O świcie powietrze bardzo mętne. Tatry Wysokie ledwo są widoczne. I tak powinniśmy się cieszyć, że jeszcze nie dotarły do nas burze widoczne gdzieś nad Węgrami. Grzesiu jeszcze śpi, a ja robię sobie poranny spacer po okolicy rozległego wierzchołka.
Igor wzbija się w powietrze. Widać, że 300 metrów wyżej powietrze jest bardziej przejrzyste. Szkoda tylko, że nie ma słońca i zdjęcia są takie sobie....
Dość szybko rozpoczynamy zjazd. Tradycyjnie zatrzymujemy się przy zagłębieniu terenu gdzie o tej porze roku zalega jeszcze śnieg. Sesja z kwiatami górskimi i spadamy na dół.
Około cztery kilometry od szczytu kończy się droga asfaltowa i zaczyna szuter. Na przełęczy "Predne sedlo" nowość dla nas nowo otwarta chata pod Kralovą holou. Oczywiście o tej godzinie bufet jeszcze nieczynny.
Zjeżdżamy do Šumiaca gdzie odbijamy na trasę rowerową do miejscowości Telegart. Mieliśmy miejscami małe zwątpienie jak jechać bo trasa trochę kiepsko oznakowana i musieliśmy korygować nasze pomyłki przedzierając się przez łąki z wysoką trawą. Pogoda za to zrobiła się taka jaka powinna być gdy byliśmy tam na górze ;)
Zjazd do Telegartu po drodze pełnej śmieci. Jeżeli są osiedla Romów to wiadomo czego można się spodziewać. Robimy zakupy i podjeżdżamy na przełęcz Besnik. Kilka kilometrów zjazdu do doliny rzeki Hnilec i odbijamy na wschód. Po minięciu Dobszyńskiej Lodowej Jaskini odbijamy na przełęcz Kopanec.
Na przełęczy wielu cyklistów. Większość na elektrykach. Powoli też następują zmiany w pogodzie. Nadciągają zapowiadane burze. Słychać już nawet jej pomruki....Zjeżdżamy bardzo krętą drogą. Niestety jest też bardzo dziurawa. Na domiar złego w dolnej części brakuje zupełnie asfaltu i jest tylko tłuczeń, który ubija walec drogowy.
Trafiamy na jakiś wyścig kolarski. Wśród uczestników jedna z naszych znajomych. Że też w ferworze walki dała radę nas poznać i jeszcze pozdrowić ;P
Deszcz coraz bliżej, ale jak na razie udaje się nam uciec. Wpadamy do Popradu. Tam zaglądamy tylko na rynek, zresztą całkiem ładny. Pożądane zakupy i ruszamy na zachód rewelacyjną ścieżką rowerową nad rzeką Poprad. Tu nas dopada burza ciągnąca znad Tatr.
Naszym dzisiejszym celem było wjechanie nad Popradzki staw. Jednak w taką pogodę postanowiliśmy odpuścić. Tym bardziej, że w miejscowości Tatrzańska Štrba dopada nas konkretna zlewa. Przeczekujemy ją w knajpie, a później już główną drogą w kierunku Liptovskiego Mikulasza.
W miejscowości Vażec duży niemiecki cmentarz wojenny(1939-45). Jest on największy z sześciu oficjalnych cmentarzy niemieckich na Słowacji. Liczba grobów to około 6,5 tyś. Nekropolia jest dość młoda bo powstała w 1998 roku po ekshumowaniu szczątków żołnierzy z całej okolicy.
Pogoda się stabilizuje. Wychodzi nawet zza chmur słońce. Ciuch zaczynają schnąć. Po wrednych podjazdach drogą krajową docieramy do Liptovskiego Mikulasa. Zakupy i odbijamy w kierunku Zuberca.
Grzesiu wymyślił trasę rowerową, po której w wielu miejscach nie dało się po prostu jechać bo albo było tak stromo albo były skały. mimo wszystko uznaliśmy, że była to ciekawa trasa z fajnym tarasem widokowym na wąwóz z płynącym potokiem.
Wymęczeni docieramy do Zuberca. Tam przerwa na piwo przy fontannie.
Teraz kilkanaście kilometrów z dość dużą prędkością do Tvrdosina gdzie wcześniej sobie upatrzyliśmy wieżę widokową na szczycie Borova. Co prawda wieża bardziej przypomina ogromną ambonę myśliwską ale na biwak się jak najbardziej nada ;)
Album ze zdjęciami pod linkiem: https://photos.app.goo.gl/ALzWN6HGWWzBW4vc6
cdn...
Te burze to się tak w sam raz przytrafiają, gdy trzeba się napić piwa ;)
OdpowiedzUsuńWolałbym by się ta burza przytrafiła gdy dotarlibyśmy do dzisiejszego celu czyli do Szczyrbskiego Jeziora ;)
Usuń