Pomysł na weekendowy wypad był zupełnie inny. Dzień wcześniej byłem w Wielkopolsce bo tam najbliżej zapowiadała się ładna pogoda. U mnie było, co tu dużo mówić po prostu kiepsko. W niedzielę natomiast pogoda postanowiła zrobić psikusa i teraz u mnie będzie znacznie ładniej. Postanowiłem, więc, że pokręcę się gdzieś bliżej miejsca mojego zamieszkania. Przynajmniej nie będę musiał potem wracać kilka godzin do domu 😉Jeszcze z rana gdy się budzę o poranku było ładnie, ale za to bardzo zimno(termometr w samochodzie wskazywał -5 stopni). To oczywiście okolice Leszna. Z biegiem czasu pogoda się zmienia na gorsze. Decyzją głosów większości 😝 postanawiam uderzyć w okolice Ząbkowic Śląskich.
Na miejsce startu dzisiejszej wycieczki wybieram parking przy krytej pływalni. Zawsze przy takich obiektach są spore i przede wszystkim darmowe miejsca postojowe. Po krótkich przygotowaniach ruszam najpierw na miasto. Będę się posiłkować również zdjęciami, które wykonałem z drona już pod koniec wycieczki w okolicy zachodu słońca.
Leżące na Przedgórzu Sudeckim Ząbkowice Śląskie jeszcze do końca II wojny światowej nosiły nazwę Frankenstein. Skojarzenia dawnej nazwy miasta mogą sugerować pewne skojarzenia z legendarną powieścią napisaną przez Mary Shelley. I faktycznie pewne źródła historyczne sugerują, że pisarka podróżując po tej części Europy odwiedziła miasto i zainspirowała się niechlubną historią miejscowych grabarzy z początku XVII wieku.
Na przestrzeni wieków działo się tutaj bardzo wiele. Miasto było trawione przez pożary. Jak to w dawnych czasach i epidemie nie ominęły Ząbkowic. Wojny swoje również zrobiły. Szczególnie wojna trzydziestoletnia. O dziwo front ostatniego konfliktu światowego oszczędził miasto.
Sercem miasta jest oczywiście rynek z okazałym, neogotyckim ratuszem. Jest to okazała, licząca 72 metry wysokości budowla. Ciekawostką jest, że to już szósty z kolei ratusz. Poprzedni spłonął w pożarze miasta w 1858 roku.