Strony

sobota, 30 marca 2024

Červená hora - 20.01.2024

 Jedna z niewielu zimowych wycieczek w góry. Tak po prawdzie to zaledwie czterokrotnie udało mi się być w górach minionej zimy. Na szczęście za każdym razem starałem się taki wypad wykorzystać maksymalnie. Poniższa wycieczka była w sumie najkrótsza i najłatwiejsza, ale za to zimowe warunki miałem najbardziej fotogeniczne! 😀

Postanowiliśmy wybrać się na zachód słońca na szczyt możliwie najłatwiej dostępny, a takim jest na pewno Červená hora (1377 m). Na przełęczy Červenohorske sedlo jest duży parking. Niestety od jakiegoś czasu jest już on płatny. Za postawienie samochodu zapłaciłem 200 koron. Można płacić gotówką jak również kartą.    


Startujemy w samo południe. Jeszcze w większości nieboskłon przykrywają chmury. Czasami jednak na moment się przeciera i naszym oczom ukazują się piękne widoki. Im później tym pogoda ma być lepsza. Szczególnie liczę na dzisiejszy zachód słońca 😉






Trasa nie jest zbyt wymagająca mimo iż trzeba pokonać około 400 metrów przewyższenia. Szlak czerwony w zimie zamienia się w trasę do uprawiania narciarstwa biegowego, więc idzie się przyjemnie po twardej nawierzchni. Należy tylko pamiętać by nie niszczyć śladów dla narciarzy.

Dosłownie po niespełna 500 metrach od parkingu znajduje się dawny kamieniołom, a w nim stoi kopia kaplicy która stała kiedyś nad Vřesovou studánkou. Oczywiście jest ona mniejszą wersją nieistniejącej już kaplicy. Poświęcona jest ona ludziom, którzy zginęli w górach.


Pod kaplicę na dłużej zawitamy jeszcze wieczorem. Tym czasem idziemy nieśpieszni szlakiem czerwonym. Mamy sporo czasu. Naprawdę sporo 😉 Troszku jednak świat skrył się w chmurach. Mimo to jest klimat.





Dopiero mijając skrzyżowanie szlaków "Bily sloup" zaczyna się przecierać. A jak już chmury się rozstąpiły to naszym oczom ukazały się wręcz nieziemskie widoki. Taką zimę to ja chcę zawsze w górach !









Nieśpiesznie docieramy do punktu docelowego czyli na Wrzosową studzienkę(Vřesová studánka). Po chmurach nie ma już śladu. Gdzieś tylko są ich resztki w dole.

Vřesová studánka jest obudowana i jest to kapliczka. Legendy mówią o cudownych właściwościach wody. Wewnątrz można się skryć w razie niepogody, a na poddaszy da radę przespać się kilka osób. Do 1946 roku stał tutaj kościół, ale spłonął od uderzenia piorunem. Obecnie na fundamentach stoi jedynie kamienny ołtarz i ocalały po pożarze metalowy krzyż. Do 1981 roku funkcjonowało tu również schronisko turystyczne, ale zostało zamknięte i siedem lat później ze względu na zły stan zostało ono rozebrane.



Po kilkunastu minutach zrobiło się na tyle zimno, że postanawiamy schodzić na dół. 





Ja jednak postanowiłem wejść jeszcze raz na górę na sam zachód słońca. Z tą różnicą, że wchodzę najpierw na szczyt po szlaku żółtym. 




Śnieg jest mocno zmrożony i całkiem dobrze się po nim stąpa. Przynajmniej się człowiek nie zapada. A okolica szczytu mocno zdeptana przez pieszych i narciarzy.




Pokręciłem się w okolicy szczytu w oczekiwaniu zachodu słońca. Trochę porobiłem zdjęć w trakcie i po zachodzie słońca. 






Uwielbiam moment tak zwanej "niebieskiej godziny". Dużo materiału nazbierałem 😀







Przy ostatkach światła dziennego robię sesję przy kapliczce. Końcówka to już nocne foto....



Temperatura powietrza mocno spada. Na szczęście i ten wiaterek ustał. Szybko schodzę na przełęcz. Jedyne dźwięki jakie docierają do moich uszu to skrzypiący śnieg pod butami. 



Wstępuję do schroniska zjeść coś ciepłego. Ceny jeszcze są tu przyzwoite biorąc pod uwagę standardy w Czechach. Natomiast to co dostałem i to jak smakowało, a właściwie to nie smakowało, od tych standardów mocno już odbiega. Na talerzu poza kawałkiem smażonego sera i kilku frytek nie było kompletnie nic. Nawet liścia sałaty. O innych warzywach nawet nie wspominając.....

Troszku zniesmaczony postanawiam, że podejdziemy sobie jeszcze raz pod kapliczkę poświęconą ofiarom gór. Księżyc odbija sporo światła i można porobić fajne zdjęcia w zimowej scenerii.



Na koniec jeszcze kilka nocnych ujęć samej przełęczy i oświetlonego stoku narciarskiego. Od niedawna można tu poszusować nocą. I nawet amatorów jazdy na nartach nie brakowało dzisiaj😉




Teraz wystarczy już tylko zapłacić za parking, zeskanować bilet w czytniku i zostajemy wypuszczeni na wolność 😆

To był fajnie spędzone popołudnie. Chcę więcej takich !

1 komentarz: