Strony

sobota, 27 stycznia 2024

Wzdłóż Beczwy i na deser Góry Hostyńskie - 01.11.2023

 W dniu Wszystkich Świętych wyszło mi, że mam do dyspozycji dzień i na szybkiego musiałem wymyślić jakąś trasę nie długą i przede wszystkim niedaleko. W listopadzie mamy już niezbyt długie dni i czasu za dnia jest już niewiele.

Po raz kolejny w tym roku decyduję się na okolice Gór Hostyńskich. Tym razem będę się kręcić bardziej u ich podnóża po północnej stronie 😉

Na pewno tego dnia nie spodziewałem się, że temperatura o poranku gdy dotrę na miejsce będzie tak niska. Miejscami termometr wskazywał -2 stopnie ! 😬 Na szczęście gdy wzeszło słońce to momentalnie zaczyna się powietrze ogrzewać.

Rozpoczynam z fajnego parkingu zlokalizowanego bezpośrednio przy ścieżce rowerowej niedaleko miasta Kelč. Wyczaiłem go już ostatnim razem gdy byłem tu na wiosnę 💪




Za swój pierwszy dzisiejszy cel obieram miejscowość Všechovice. Stoi sobie tam niepozorny barokowy pałac. Jednak początki obiektu to XIII wiek. Obecnie trwa tu remont. 

W niedużej odległości stoi sobie kościół św. Trójcy.



Przez cały czas mam trasę wrednie pagórkowatą. Nie daje ona odsapnąć bo ciągle mam jakiś podjazd.... Docieram do niewielkiej miejscowości Býškovice. Obok kaplicy św. Anny stoi Nepomucen.




Gdzieś tam daleko na horyzoncie widać kościół w miejscowości Soběchleby.



Po lewej stronie towarzyszy mi widok Gór Hostyńskich z ich najwyższym szczytem. Powoli zaczynam myśleć o tym by się tam udać na zachód słońca, ale moja myśl dojrzeje trochę później gdy już będę pewien co do warunków 😉 Na chwilę obecną kieruję się nadal na zachód do Dřevohostice. 





Coraz mniej w Czechach mam miejsc gdzie jeszcze nie byłem. Więc gdy uświadomiłem sobie, że jest tam pałac, którego nie widziałem to od razu postanowiłem tam podjechać. Dřevohostice to liczące około 1,5 tyś. mieszkańców miasteczko. Zlokalizowane 11 kilometrów na wschód od Przerowa. Okolica ta to tzw. Záhoří będąca częścią Hany. 
Najważniejszym zabytkiem jest renesansowy pałac Żerotinów. Powstał on w miejscu XIII wiecznej twierdzy.






Okiem drona najlepiej wygląda.



Na niewielkim rynku, przez który przebiega główna droga stoi sobie renesansowy ratusz. Wieża przyozdobiona jest czterema mniejszymi wieżyczkami. 



Wyjeżdżając z rynku w ulicę kościelną mijam posąg Jana Nepomucena. Na rogu stoi dzwonnica z 1581 roku. Akurat wybiła godzina jedenasta o czym poinformował pochodzący z roku 1721 dzwon.




W niedużej odległości stoi pochodzący z XVIII wieku kościół.



W Republice Czeskiej 1 listopada jest normalnym dniem pracującym tutaj nie obchodzi się się dnia Wszystkich Świętych. Co prawda w tym okresie można zauważyć zwiększony ruch na cmentarzach, ale to ma się nijak do tego co się dzieje u nas. W większości Czesi jak już to co najwyżej zapalą jakiś symboliczny znicz po pracy. Tutaj bardziej widoczne jest święto zza oceanu czyli hallowen. Dosłownie wszędzie w każdej miejscowości można zobaczyć różne straszydła i przede wszystkim dynie z wydrążonymi różnymi twarzami. Jedne są straszne, a inne wręcz zabawne. Każda jest oryginalna i niepowtarzalna 😉














Coraz bardziej dojrzewa we mnie myśl by uderzyć na zachód słońca na Kelčský Javorník. Wszystko wskazuje na to, że będą na tyle dobre warunki by dostrzec ze szczytu Alpy, a tego nie mogę odpuścić będąc tak blisko 💪😉  
Ale najpierw to się pokręcę po mieście Přerov. Wielokrotnie w przeszłości tędy przejeżdżałem, ale ostatni raz miasto zwiedzałem w 2012 roku.....
To pięćdziesięciotysięczne miasto leży w samym sercu Moraw. Najstarsza wzmianka pisemna o mieście pochodzi z roku 1141. Tytuł królewskiego miasta nadał mu Otokar II w 1256 roku. 

Miejska strefa zabytkowa to oczywiście okolice górnego rynku. To tutaj zlokalizowane są najcenniejsze obiekty. Rynek stanowi jądro historyczne miasta. Wraz z kompleksem średniowiecznych murów( z 10 basztami). W rynku znajdują się liczne domy mieszczańskie z XV i XVI wieku. Na środku stoi pomnik J. Blahoslava.











Dominatom w mieście jest oczywiście tutejszy pałac. Oczywiście jak to przeważnie ma miejsce został on postawiony w miejscu gdzie wcześniej była gotycka twierdza. Jego masywna cylindryczna wieża jest widoczna z wielu miejsc w mieście.




Jeszcze tylko krótka wizyta w sklepie i udaję się nad Beczwę wzdłuż której będę się już kierować na Lipnik. A jazda wzdłuż rzeki to sama przyjemność. Wiedzie tamtędy genialna ścieżka rowerowa. Wiele odcinków tej trasy już pokonałem, ale ta część miedzy Przerowem, Lipnikiem i Hranicami pokonam dopiero teraz 😊






W sumie w Lipniku nad Beczwą byłem nie tak dawno temu, ale to było w nocy i śpieszyłem się do samochodu. W sumie teraz też się już powoli zaczynam śpieszyć na zachód słońca, ale mimo to postanowiłem podjechać w mieście zobaczyć i sfotografować najciekawsze zabytki.

Miasto w przeszłości było ważnym ośrodkiem handlowym. Tędy wiódł m.in. Bursztynowy Szlak. 
Spacerując po mieście na pewno zauważymy średniowieczny zachowany układ ulic. Mimo, że w XIX wieku zniknęły bramy miejskie to widoczne pozostałości ulic z niewielkimi basztami należą do tych lepiej zachowanych na Morawach.


Na rynku otoczonym renesansowymi kamienicami stoi ratusz oraz dwie fontanny. Jedna z XIX, a druga z XVII wieku.

Nazywane miastem kowali ze względu na coroczny międzynarodowy zjazd kowali artystycznych. Widać to po ustawionych w całym mieście pracach tychże kowali. W rejestrze zabytków znajdziemy również dwa tutejsze kościoły. Św. Jakuba i św. Franciszka. Przy tym drugim stoi renesansowa dzwonnica.






Natomiast kościół św. Jakuba usytuowany jest w bezpośrednim sąsiedztwie klasztoru pijarów oraz renesansowego pałacu. 







W parku przypałacowym rośnie osobliwy buk leśny zwany "Małpą" lub "Małpim Drzewem". Jego gałęzie tak bardzo zwisają, że po kontakcie z podłożem zapuściły korzenie.


W bezpośrednim sąsiedztwie miasta leży zamek Helfštýn. Odkąd został wzniesiony w XIII wieku strzegł przejścia przez Bramę Morawską.  Jest jednym z największych kompleksów ruin zamkowych w Czechach.

Gdyby nie to, że zaczyna mnie gonić czas to chętnie bym sobie tam podjechał. Teraz to już myślę by jak najszybciej dotrzeć do samochodu bo tam mam chociażby obiektyw o większej ogniskowej czy też statyw tak bardzo potrzebny mi na zachód słońca. Gdyby nie to, że  muszę zabrać ze sobą sprzęt to bym po prostu pojechał najkrótszą trasą dzięki czemu dysponowałbym też większą ilością czasu. A tak to tylko kilka ujęć z drona i ze ścieżki rowerowej. I długa na Hranice. Oczywiście dalej po ścieżce rowerowej wzdłuż rzeki 😊





Hranice oglądam tylko z perspektywy ścieżki rowerowej i jadę przez Teplice nad Beczwą na Kelč.











Szybko docieram do samochodu, przepakowuję się i ruszam na Rajnochovice.





Z Rajnochovic wiedzie najkrótsza i najłatwiejsza trasa na Kelčský Javorník. Bardzo ułatwia sprawę leśna droga asfaltowa.






Jedynie sama końcówka to droga szutrowa. Mimo wszystko na szczyt docieram w najbardziej właściwym momencie bo tuż przed zachodem słońca. Okazuje się niestety, że bardzo mocno tutaj wieje, a wieża widokowa dość mocno się buja i rozstawiać statywu nie ma po prostu sensu.





Najważniejsze jednak, że opłaciło się tak śpieszyć bo widoczność jest może nie rewelacyjna, ale bardzo dobra. Miałem cichą nadzieję, że uda się dzisiaj złapać Alpy ze szczytu i się nie rozczarowałem bo się udało !
Ukształtowanie terenu pomiędzy Górami Hostyńskimi i Alpami jest niemal płaskie co bardzo ułatwia nam taką obserwację. No i oczywiście pora roku również ma znaczenie. Słońce teraz zachodząc bardziej na południu podświetla horyzont od dołu dzięki czemu można dostrzec znacznie więcej jak za słonecznego dnia.




I tak do Schneeberga mamy 231,9 km. Natomiast najbardziej odległym szczytem, który jest widoczny to Stuhleck - 149,7 km !





W przyszłości mam zamiar zrobić osobny, znacznie obszerniejszy wpis na temat tej obserwacji. Dzisiaj już powoli myślę o tym by zbierać się do drogi powrotnej. Ta na szczęście jest już tylko z góry dzięki czemu przy samochodzie jestem szybciutko i mogę usatysfakcjonowany wracać do domu 😊


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz