Strony

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Kopa - Pradziad - Kopa, czyli jak spędziłem okres noworoczny 31.12.2015-01.01.2016

I przyszedł koniec roku, a jak mam w zwyczaju okres sylwester/nowy rok spędzam poza domem, w górach. Ostatni dzień roku mam wyjątkowo wolny, jest piękna pogoda, więc odwiedzam pana Mirka na Kopie. Dziś widoki z wieży są rewelacyjne ! Tylko gdzie ta zima ?




Widoczność całkiem przyzwoita. Widać nawet Karkonosze, ale jak to ostatnimi czasy powietrze jakieś "mydlane" jest. Dodatkowo obraz odległych gór jest zniekształcony.


I w końcu przychodzi wieczór... Już od roku mieliśmy zaplanowany wypad na Pradziada gdzie po raz kolejny będziemy witać Nowy Rok. I po raz kolejny jedziemy tam wspólnie z Kubą na rowerach. Ostatnim razem gdy zerwałem na samym początku podjazdu łańcuch, postanowiłem że należało ponowić próbę ;)

Na podjeździe temperatura znacznie spada. Na Ovcarni termometr wskazuje -11,5 stopnia. Asfalt do połowy jest czarny i suchy, a druga połowa to gruba na 10 cm warstwa lodu.

Na szczycie jesteśmy sporo przed czasem. Śniegu zero i temperatura odrobinę wyższa. Dodatkowo nie ma dziś zupełnie wiatru. Jednak najważniejszą rzeczą była ciągle utrzymująca się świetna pogoda. Od zachodu nadciągał już co prawda front i były widoczne odległe chmury, ale zanosiło się na pierwszą moją noc sylwestrową na Pradziadzie z widokami na światła w dole. Tym razem nie ma znajomych Czechów na górze. Idę, więc porobić kilka zdjęć.



Postanawiam pozostawić aparat na świeżym powietrzu by wykonał serię zdjęć. W trakcie dzwoni Kuba... Robert, dawaj, mamy już znajomych ! :)


Następnie zwijam aparat. Oto co udało mu się zarejestrować w ciągu 2,5 godziny :)




Pewnie naświetlałbym dłużej, ale właśnie zbliżała się północ. Na szczyt dociera coraz więcej osób. Każdy dostaje lampkę szampana od obsługi restauracji i wychodzi na zewnątrz. Pogoda w dalszym ciągu dopisuje, choć z dolin podnoszą się już chmury. Punkt dwunasta cały świat rozświetla się od fajerwerków. Zdjęcia niestety tego nie oddadzą :/




Za to z opóźnieniem na Ovcarni rozpoczyna się pokaz.




Później jeszcze kilka zdjęć o dłuższej ekspozycji. Na okolicznych najwyższych szczytach widać sporo świateł osób, które postanowiły przywitać Nowy Rok w górach.



Wracamy na imprezę do holu wieży, gramy w jakąś grę planszową(nawet nie wiem jak się ona nazywała ;) ).

O 01:00 zaplanowany jest już tradycyjny bieg dookoła wieży jedynie w samych slipach..., o nie ! Dozwolone jest mieć czapkę oraz rękawiczki ;) Organizatorzy jednak przetrzymali nas kilka minut na mrozie. Wyścig był najszybszy w którym uczestniczyłem. Nic dziwnego. Po raz pierwszy nie ma na szczycie śniegu.



Później długa impreza przy głośnej muzyce. Poznaję rowerową ekipę z Tarnowskich Gór, którzy odwiedzają Pradziada w sylwestrową noc ponoć dzięki temu blogowi ;) Częstują mnie chyba najlepszym bigosem jaki kiedykolwiek jadłem !




Spać kładę się jako jeden z ostatnich około 05:30.

Ustawiam wcześniej budzik na wschód słońca. Wstaję, wychodzę na zewnątrz, a tam widoczność na kilkadziesiąt metrów :( Dodatkowo zaczyna prószyć śnieg, no zjazd będzie bardzo ciekawy ;)


Zakupuję pamiątki i godzinę później szykujemy się do zjazdu. Opady śniegu nasilają się. Zjazd już po kilkucentymetrowej warstwie świeżego puchu.




Przenosimy się do Zlatych Hor. Trzeba wjechać na Biskupią Kopę po pamiątkowy glejt noworoczny ;) Podjazd bardzo przyjemny na lekko. Na szczycie w południe jest kilkaset osób.




A później zjazd na dół gdzie żegnam się z Kubą i lecę przez pola do domu.



To był jak na razie najlepszy sylwester, w którym uczestniczyłem !

Cała galeria:  LINK





5 komentarzy:

  1. Za te spodenki aż do kolan powinieneś zostać zdyskwalifikowany z biegu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A innych powinni zdyskwalifikować za czapki i rękawiczki ;p

      Usuń
  2. Kolejna świetna relacja. A jakim szlakiem/drogą wjeżdżałeś na Biskupią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)

      Jest kilka opcji wjazdu na BK. Przeważnie wjeżdżam od strony polskiej z Jarnołtówka. Szeroka wygodna droga do schroniska. Później podjazd jest znacznie bardziej wymagający i niewiele osób daje radę podjechać bez podpórki. Inną opcją jest podjazd drogą asfaltową od Zlatych Hor na przełęcz Petrove Boudy i dalej już terenem stromo na szczyt. Ewentualnie trawers szutrówką z Petrovych po okręgu Rudolfa. Kilka kilometrów i dojeżdżamy w okolice schroniska po polskiej stronie. Zjazdy są jednak bardziej ciekawe i jest więcej opcji do wyboru :)

      Opcji podjazdu również jest dość sporo, ale wszystkie przeważnie łączą się na przełęczy po czeskiej stronie lub Mokra przełęcz i schronisko po polskiej stronie.

      Usuń
  3. Ładnie śniegu napadało,my jak wracaliśmy o 5 -tej to było jeszcze czarno na drogach.Pozdrawiamy zajebiste zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń