Strony

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Kráľova hoľa 2018 - dzień 4 - Ten cholerny deszcz...! - 31.05 - 03.06.2018

Pogoda w nocy nieszczególna. O świcie zaczyna siąpić deszcz. Jako że pada na mnie to niewiele się namyślając zwijam szybko hamak. Zresztą i tak w planach miałem wyruszyć maksymalnie najszybciej ponieważ do domu standardowo zostaje dużo kilometrów... dużo za dużo.... Grzesiu przewraca się na przysłowiowy drugi bok. Ja po kilkunastu minutach jestem spakowany i robię jeszcze spacer po okolicy. Na moment przestało padać, ale to tylko kwestia czasu jak ponownie zacznie. Widoki stąd muszą być całkiem niezłe zakładając, że znajdujemy się całkiem niedaleko Tatr Zachodnich. Jednak nisko wiszące chmury i zalegające w dolinach mgły ograniczają widoczność do najbliższej okolicy.


Zjeżdżam do Tvrdošína. W mieście znajduje się jeden z ośmiu drewnianych kościołów słowackich Karpat, które wspólnie są wpisane od 2008 roku na listę światowego dziedzictwa  UNESCO. Kościół Wszystkich świętych w Twardoszynie jest z nich najstarszy bo pochodzi z I połowy XV wieku.






Jadę teraz w kierunku Namestova. Nad sztucznym jeziorem na rzece Orava przerwa śniadaniowa. W dali widoczna jest wieża widokowa na szczycie Borova 778 m, na której spaliśmy. Zresztą Grzesiu w dalszym ciągu jeszcze tam śpi ;P



Doskwiera mi jednak brak płynów. Mamy wczesne godziny poranne w niedzielę. Sklepów na trase nie ma, a nie chcę jechać przez Namestovo, więc siłą rzeczy zakupów dokonuję na stacji paliw ;)

Z Grzesiem umówiliśmy się, że jedziemy na Ujsoły i dalej na Istebną. Wiadomo, że jest ode mnie znacznie szybszy i prędzej czy później mnie dogoni gdzieś na trasie. Jednak gdy zaczyna padać deszcz decyduję się zupełnie zmienić trasę i jechać na Čadce. Na jednym z krótkich postojów dostaję smsa " Ku..., zaspałem ! Ruszam !
No nieźle. Ja mam już prawie 40 kilometrów przejechanych i zdaje się, że Grześkowi byłoby już ciężko mnie dogonić tym bardziej, że w okolicy Wisły planowaliśmy się rozdzielić.


W ulewnym deszczu wjeżdżam na przełęcz znajdującą się na wysokości 950 m n.p.m. U góry wypijam jak się okazało jedyne tego dnia piwo. Jakoś pogoda mnie zniechęcała.




Rozpoczynam zjazd do Krásna nad Kysucou. To dość długi odcinek z góry. Początkowo stromy. Później jadąc wzdłuż rzeki Bystricy jest już łagodniej. Pewnie gdy jest sucho to zjazd byłby samą przyjemnością, a tak.... szkoda gadać....



Po tych opadach nawet Kysuca sporo przybrała. O dziwo im bliżej granicy z Republiką Czeską tym deszcz jakby mniejszy. W Čadcy obowiązkowe zakupy i główną drogą docieram do Svrčinovca gdzie pamiątkowa fota na przejściu granicznym. Deszcz nagle ustaje. Przekraczam granicę i zaczyna się wypogadzać....





Od razu jedzie się znacznie przyjemniej ! Jednak zdjęć nie chce mi się robić. Droga krajowa nr. 11 w tej okolicy jest ciągle przebudowywana. Za każdym razem gdy przejeżdżam przez tereny coś się zmienia. Tym razem droga ta w pewnym momencie jest oznaczona jako ekspresówka, a ja nie mam możliwości ani zjechać ani zawrócić bo są barierki oddzielające pasy ruchu ! Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Jadę więc dalej bo niedługo będzie rondo gdzie będę mógł odbić.

W Gródku na drodze pełno szkieł i drobnych kawałków po jakiejś stłuczce. Łapię kapcia i jestem zmuszony w takim miejscu na zmianę dętki :/


W Trzyńcu postanawiam, że jadę maksymalnie na skróty do domu. W każdym bądź razie tak wynikało z mapy. Sęk w tym, że przyjdzie mi pokonywać bardzo wiele wzniesień i suma przewyższeń dziś przekroczy 2k.
Pogoda robi się całkiem ładna. Nie mogło tak być cały dzień ? Ubrania już wyschły tylko jeszcze w butach chlupie woda.... Tak duże ilości wody spowodowały iż z łańcucha wypłukało cały smar i teraz gdy ten wysechł to zaczął masakrycznie skrzypieć ! Wpadam na pomysł by kupić jakiś olej na stacji paliw. Był jakiś do dwusuwów o poj. 100 ml za 20 koron, więc nie będę musiał tachać ze sobą całej litrowej butelki ;)



W drodze do Frydka-Mistka dogania mnie rowerzysta na kolarce. Wywiązuje się rozmowa. Okazuje się mnie kojarzy. Kiedyś z Opolskim Klubem Rowerowym robił wypady rowerowe. Kojarzył mnie przede wszystkim z wypadu na Kralovą hole z Grześkiem z przed dwóch lat... Niezły zbieg okoliczności Déjà vu ? ;) Jego dzisiejszy cel to Lysa Hora, więc po chwili odbija we właściwym kierunku, a ja jadę do miasta, które odwiedziłem przecież nie tak dawno temu. Zupełnie o tym zapomniałem i ponownie przejeżdżam przez główny plac we Frydku. Tak to bym pewnie jakoś ominął miasto.




By zobaczyć jeszcze coś "nowego" jadę ścieżką rowerową wiodącą wzdłuż rzeki Ostravica do Paskova. Dominantą miasteczka jest późno-klasycystyczny, czteroskrzydłowy pałac. Do 2004 roku znajdowała się tu lecznica onkologiczna. W 2013 obiekt odkupiło miasto i od tamtej pory przechodzi powoli rewitalizację.





Po przekroczeniu Odry kieruję się do Klimkovic. W międzyczasie na horyzoncie pojawiają się złowrogie chmury zwiastujące nadciągającą burzę. 


Klimkovice to niewielkie, kilkutysięczne miasteczko administracyjnie należące do okresu Ostrava(odpowiednika naszego powiatu). Cała aglomeracja Ostravy jakoś nigdy mnie nie pociągała, więc z reguły ją omijałem, ale przecież na mapie Republiki Czeskiej jest coraz mniej miejsc gdzie mnie jeszcze nie było i trzeba to po prostu zmienić ;)

A same Klimkovice mnie zaskoczyły na plus. Dwa najważniejsze zabytki miasta to renesansowy pałac(przebudowany z zamku) oraz kościół św. Katarzyny pochodzący z tego samego okresu. Oba obiekty wybudowano za Andrzeja Bzencova z Markvartovic. W połowie XIX wieku miasto nawiedziły dwa duże pożary, w których spłonęły wyżej wymienione obiekty wraz ze znaczną częścią starówki.






Ryneczek całkiem ładny. Do 1939 roku stał tu ratusz zwany "Buduněk", ale zburzyli go Niemcy. W 2009 roku w to miejsce powróciła figura św. Sebastiana.
Coraz częstszym widokiem są stacje dokujące gdzie można doładować rower elektryczny ;)




Późna już pora. Dzień dobiega końca. Jadę przez Hrabyně do Opavy. Sporo mam na trasie wzniesień, a do tego przede mną burza, która łapie mnie pomiędzy Opavą, a Krnovem. Patrząc jeszcze do tyłu widzę jaka genialna pogoda jest teraz w Beskidach !



Kompletnie przemoczony docieram do domu o całkiem przyzwoitej godzinie.

To był już trzeci wypad na Kralovą holę i pewnie nie ostatni. Może za rok lub za dwa ponownie się tam wybiorę kto wie.... ;)


 Poglądowa mapa całego wypadu.


Więcej zdjęć:

https://photos.app.goo.gl/AU6UKw6FPwjjTRqv9


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz