To była przyjemnie ciepła noc. Powiedziałbym, że nawet za bardzo. O świcie termometr pokazuje 24 stopnie na plusie... Chcę więcej takich !
Dzisiaj czekają mnie odwiedziny dużego miasta jakim jest Lyon. Ale za nim tam dotrę to przede mną kilkadziesiąt kilometrów drogi. Dość łatwej.
Zdając sobie sprawę, że mogę stracić więcej czasu niż zakładam na zwiedzanie miasta staram się już od rana ograniczać postoje tak by nie tracić zbyt dużo czasu. Zatrzymuję się dopiero w mieście Bourg-en-Bresse.
Do miasta wjeżdżam tylko po to by zrobić większe zakupy. Niemal cały prowiant się już skończył. Nie zwiedzam miasta. Zrobiłem jedynie kilka zdjęć w okolicy centrum i jadę dalej na południe.
Jakby się kto zastanawiał jak wyglądają fotoradary we Francji to tutaj ma przykład 😉
Metropolia Lyon liczy niemal 1,5 miliona mieszkańców i jest to trzecie pod względem wielkości miasto w Francji. Przez miasto przepływa rzeka Rodan. Dziś i kolejnego dnia będę jechać właśnie wzdłuż tej rzeki na południe.
Na zboczach wzniesienia powyżej katedry znajdują się wspomniane przeze mnie ruiny z okresu rzymskiego.
Po kilku godzinach pora ruszać w dalszą drogę. Będzie łatwo choć przy tak wysokiej temperaturze niekoniecznie 😉
Kolejny etap to przejazd do miasta Vienne. Zapewne zatrzymałbym się i wcześniej, ale niestety pogoda zaczyna się mocno zmieniać.
Centrum miasta znajduje się na drugim brzegu Rodanu. Nad wszystkim góruje wzniesienie z kaplicą Nore-Dame de Pipet. Tam postanawiam wjechać.
Wjeżdżam do Lyonu. O dziwo dotarcie do centrum zajmuje mi znacznie mniej czasu aniżeli zakładałem. Tak się jakoś mi trafiło, że zjechałem po dawnej trasie kolejowej. Było szybko, bezpiecznie i trasa ta doprowadziła mnie bezpośrednio do samego centrum 😊
W mieście na pewno warto spędzić więcej czasu na zwiedzanie aniżeli ja nim dysponuję 😉 Najlepiej to tak ze dwa dni....
Jako, że miasto zostało założone przez Rzymian w 43 roku p.n.e. to napotkamy tu wiele pozostałości z tamtego okresu. W okresie panowania Rzymian miasto było największą metropolią i stolicą Galii. Najwięcej obiektów starożytnych znajdziemy na wzgórzu Fourviere gdzie znajduje się park archeologiczny. W niegdysiejszym amfiteatrze w zamierzchłych czasach mogło zasiąść 10 tysięcy widzów.
Miasto straciło na znaczeniu u schyłku imperium. Na nowo zaczyna się rozwijać dopiero w XV wieku, a najbardziej w XVIII wieku gdy miasto stało się największym w Europie ośrodkiem jedwabnictwa. Jak to w tak dużym mieście znajdzie tu wiele ciekawych obiektów z różnych okresów. Barok jednak jest stylem dominującym. Spacerując po mieście(w moim przypadku jeżdżąc rowerem 😉) na każdym kroku trafimy na jakiś plac, których w Lyonie jest niezliczona ilość.
Za rzeką Saona znajduje się najstarsza część miasta. Tutaj dominuje styl gotycki i renesansowy. Najbardziej okazałym obiektem jest oczywiście katedra św. Jana. jej budowa trwała od roku 1180 do 1480. Więc częściowo reprezentuje styl romański.
Na szczycie wzniesienia stoi okazała bazylika Notre-Dame de Fourviere. Wybudowana w latach 1872-1896. Jej niezwykły kształt wywodzi się zarówno z architektury romańskiej jak i bizantyjskiej.
Dość sporo czasu spędzam kręcąc się po zaułkach. Jednak roweru nigdzie bym tutaj nie pozostawił bez nadzoru.
Kolejny etap to przejazd do miasta Vienne. Zapewne zatrzymałbym się i wcześniej, ale niestety pogoda zaczyna się mocno zmieniać.
Nad Lyon zaczynają nadciągać chmury burzowe i staram się uciec przed ulewami co finalnie mi się udaje 💪😀 Wygląda na to, że nawałnica upodobała sobie Lyon i jego okolice. Burzysko tam zawisło i już zostało. Mnie złapało zaledwie kilka kropel 😉
Miasto Vienne postanowiłem zwiedzić bo nie jest wielkie. Tu też sporo pozostałości po rzymianach. Park archeologiczny oglądam zza wysokiego płotu bo o tej godzinie już brama zamknięta.
Jedyne co pozostało po dawnych obwarowaniach to kwadratowa wieża na lewym brzegu Rodanu.
Robię jakieś niewielkie zakupy i lecę dalej wzdłuż rzeki. Początkowo jadę lewym brzegiem by po jakimś czasie przeprawić się na drugą stronę.
Już po zachodzie słońca zatrzymuję się przy ogromnych pylonach będących pozostałością po moście. Został on zniszczony w 1944 roku i już nigdy nieodbudowany.
Gdzieś pomiędzy sadami przejeżdżam obok doszczętnie spalonego samochodu....
Gdzieś na północy błyska się, ale burza jest na tyle daleko, że żaden jej pomruk do mych uszu nie dociera.
Czasami tylko przemknie jakiś statek wycieczkowy wywołując spore fale, które z hałasem rozbijają się o brzeg.
Mapa dzień 10.
Spalone auta to taki francuski zwyczaj ;)
OdpowiedzUsuńAkurat sam myślę o Francji (ale nie rowerem), parę nieoczywistych celów i wśród nich właśnie Vienne. Ale jak można takie g. ustawiać na terenie starożytnych amfiteatrów.
Niemal w każdym większym amfiteatrze, który odwiedziłem rozstawiona była jakaś scena. Mi też się to nie podoba bo bardzo szpeci taki zabytek. Wiadomo, że masowe imprezy to ogromne pieniądze ;)
Usuń