O poranku dnia trzeciego pogoda nie byłaby taka zła gdyby nie ten porywisty wiatr. Najgorsze jest jednak to iż wieje on z kierunku północnego czyli tam gdzie jadę :/ Trzeci dzień jest już niestety dniem powrotu. Mam taki plan aby ta trasa powrotna wiodła przez nieznane mi tereny. Jednak nie obyło się bez powtarzających się odcinków.
Widoczność mimo, że świeci słońce jest wręcz tragiczna. Ruszam około 07:30 asfaltem w dół do miejscowości Prace. Następnie wybieram
Tvarožną do wcześniej wspomnianych
Będąc tu ostatnim razem obiecałem sobie, że kiedyś zwiedzę ten obiekt. Niestety dziś jest poniedziałek, a w poniedziałki obiekty udostępniane do zwiedzania są pozamykane...
Nie pozostaje mi nic innego ja jechać dalej. Mam przed sobą bardzo stromy podjazd do Šošůvki. Dalsza jazda nie jest już tak męcząca bo kończą się podjazdy. Przez Vysočany i Nivę docieram do Drahan.
Jeszcze tylko zaliczyć najwyższy punkt na dotychczasowej trasie obok wysokiego przekaźnika i rozpoczynam długi i przyjemny zjazd do Plumlova.
W Plumlovie podjeżdżam pod tamtejszy pałac.
Prostějov, a następnie Ołomuniec. Przejeżdżam przez kilka małych miejscowości. Jadę niemal bez przerw. Niebo zasnute chmurami i okolica mało ciekawa. Nie chce mi się robić zdjęć..., a może to już zmęczenie daje w ten sposób o sobie znać ?
W Štěpánovie robię ostatnie zakupy i szukam najkrótszej trasy dojazdu do widocznych już w dali Jesioników.
Docieram do Dlouhej Loučki i stąd jest już tylko 14 km do Rýmařova. Tylko 14 km pod górę... O dziwo jedzie mi się bardzo fajnie i w mieście jestem gdy jest jeszcze jasno.
Gdy zapada zmrok odchodzi mi jednak ochota do dalszego kręcenia. Nawet zastanawiam się czy nie zostawić sobie tych kilkudziesięciu kilometrów na jutrzejszy dzień. Jednak cała okolica aż roi się od zwierzyny. W koło widzę świecące ślipia. Im jest później tym saren przy drodze coraz więcej. Niektóre odpoczywają leżąc po prostu w rowie. Świecąc w ich kierunku w ogóle się nie boją, a światło je po prostu ciekawi. W ostatniej chwili zrywają się do ucieczki i wówczas jest niebezpiecznie. Powoli zdobywam przełęcz Hvezda i później to już z góry :)
Na stromym zjeździe do Hlatych Hor przy dużej prędkości ledwo udaje mi się wyrobić przed stadem dzików. Po przekroczeniu granicy spadają pierwsze krople deszczu. W Głuchołazach podchmielona młodzież zaczepia mnie chamskimi odzywkami, a dwa kilometry przed domem na ścieżce rowerowej łapię jedynego kapcia podczas tych trzech dni :D
Ostatniego dnia dystans podobny jak pierwszego - 207 km
Patrząc na swoją formę w ostatnim czasie jestem zadowolony z tego wypadu bo przecież od czegoś trzeba zacząć. Kolejny dłuższy weekend już niedługo...
Galeria dzień trzeci: LINK
Czcionki Ci się rozjechały w poście, tak czasem blogger potrafi zrobić. Wracając do tematu to Macocha najlepsze wrażenie robi z wnętrza, dopiero wtedy widać jaka to wielka dziura w ziemi.
OdpowiedzUsuńKiedyś mam zamiar zwiedzić tamtejsze jaskinie od wewnątrz, ale raczej nie pojadę tam rowerem ;) Tym razem trafiłem na dzień wolny w tego typu atrakcjach turystycznych jakim jest poniedziałek w Czechach.
UsuńA co Cię ta młodzież tak zaczepiała? Pewnie karnąć się chciała na Twoim rowerze ;) Aż szkoda, że w podsumowaniu zabrakło tych niecałych trzech kilometrów. Trzeba było jeszcze jakąś rundkę dookoła domu zrobić :D
OdpowiedzUsuń"Młodzież" trzeba wziąć w cudzysłów bo pewnie mieli powyżej dwudziestu lat ;)Tutaj takie zaczepki często słyszę gdy skądś wracam po nocy. Takie zachowanie jest całkiem "normalne" dla tej grupy wiekowej gdy jeden chce się popisać przed drugim... Koło na sam koniec przebiłem na potłuczonej butelce po alkoholu(nie pierwszy raz w tym miejscu i w taki sposób).
UsuńKiedyś oczywiście bym dokręcił te brakujące kilka kilometrów, ale teraz to mi już lotto ;)
Bardzo aktywny dzień, super, że możemy zwiedzać razem z Tobą przez to jak dzielisz się zdjęciami i wrażeniami :)
OdpowiedzUsuń