Strony

czwartek, 27 lutego 2020

Karkonosze - 09-10.11.2019

Ponoć w górach spadł już pierwszy śnieg. Kamery zlokalizowane w górach tylko potwierdzają ten fakt. Nie pozostaje mi nic innego jak tam jechać. Destynacja tym razem to odleglejsze Karkonosze. Plan na weekend to nocne szlajanie się po szlaku z aparatem. Dzięki księżycowi w pełni będzie to niezbyt trudne.

Tak sobie zdecydowałem, że pyknę trasę ze Szklarskiej Poręby do Karpacza. Tak więc nic nowego. Jednak dla mnie liczyła się właśnie nocna fotografia. Jednak z dotarciem w Karkonosze komunikacją publiczną jest ostatnio coraz gorzej. Coraz więcej jest likwidowanych połączeń. Dawniej wsiadałem w autobus z rana i jeszcze tego samego dnia mogłem zimową porą oglądać zachód słońca z głównej grani Karkonoszy. Teraz jest z tym naprawdę trudno....

Do Szklarskiej Poręby Górnej docieram ostatnim połączeniem kolejowym z Wrocławia. Mam nadzieję, że zanim dotrę na Szrenicę to się wypogodzi. Jak na razie główny grzbiet Karkonoszy jest skryty w chmurach. Szybkie zakupy i idę szlakiem czerwonym przez Kamieńczyk na Szrenicę. W połowie trasy zaczyna rzednąć mgła.

Na podejściu jeszcze chmury
Ale po chwili....

Na Hali szrenickiej widać już przebijający się księżyc.

Schronisko na Hali Szrenickiej.

Hala Szrenicka.

Ponad schroniskiem odbijam na zielony, a następnie na czarny szlak, którym zdobywam szczyt.



Coś chmury nie chcą odpłynąć i Szrenica cały czas spowita chmurzastym welonem. Zjadam jakąś kanapkę i ruszam dalej na szlak.

Schronisko na Szrenicy.


Obok formacji skalnej Twarożnik zupełnie znikają chmury. Schronisko na Szrenicy jeszcze czasami tonie we mgle.




Szrenica.

Dla urozmaicenia szlaku tym razem zdecydowałem, że pójdę na Kotel. To dość wyróżniający się szczyt po czeskiej stronie. Odbijam na szlak żółty i idę w tamtym kierunku. Tempo mam niestety marne bo śnieg jest świeżutki i zupełnie niezwiązany. Nie jest go zbyt dużo, ale jednak trochę spowalnia marsz. Robi się późno... Chociaż nie. Powinienem raczej napisać robi się wcześnie 😉 Pisząc późno mam na myśli, że księżyc jest coraz niżej nad horyzontem i coraz mniej odbija światła słonecznego.



Kierunek Kotel.

W dali ładnie Jeszted wyłaniający się z chmur.

Z chmur wyłania się Jeszted.

No, a ja zdobywam szczyt Kotel. Na jego zboczach głęboki bo po kolana śnieg. Robię tylko kilka zdjęć i muszę bardzo szybko kierować się w stronę Wielkiego Szyszaka jeżeli myślę o tym by zaliczyć wschód słońca w okolicy Śnieżnych kotłów.


Idę przez górski moloch czyli Labska Boudę i Końską Ścieżką lub jak kto woli szlakiem żółtym nad Śnieżne Kotły. Na tym podejściu zaczyna świtać.




No i standardowa sesja foto nad kotłami. Choć śniegu jeszcze mało to sceneria ładna.



Nad Śnieżnymi Kotłami.




Standardowo wchodzę na Wielki Szyszak bo stamtąd jest najbardziej rozległy widok na całą okolicę. Nic w tym dziwnego bo jest to przecież czwarty najwyższy szczyt całych Sudetów.

Były chwile, że szczyt skryty był w chmurach. Te odpłynęły całkowicie dopiero po wschodzie słońca.

Wielki Szyszak.



Trochę przymroziło....

Z góry widzę piękny spektakl przewalających się przez okoliczne szczyty chmur. Najciekawiej wyglądała zaraz po wschodzie Śnieżka.


Obserwatorium widziane z Wielkiego Szyszaka.


Pokazuje się na moment widno Brockenu.


Udało się również nagrać krótki filmik....



Później trzeba powoli schodzić w kierunku Kotłów. Tam odbijam na GSS i idę w kierunku przełęczy Karkonoskiej. Ładnie jest 😀




Z przełęczy pod Śmielcem trzeba zrobić małe podejście na Czeskie, a następnie na Śląskie Kamienie.


Śląskie Kamienie.


Czasu mi jak zwykle zaczyna strasznie szybko ubywać. Przyśpieszam kroku. Muszę to zrobić jeżeli myślę aby zdążyć na ostatni sensowny autobus. Jutro trzeba iść do pracy, więc nie mam innego wyjścia. Mijam odbudowaną Petrovke i schodzę na przełęcz Karkonoską. W schronisku Odrodzenie kupuję dwa piwa.


Przełęcz Karkonoska.

Petrovka

Schronisko Odrodzenie.

Na przystanek w Karpaczu mam 9 kilometrów i niewiele ponad półtora godziny. Ponownie się okazuje, że będzie trzeba biec by zdążyć. Jednak wypić obydwa piwa to mi się udało jeszcze na szlaku 😋

A wiecie jak się biegnie z plecakiem ważącym niemal 10 kilogramów ? Musiałem strasznie dziwnie wyglądać zbiegając drogą Bronka Czecha do Białego Jaru 😉 Spocony jak świnia z małym zapasem czasowym docieram na przystanek autobusowy. Podróż do domu komunikacją publiczną zajmuje mi niemal 7 godzin, ale było warto ! 😀




Galeria foto: https://photos.app.goo.gl/KgeNHybrMmRjtWzS7

7 komentarzy:

  1. jak zwykle zdjęcia mistrz

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Nie, nadal krzątali się tam pracownicy, a teren był ogrodzony.

      Usuń
    2. A zapowiadali, że otworzą na Sylwestra 2019...

      Usuń
    3. Ale ja tam byłem na początku listopada, więc może do końca roku się uwinęli.

      Usuń
    4. Z tego co czytam to termin otwarcia przesunięto na przełom stycznia/lutego, ale nie wiem czy się to udało.

      Usuń