Wiedziałem tylko, że kierunek, w którym będę zmierzać to kierunek zachodni. Wybieram kolarzówkę by było łatwiej. Chciałem też wyruszyć około czwartej nad ranem by jeszcze po ciemku przeskoczyć Jesioniki. Oczywiście tylko tak chciałem bo w rzeczywistości to ciężko było mi się zmotywować do tak wczesnego wstawania ;) W drogę ruszam z dwugodzinnym opóźnieniem gdy słońce zaczyna już powoli przygrzewać. Lecę główną drogą przez Jesenik, Hanusovice i Kraliki.
Tak na dobrą sprawę "zwiedzanie" rozpoczynam dopiero po pokonaniu stu kilometrów w mieście Žamberk. Co prawda już tu kiedyś byłem, ale było to już dość dawno.
Wjeżdżając do miasta od strony Kralików naszym oczom ukaże się barokowy pałac. Niestety dla osób, które chciałby go zobaczyć od wewnątrz jest niedostępny. Obecnie mieści się w nim szkoła średnia. Po parku przypałacowym można śmiało spacerować. Gdzieś wśród gęstego lasu kryje się pozostałość po fortyfikacji - wieża.
Główny plac miasta ładny, ale szkoda że to jeden wielki parking... Na nim ratusz, fontanna i kolumna maryjna.
Synagoga została wybudowana w 1811 roku po tym jak rok wcześniej spłonęła stara. Od 1947 roku obiekt służy Husytom.
Kirkut usytuowany jest na obrzeżach miastana stromym zboczu wzniesienia.
Trasą rowerową 4075 jadę do niewielkiej wioski Litice nad Orlicí. Na mapie jest tam zaznaczona warownia gotycka. Zamek usytuowany na stromym wzniesieniu w malowniczym zakolu rzeki Dzika Orlica kusi by się wspiąć na jego dziedziniec. Stan obecny to rekonstrukcja prowadzona od kilkudziesięciu lat
Jadę dalej tą samą trasą rowerową. Niestety nie nadaje się ona pod kolarzówkę ;)
By dotrzeć nią do miejscowości Potštejn. Tu też znajduje się częściowo odbudowana warownia. Niestety nie chciało mi się tym razem wspinać do góry...
Niżej, przy kościele św. Wawrzyńca stoi barokowy pałac.
Dalej na mojej drodze jest miasto Vamberk. Przejeżdzam przez kamienny most nazywany czasem "Małym mostem Karola". Jest znacznie młodszy bo pochodzi z lat 1864 - 65. Zdobią go kamienne posągi czeskich świętych.
Rynek w "czeskim standardzie" czyli w całości wybrukowany. Szału wielkiego nie ma.
Zdecydowanie bardziej ciekawy dla mnie okazał się renesansowy pałac w Doudleby. Z zewnątrz w oczy rzuca się bogata dekoracja sgraffitowa. Niewielki dziedziniec prezentuje się jeszcze ciekawiej. Po 1989 roku obiekt wrócił do prawowitych właścicieli i został wyremontowany.
Kostelec nad Orlicí to kolejne miasto na mojej drodze. W ogóle w tej okolicy co kilka kilometrów są takie małe miasteczka, a w nich przeważnie jakiś pałac. Tutaj są aż dwa, stary i nowy. Ten "stary" jakoś ominąłem jadąc do centrum natomiast ten "nowy" znajduje się w w parku i nie sposób go przeoczyć ;)
Pałac wybudowano w latach 1829-1835 w stylu empire.
A kilka kilometrów dalej kolejny pałac, tym razem w Častolovicach. Bardzo malowniczo wyglądający. Wybudowany jako renesansowy. Przechodził przeobrażenia w neogotyk następnie neorenesans.
Powoli zaczynam kalkulować jak mniej więcej należałoby jechać bym osiągnął zakładane 300 km. Późno się robi i czas zaczyna mnie gonić. Odbijam więc w kierunku północnym. To jeszcze nie koniec zwiedzania. Na mojej trasie staje bowiem Opočno. Zdecydowanie najładniejsze i najciekawsze według mnie miasto, które dzisiaj odwiedzam.
Główny plac dość rozległy i oczywiście wybrukowany. Zabudowa nie jest tak "zbita" do kupy. Barokowe i renesansowe kamienice stoją często oddzielnie.
Oprócz tego głównego placu jest też mniejszy zwany Trčkovo namesti. Tu też jest kilka ładnych kamienic.
Oczywiście jest i tu pałac ;) Tutejszy jest jednym z najciekawszych, renesansowych w Republice Czeskiej. Obiekt został wzniesiony przez czeski ród szlachecki Trčků z Lípy w drugiej połowie XVI wieku. Arkadowy dziedziniec prezentuje się niesamowicie ze swoimi trzema kondygnacjami. Najlepiej jednak odwiedzić ten dziedziniec do południa gdy zaglądają tu promienie słoneczne ;)
Innym wartym uwagi obiektem jest dzwonnica z 1594 roku.
Od dłuższego czasu towarzyszy mi widok odległych Karkonoszy.
I znowu kilka kilometrów i kolejne miasto - Dobruška. Tu zaglądam już tylko na rynek gdzie stoi renesansowy ratusz, a przed nim pomnik Františka Vladislava Heka (F. L. Věka). Bohatera pięciotomowego cyklu powieści czeskiego odrodzenia narodowego, autorstwa Aloisa Jiráska.
W dalszej drodze zatrzymuję się jeszcze w Nové Město nad Metují. Już kiedyś tu byłem i gdyby nie objazd prowadzący przez samo centrum to pewnie bym się już tu nawet nie zatrzymywał. Na drodze jeden wielki korek, więc wykorzystując chwilę wyciągam jeszcze aparat...
... i staram się już jak najszybciej wydostać z miasta w kierunku Nachodu. Nie będzie już żadnych kombinacji z trasą. Postanawiam poruszać się już tylko i wyłącznie główną drogą. Jadę więc przez Nachod, przekraczam granicę państwa. Drogą krajową z Kudowy Zdrój do Kłodzka. Gdzie jestem już sporo po zachodzie słońca. A do domu przecież jeszcze ponad 70 kilometrów....
Do domu docieram kilka minut przed północą. Licznik pokazał 304 kilometry. Dzień uważam za mega udany !
..., a i jeszcze tradycyjnie album z większą liczbą zdjęć:
https://photos.app.goo.gl/LIuEetcHGKOJr68j1
Większość z tych pałacyków widziałem kiedyś jadąc do Pardubic i z powrotem :)
OdpowiedzUsuńZ tymi synagogami to jakoś tak bywa, że zazwyczaj przejęli je husyci :D
Mam podobnie z tym coraz trudniej o nieznane w okolicach, choć u mnie granica to "tylko" 169 km :) Ostatnio spróbowałem lubelskiego, Grzędy Sokalskiej.
OdpowiedzUsuń