Strony

piątek, 4 marca 2016

Biegówki raz jeszcze... 06/07.02.2016

Mało jak do tej pory mamy śniegu tej zimy. Nie pozostaje nic innego jak jechać tam gdzie śnieg jest gwarantowany czyli na Pradziada. W drodze na CHS dopadły mnie wątpliwości czy i tam jest jeszcze śnieg. Była alternatywa na pieszą wycieczkę w razie czego, ale na przełęczy okazuje się, że jest odrobinę białego więc wpinamy buty w wiązania.



 ...a i jeszcze jedno. Parking na przełęczy nie jest już darmowy ! Parkingowy powiedział, że tak jest już od dwóch lat. Dziwne... ponieważ kilkukrotnie w roku korzystamy z tego parkingu i ani razu nie pobierano od nas zapłaty. Nawet poprzednim razem, trzy tygodnie wcześniej.

I wiecie co ? ... Zażądali za postój 200 koron ! Zdzierstwo ! Nigdzie w okolicy nie spotkałem się z tak wysoką opłatą za pozostawienie samochodu. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej to po prostu pojechalibyśmy bezpośrednio pod Pradziada na Owczarnię. Tam dopłacilibyśmy 50 koron i dostalibyśmy przepustkę na wjazd do rezerwatu :/



Nic to. Powoli podążamy pod górę. Śniegu miejscami niewiele i czasami wystają nawet kamienie. Mimo wszystko biegaczy dziś sporo. Wśród nich kilku znajomych :)


Dziś decydujemy, że na szczyt jedziemy od razu bo właśnie jakby się przecierało. Pod wieżą zonk. Czarny asfalt !





Przez szczyt przetaczają się chmury, więc decydujemy się na wjazd na taras widokowy. Niestety jak nazłość chmury w tym momencie gdzieś odpływają i w sumie widoki z dołu mielibyśmy niemal identyczne.
Nie trzeba się martwić o to, że są tam brudne szyby bo dziś otwarte jest okno ;) Widoki całkiem odległe. Można było dostrzec Skrzyczne oraz Babią Górę.





Na tarasie znajduje się ekspozycja "turyskickich znamek". Pradziad ma nr. 1 z aktualnych z 2254 numerów w 19 krajach świata :)


Następnie zjazd standardowo do Sabinki. Tutaj decydujemy, że jednak zostajemy na noc. Tym razem jednak wybieramy się wcześniej na Pradziada by zaliczyć zachód słońca. A ten szykuje się całkiem ładny.




Słońce jednak chowa się wcześniej za chmury, ale i tak jest zarąbiście ! Chmurki nabierają kolorów oferując nam ładny spektakl.



No i są też lepsze warunki do dalekich obserwacji.





Później spędzamy sporo czasu w restauracji w miłym towarzystwie. Czasami trzeba było się jednak odrobinę przewietrzyć.



Zjazd bez przygód. Jeszcze wieczorem zastanawiałem się nad wschodem słońca, ale jednak nad ranem napłynęły chmury i sobie darowałem. Mimo wszystko dość wcześnie postanawiamy ruszyć w drogę powrotną. Być może uda się jeszcze podejść pod Wrzosową studzienkę. 



Jednak śniegu znacznie ubyło przez ostatnie kilkanaście godzin co widoczne było z czasem jak wytracaliśmy wysokość.O poranku temperatura była odrobinę niższa co skutkowało tym, że w torach jest lód.
Na śniadanie wpadamy do chaty Svycarna. Przynajmniej jesteśmy pewni, że będzie jakiś wolny stolik o tej godzinie.


Zjazd z Wielkiego Jeziornika to tragedia ! Normalnie jakby kto wylał cysternę wody, która zamarzła ! Nie poddaję się i walczę na zjeździe pełnym kamieni. Zaliczyłem dwie wywrotki. Niestety ta druga skończyła się na tym, że wybiłem kciuka lewej dłoni. Leżąc już na ziemi próbowałem wyhamować i dłoń z kijkiem wpadła mi w przepust wodny biegnący w poprzek drogi :(
I w sumie po tym zdarzeniu odeszły mi chęci by się jeszcze gdziekolwiek dzisiaj wybierać. Teraz myślę tylko by zjechać na parking.



Szkoda jednak tego całkiem ładnego dnia, więc decydujemy się na spacer po części zdrojowej w Jeseniku. Dawno nie byłem na promenadzie i widzę, że od ostatniej mojej tu bytności położyli nowy asfaltowy dywanik. 




Temperatura już wiosenna. Ludzi jednak niewielu.




Jeszcze na sam koniec obiad na Krzyżowym Wierchu i kończymy mimo wszystko i tak udany weekend.

Zdjęcia: LINK



2 komentarze:

  1. Przegięli z tą ceną za parking. Ja ostatnio w Pecu pod Śnieżką płaciłam 125 koron za cały dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przegięli oczywiście. Normalny parking kosztuje max. 70 kc za dzień w tych okolicach. Wyjątkiem są parkingi przy stokach narciarskich gdzie trzeba z ludzi zedrzeć jak najwięcej :/

      Usuń