Jesenicka 60 to długodystansowy rajd pieszy, który jest organizowany od 43 lat. Jest to też najbardziej znana tego typu impreza w okolicy mimo, że są starsze...
Na miejsce startu czyli do Jesenika docieram rowerem. Jestem kilka minut po 6, a jeszcze muszę swoje odstać w kolejce do zapisów. Udaje mi się natomiast załapać na wspólne zdjęcie ze znajomymi, którzy właśnie wyruszają na trasę. Wypełniam kartę zgłoszeniową i uiszczam opłatę startową w wysokości 10 koron tj. około 1,7 zł ! Dodatkowo jest możliwość bezpłatnego wypożyczenia kijków trekingowych.
Po zapisaniu się i otrzymaniu poglądowej mapki z kartą kontrolną niezwłocznie ruszam na trasę. Mam nadzieję dogonić znajomych w okolicy Rejvizu.
Narzucam dość wysokie tempo na asfaltowym odcinku do Detrichova dzięki czemu udaje mi się wyprzedzić sporo osób. Pogoda początkowo taka sobie. Słońca brak, a okoliczne najwyższe szczyty skryte są w chmurach.
Trasa do pierwszego punktu kontrolnego na Rejvizie wiedzie wyłącznie szlakiem koloru zielonego. W przeważającej części biegnie ona po asfalcie. Dobrze, że później tego asfaltu już niewiele będzie ;)
Na Rejvizie trzeba swoje odstać w kolejce do punktu kontrolnego. Na tym etapie jest jeszcze dość gęsto na trasie ;) Jest też bufet z owocami oraz z możliwością uzupełnienia wody. Pieczątka, zanotowanie czasu dotarcia i można ruszać dalej. Kawałek przed sobą widzę Pawła, ale zanim jeszcze zacznę gonić innych postanawiam wypić szybkie piwo w kiosku :D
Z Rejvizu trasa wiedzie już po szlaku żółtym w kierunku Kazatelnego. Kawałek dalej wyprzedzam znajomych. Pogoda robi się bardzo ładna i aż chce się wędrować !
Od Opavskiej chaty pierwsze bardziej wymagające dziś podejście w paśmie Orlika. Krótki odcinek asfaltowy i zejście do skrzyżowania szlaków "pasmo orlika".
Następnie wymagający odcinek po zboczach Jeleni Loucky. Ta część szlaku miejscami bardzo podmokła i trzeba uważać by nie wpaść po kostki w grząskim terenie.
Od skrzyżowania Lysy vrch zejście na przełęcz Videlski kriz. Przerw nie robię. Nawet piwo piję ciągle idąc ;)
Na przełęczy drugi punkt kontrolny i pora wejść na Malego Deda. Jest to najbardziej wymagający odcinek trasy. Wyprzedzają mnie pierwsi "biegacze", a mi pot zalewa oczy na tym podejściu. Jak oni mogą tam podbiegać ?
Rzednie las, a to znaczy że zaraz będzie koniec podejścia.
Schodzę do chaty Svycarna. W planie było wypić tu piwo, ale chyba większość uczestników o tym samym pomyślała. Za długa kolejka, więc idę dalej.
Teraz bardziej przyjemna część trasy. Jest płasko. Odbijam na szlak czerwony i przez Maly Jezernik wędruję po drewnianych kładkach.
Już jakiś czas temu stawka wędrujących bardzo się rozciągnęła i niewiele osób widzę. Czasami tylko przemknie obok jakiś "biegacz". Za czerwonymi znakami trasa wiedzie w kierunku Cervonohorskiego sedla.
Trasa bardzo przyjemna i widokowa, więc często korzystam z ciągle trzymanego aparatu w dłoni.
Na przełęczy trwa budowa kładki dla pieszych i narciarzy ponad główną drogą. Planowe zakończenie przewidywane jest na jesień tego roku. Jesienią też ma być oddana do użytku remontowana droga na Kouty.
Przed hotelem CHS trzeci punkt kontrolny. Wpadam do hotelowej restauracji i wypijam szybkie piwo. Idę dalej w kierunku Vresovej studanki.
Pora przebić się przez Masyw Keprnika. Szlak czerwony jest jednym z ładniejszych w Jesionikach. Bardzo lubię tędy wędrować.
Schodzę na przełęcz pod Vresovą studanką i rozpoczynam długie podejście na najwyższy punkt dzisiejszej trasy - Keprnik. Dotarcie z CHS na szczyt zajmuje mi 1h20 min. To całkiem dobry czas.
Czuję się naprawdę dobrze dlatego też z Keprnika postanawiam już zbiegać. 18 minut później docieram do ostatniego punktu kontrolnego zlokalizowanego pod chatą na Seraku. Wypijam zimną Holbę i przede mną pozostaje już tylko zejście do widocznego w dali Jesenika.
Zbiegam z przerwami szlakiem żółtym. Czasami robię użytek z aparatu. Z Seraka do celu mam 12 kilometrów trasy. Nad Bobrovnik docieram w czasie trochę ponad 1h.
Pozostaje mi przejście asfaltem do celu rajdu. Ostatnie kilometry pokonuję wspólnie z towarzyszem niedoli, którego doganiam przed obwodnicą Jesenika. Końcówka to już spokojny przemarsz przez miasto.
Trasa Jesenickiej 60 pokonana w czasie 10 godz. 04 minut. Całkiem nieźle. Zero obtarć, zero odcisków. Czuję się wyjątkowo dobrze. Odbieram dyplom za ukończenie rajdu i spokojnie zasiadam przy chłodnym piwku. Na najdłuższym dystansie udział wzięło 316 osób, a na wszystkich dystansach było łącznie 555 uczestników.
Tak mnie też naszło by następnym razem spróbować przebiec tą trasę i poprawić czas na tym dystansie. Pozostawię w domu jednak ciężki plecak ze sprzętem foto ;)
Galeria: LINK
a limit ile? 12 godzin? Kurczę, myślę o czymś takim od dawna, ale jednak gonienie aby się zmieścić mnie średnio pociąga... chyba, że z jakimś większym zapasem.
OdpowiedzUsuńLimit był do 20-tej, ale na punktach kontrolnych też były limity czasowe, w których trzeba było się zmieścić. Jak nie obetrzesz sobie stóp na takim dystansie to spokojnie się mieścisz w limicie z przerwami na piwo, posiłki i zdjęcia. Teraz w tej części Sudetów będzie trochę przerwy od takich imprez. Następna 06.08. z Prudnika na Pradziada(trasa co roku inna)- limit 15h. Później dopiero we wrześniu. Oprócz tych najdłuższych dystansów są do wyboru też inne. W zeszłą sobotę byłem na Rychlebskiej 40, a były też dystanse 30km i 20 km do wyboru.
Usuń