Na nartach biegowych nie byłem od przeszło roku, ale jakie ostatnio mamy zimy każdy widzi. W wyższych partiach gór spadło już jednak na tyle dużo śniegu, że udało się przygotować trasę z przełęczy CHS(Červenohorské Sedlo) na Pradziada. Decyduję o wypadzie na narty wspólnie z Renatą, która chce spróbować takiej wersji turystyki :)
Pierwotnie w planach był nocleg w schronisku na przełęczy, ale później zmieniliśmy plany. Start z CHS bo tam jest właśnie duży i co ważne darmowy parking.
Pogoda jednak dziś nie rozpieszcza. Jest dość mroźno i obficie pada śnieg. Nie zraża to jednak nikogo i setki osób ciągnie do góry po świetnie przygotowanej trasie. Około pierwszej docieramy do chaty Švýcárna. Planowaliśmy tu obiad, ale widząc te tłumy darujemy sobie długie oczekiwanie w kolejce i decydujemy, że zjemy dopiero na Ovčárni.
Przy chacie kilkuosobowa ekipa Czechów szykuje się do zjazdu. Nie byli to jednak zwykli narciarze tylko tacy w stylu retro. Wśród nich znajomy, którego poznałem na sylwestra dwa tygodnie wcześniej ;)
Jedziemy na Ovčárne. Tam w Sabince obiad i decyzja iż zostajemy tu na noc bo jest już dość późno. Po zakwaterowaniu idziemy jeszcze na lekko na Pradziada. Pogoda w dalszym ciągu niespecjalna, ale podczas powrotu jakby zaczęło się wypogadzać.
Sprawdzam prognozy i zapowiadają okienko pogodowe o świcie. Trzeba to wykorzystać ! Pobudka o 6 i szybko zbieramy się na wschód słońca. Ja standardowo wspinam się po stoku narciarskim bo przez niemal całą drogę mam fajne widoki z tej trasy. Niestety statyw pozostał w samochodzie na parkingu :/
Wschód słońca taki sobie, ale za to kolorki przed i tuż po wschodzie normalnie miodzio !
Wieje jednak mocno i temperatura odczuwalna przekracza - 20 stopni. Gdy tylko wschodzi słońce to momentalnie podnoszą się z dolin chmury, które przewalają się przez szczyt skutecznie zasłaniając nam widoki. Decydujemy o powrocie do chaty na śniadanie.
Po 10 postanawiamy wracać, ale oczywiście przez Pradziada ! Tam w górze ciągle chmury, więc od razu zjeżdżamy do chaty Švýcárna z nadzieją, że o tej porze będzie możliwość usiąść przy stoliku..., a figa z makiem! Schronisko przepełnione. Pozostaje nam odstać swoje w długiej kolejce. Piwo wypijam na zewnątrz.
Poniżej Pradziada były momenty z ładniejszą pogodą i nawet czasami przyświecało słonko. Podczas dalszej trasy(taki tam skrót) udało mi się zaliczyć spektakularny lot z miękkim lądowaniem w głębokim śniegu. Niezła męczarnia by się wygrzebać ;)
Ostatnie kilometry już normalnie po "autostradzie" aż do parkingu.
Podsumowując:
Przepiękne kolorki na tym wschodzie słońca. Ja też zaliczyłam (rzutem na taśmę - bo śnieg już stopniał) biegówki w Górach Bardzkich. Pierwszy raz tam jeździłam. Może wielkiego wyboru tras nie ma, ale atmosfera w schronisku Jagodna nadrabia wszystko :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńJa już kilkukrotnie robiłem wypady na biegówki po okolicznych polach. Ślady musiałem sam zakładać ;)
Jeżeli chodzi o trasy do uprawiania narciarstwa biegowego to polecam okolice chaty Paprsek. Jest tam zawsze(oczywiście jak jest śnieg)przygotowanych kilkadziesiąt kilometrów tras. Ostatnio i po polskiej stronie idzie ku dobremu. W dolinie Śnieżnej Białki czy okolice Masywu Śnieżnika to fajne trasy. Dwa tygodnie temu byłem na Śnieżniku i trasa była przygotowana aż do samego schroniska :)
Oczywiście w Górach Bystrzyckich. Coś chyba muszę tam pojechać i zobaczyć czy mnie tam nie ma w tych Bardzkich :D A co do Śnieżnika to widziałam na własne oczy pięknie przygotowaną trasę w styczniu, ale nie miałam ze sobą nart. Ale rejony bardzo ciekawe na biegówki.
Usuńpogoda piękna :) Eh, gdzie ta zima się podziała?
OdpowiedzUsuńNo tam wysoko w górach jeszcze jest ;)
Usuń