięcie, które wytwarza prądnica na standardowe 5 V  dzięki temu można naładować każdy sprzęt z możliwością ładowania przez gniazdo usb 😉
Dla przykładu podam, że smartfona, z którego korzystałem niemal przez cały czas podczas tej miesięcznej wyprawy tylko dwukrotnie byłem zmuszony uzupełnić w nim energię z powerbanku 😉

Ok, wracam do dzisiejszej trasy. Ta jednak powoli się kończy choć jeszcze jakiś czas jadę dziś po zmroku bo całkiem fajnie się jedzie mimo, że poruszam się już główną drogą i przy dość dużym natężeniu ruchu.


Słoneczniki wszędzie pięknie wyglądają !

Roșioria de Vede

Roșioria de Vede

Przejazd przez miasto Roșioria de Vede i tuż przed miejscowością Buzescu zatrzymuję się na kolejny nocleg .....

Dystans dnia:        222,96 km
Suma podjazdów: 1022 m

Galeria dzień 7: https://photos.app.goo.gl/b9CY8mYNmhVyabkn8

cdn....


4 komentarze:

  1. Piękne te malowane studnie, prawdziwe perełki
    czytelniczka85

    OdpowiedzUsuń
  2. Jechałem przez Rumunię maluchem w latach siedemdziesiątych i jedno co pamiętam to studnie, co chwila i woda zdatna do picia. MK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te rumuńskie studnie to świetna sprawa, a wygląd równie niesamowity :)

      Usuń
  3. Właśnie kończę remont maluszka i przyczepy n-126.W te wakacje muszę sobie odpuścić, ale za rok na bank rumunia i delta nad morzem czarnym...

    OdpowiedzUsuń