Po bardzo długiej i z przygodami podróży udaje mi
się dotrzeć do Zawoi. Ze względu na kilkugodzinne opóźnienie komunikacji
publicznej zamiast z Suchej Beskidzkiej wyruszam z centrum Zawoi szlakiem zielonym. Pierwotnie chciałem wyjść na szlak bezpośrednio z Suchej Beskidzkiej, ale najpierw 1,5 h postoju w Głubczycach bo zerwała się linka od gazu. Później w Czechowicach-Dziedzicach 2 h w korku bo wichura powaliła drzewa na drogę. Zdecydowałem skrócić swoją planowaną trasę na ten dzień tak by nie wędrować tylko lasem, a mieć jakieś tam widoki na te kilka pozostałych godzin dnia. Widoki zapowiadały się rewelacyjne !
W połowie podejścia szlakiem zielonym decyduję się zmienić trasę tak by mieć trochę więcej widoków i teoretycznie skrócić sobie drogę. W sumie okazało się, że zamiast skrócić sobie trasę to nadłożyłem 2 km drogi ;P , ale jakieś tam widoki jednak miałem.
Od przełęczy Kolędówki idę już szlakiem żółtym w kierunku Jałowca. Widoki o tej godzinie i przy tym świetle są naprawdę świetne. Oczywiście ciągle w krajobrazie dominuje Masyw Babiej :)
Mijam Opaczne i zdobywam Jałowiec. Na szczycie jestem po raz pierwszy pieszo. Rowerem byłem tutaj z osiem razy podczas maratonów mtb ;) Z Hali Trzebuńskiej są rozległe widoki. W krajobrazie dominuje Babia oraz Pilsko. Ale wprawne oko da radę dostrzec Małą Fatrę oraz Tatry.
Przy takiej pogodzie to nic tylko zdjęcia robić :)
Kilka razy góra dół i po godzinie docieram na przełęcz Klekociny. Słońce coraz niżej. W pocie czoła szybko podchodzę na Magurkę. Tuż przed zachodem słońca docieram na Halę Kamińskiego.
Sam zachód słońca zastaje mnie gdy jestem gdzieś w gęstym lesie. Pozostaje mi na dzisiejszy dzień podejście z przełęczy Jałowieckiej szlakiem granicznym na Cyl(Małą Babią). Na podejściu widzę jak świetne są warunki widocznościowe w kierunku zachodnim.
Po 22-giej docieram na Małą Babią. Ubieram wszystkie ubrania, które ze sobą zabrałem. Przydałyby się też rękawiczki bo temperatura bardzo spada. Niby w prognozach było +8, ale czynnik chłodzący jakim były jeszcze dość spore podmuchy wiatru powodował, że odczuwalnie było około zera.
Rozpoczynam całonocną sesje foto. Noc jedna z krótszych w roku, więc mam niewiele czasu, a naprawdę jest co focić ;)
Widać odległe światełka aż po horyzont. Dało radę dostrzec nawet wieżę na Pradziadzie(choć tylko dwa górne światełka bo reszta skryła się za stokami Skrzycznego).
Później czas na dłuższe naświetlanie.
Robi się naprawdę chłodno, więc by się rozgrzać zbiegam kilka razy w kierunku przełęczy Brona ;)
Gdy północny horyzont zaczyna jaśnieć zbieram się do drogi...
Galeria:
LINK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz