Strony

niedziela, 29 października 2023

Rowerowy Eurotrip 2023 - Dzień 7 - 02.07.2023

 Noc ogólnie mija mi spokojnie. Chociaż gdzieś tam w dali trochę się błyskało. Mnie szczęśliwie burze minionej nocy ominęły.

Wstaję przed wschodem słońca i dość szybko tym razem wyruszam w drogę. Dzisiejsze prognozy mówią o możliwych burzach. Mają one występować przez cały dzień. Ale w zależności gdzie akurat będę mogę je omijać lub na nie trafiać..... A będę jechać u podnóża gór i przez jakieś mniejsze pagórki też przyjdzie mi się przebić. No, a wiadomo, że burze lubią się kręcić w okolicach pasm górskich 😉

Ruszam w drogę. Jak na razie świeci przyjemnie słoneczko.





Po kilku kilometrach odbijam na wschód. Mam zamiar ominąć jak się da najlepiej te najwyższe pasma górskie. Szczególnie Fogaracze i Bucegi, które mam przed sobą. Tam niestety już teraz jest niebezpieczna, burzowa pogoda. 


Przyszło mi pokonać spory odcinek głównej trasy. Dodatkowo dość wymagający bo ostro pod górę. Te okolice są jednymi z największą populacją niedźwiedzia brunatnego w Rumunii. Jadąc tą trasą co kilkadziesiąt metrów są znaki ostrzegawcze oraz odstraszacze dźwiękowe. Co najśmieszniejsze będąc już wielokrotnie w Rumunii i przejechać wiele pasm górskich jeszcze nigdy nie udało mi się zobaczyć tu misia 😋
Zapewne obeznani w temacie wiedzą gdzie się kieruję. Oczywiście do Braszowa ! 😉 Jednak chcę tam dotrzeć mniej ruchliwą drogą. Niekoniecznie najkrótszą.
Jadę wzdłuż kilku niewielkich jeziorek za miejscowością Dumbrăvița. Gdzieś w dali widać jak nad górami się kotłuje.....




Do Braszowa docieram trochę później aniżeli chciałem. Wiąże się z tym ryzyko, że złapie mnie deszcz. Według prognoz już powinno padać, ale zdaje się, że jeszcze góry trzymają nawałnice. Staram się jak najszybciej dotrzeć do centrum.



Braszów przez wielu uznawany za jedno z najpiękniejszych miast Rumunii. Na taką ocenę tego jednego z największych miast rumuńskich ma kilka czynników. Na pewno bardzo dużym atutem jest jego położenie. Niemal wciśnięte w góry. Nawet stojąc na rynku mamy widok na okoliczne, zalesione wzniesienia. Ta dawna stolica Siedmiogrodu posiada przebogatą historię, ogrom zabytków i innych atrakcji. Tu turysta nie ma prawa się nudzić bo każdy znajdzie coś dla siebie. To co widzimy w najstarszej części miasta to efekt kilkudziesięcioleci odbudowy miasta po ogromnym pożarze w 1689 roku.
Nie będę się tu za bardzo rozpisywać na temat tego ciekawego miasta bo to nie przewodnik i każdy kto zechce dowiedzieć się czegoś więcej o Braszowie bez problemu znajdzie na jego temat artykuły bo internet jest aż nadto przesycony informacjami na jego temat 😉
Mnie bardziej martwi nadciągająca zmiana pogody. Już podążając do centrum widzę jak nad górami pada. Jednak szczęśliwie dla mnie deszcze jeszcze się powstrzymuje do ataku na miasto. A i tak podczas mojego krótkiego pobytu tutaj trochę posiąpiło 😋
Na tyle na ile pozwoliła mi aura robię objazd najstarszej części miasta. No i od razu widać jak bardzo jest popularne to miasto po ilości turystów 😉









Uciekam z miasta, a jednocześnie przed deszczem. Po kilku kilometrach jazdy widzę jak nad miastem zaczyna lać. Wyjechałem w najbardziej odpowiednim momencie 😀



Za kolejny cel w dniu dzisiejszy obieram miasto Întorsura Buzăului. Według mapy będzie najłatwiej tamtędy przebić się rowerem na południową stronę rumuńskich Karpat. Początkowo jadę jeszcze po niemal płaskim, a jednocześnie takimi większymi zadupiami.....





W miejscowości Budila stoi niepozorny pałac. Tam uznałem, że pora na przerwę obiadową 💪😀



Od Teliu jadę już drogą krajową. Ale o dziwo ruch na drodze tej jest znikomy. Być może jest to spowodowane tym iż mamy przecież niedzielę 😉
Początek jest spokojny, ale z pokonanym dystansem droga zaczyna się coraz bardziej piąć do góry.



 Do Întorsura Buzăului mam już zjazd. W zasadzie już do końca dzisiejszego dnia będę jechać wzdłuż rzeki Bazau. W teorii będzie w dół jak płynie rzeka, a w rzeczywistości okazało się iż mam co pewien czas to podjazd, a to znowu zjazd. Jednocześnie ciągle uciekam przed deszczem. Odwracając się widzę jak leje gdzieś tam z tyłu z kierunku, z którego jadę.

Za miejscowością Crasna mam podjazd bo będę przemierzał przełom rzeki, która płynie dość głębokim kanionem.



Fajne jest to, że spotykam co jakiś czas przy drodze źródełka gdzie można uzupełnić wodę czy po prostu opłukać twarz i ramiona z potu.


Przejeżdżam wzdłuż powstałego w 1985 roku jeziora Siriu. Okolice tego długiego na 10 kilometrów jeziora zaporowego oferują bardzo fajne widoki. Droga je wręcz oplata. Co kawałek przejeżdżamy przez wiadukty i mijamy punkty widokowe na jezioro i otaczające je zielone szczytu gór Siriu.
Podczas budowy jeziora wysiedlono okoliczne miejscowości bo miały się one znaleźć pod wodą. Niepotrzebnie bo zalane nie zostały. Podobnie jak uzdrowisko z termalnymi wodami. Teraz to ośrodek widmo. 
Jadąc górą widać jak na tafli jeziora bulgocze. Ciekawe czy są to może owe bijące termalne źródła ?








Na wysokości tamy mam mega szybki zjazd. Muszę się śpieszyć bo ten deszcz z tyłu jest coraz bliżej. W zasadzie już mnie dogonił bo kropi....

W miejscowości Casoca znajduje się cmentarz z okresu I WŚ.





Deszcz pada coraz mocniej. Zabezpieczam sprzęt i jadę tak szybko jak pozwala pogoda no i marna jeszcze forma 😉 Gdzieś na trasie moją uwagę zwraca ciągnik siodłowy, który pochłaniany jest przez jakąś roślinę pnącą...


Parę minut później dopada mnie prawdziwe oberwanie chmury. Zaczyna bardzo mocno lać bo znajduję się w samym centrum burzy. Chowam się na przystanku. Co prawda na łeb się nie leje, ale już po chwili cały przystanek jest zalany po kostki wodą spływającą z jezdni. Na przystanku jest ze mną trójka miejscowych chłopaków, którzy chwilę wcześniej wysiedli z taksówki. Wszyscy stoimy na ławce co by nam się do butów nie nalało 😉




Bardzo dobrze wszystko zabezpieczam i gdy tylko deszcz zelżał to ruszam dalej. I tym razem za daleko nie pojechałem bo nawałnica wróciła ze zdwojoną siłą. Zatrzymałem się pod sklepem. Postanawiam wykorzystać ten czas na zakupy i zjedzenie kolacji bo to już po zachodzie słońca. Zapewne już za daleko dzisiaj nie dojadę przez ten deszcz...... Leje tak przez kilkadziesiąt minut. Leje do tego stopnia, że samochody się pozatrzymywały na poboczu w oczekiwaniu aż ustanie.
Ruszam dalej gdy jest już prawie ciemno. Widać jakie ogromne ilości wody płynęły drogą bo naniesione jest bardzo dużo błota i kamieni na jezdnię. Po jakimś czasie mijają mnie już odpowiednie służby do sprzątnięcia tego bajzlu po burzy.
Najlepsze jednak w tym wszystkim jest to, że około sześć kilometrów dalej od sklepu, pod którym się schowałem niespadła ani jedna kropla deszczu !


Na noc zatrzymuję się gdy już okolica jest bardzo płaska. Tym razem trafiam na genialną miejscówkę w sadzie z jabłkami  😀


Statystyki Dzień 7:

Dystans: 190,92 km
Czas jazdy: 11:08:54
Średnia: 17,12 km/h
Max: 60,13 km/h
Suma podjazdów: 1138 m
Wys. maks: 861 m n.p.m.

Mapki z dnia siódmego nie może zabraknąć 😉


cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz