A zaczęło się zupełnie przypadkowo... Co prawda tego dnia planowałem udział w podobnej imprezie, ale w ostatniej chwili dostaję maila z zapytaniem czy jestem zainteresowany Rychlebską 40 ? Bez namysłu decyduję się na zmianę planów. Długodystansowa piesza impreza w Krnovie czy w Javorniku to dla mnie nie ma znaczenia bo w żadnej z nich nie brałem jeszcze udziału. Warunek był jeden. Nieśpieszne tempo na trasie bo nazajutrz mam maraton mtb i przydałoby się pozostawić odrobinę energii ;)
06:45 zostaję zgarnięty spod domu. To między innymi był jeden z czynników dzięki którym wybrałem udział w tej imprezie. Do Krnova musiałbym jechać rowerem, a do Javornika zostanę dowieziony ;)
Na miejscu jesteśmy kilka minut przed ósmą. Szybkie zapisy gdzie otrzymujemy kartę kontrolną z opisem i poglądową mapką trasy w j. polskim. Punkt ósma wyruszamy na trasę. Wybraliśmy oczywiście ten najdłuższy wariant, a jakże inaczej. Do wyboru są jeszcze inne, krótsze 30, 20 oraz 7 km.
Idziemy za czerwonymi znakami do hajovny nad Hostickim potokiem gdzie zlokalizowany jest pierwszy punkt kontrolny. Pieczątka, łyk wody i już wzdłuż potoku wędrujemy dalej. Jest to odcinek asfaltowy, który na szczęście dość szybko się kończy i schodzimy na bardziej przyjemną do wędrowania leśną drogę. Nachylenie terenu jednak mocno wzrasta.
Decydujemy się odbić na Vysoky kamen 691 m n.p.m. Fajny punkt widokowy choć dzisiejsze warunki pozostawiają wiele do życzenia.
Po dłuższej pauzie ruszamy ku drugiemu punktowi kontrolnemu. Na skrzyżowaniu szlaków "Pod Bilą Skalą" podbijamy kartę kontrolną. Odbijamy na drogę asfaltową gdzie wiedzie szlak zielony. Następnie trasą rowerową docieramy do kolejnego punkt kontrolnego.
Odbijamy na czerwony szlak biegnący wzdłuż granicy państwa. Na Borówkową mamy 3 km oraz 300 m metrów podejścia w pionie. Wychodzi słońce i robi się przyjemniej. Szkoda tylko, że nie ma z tego odcinka żadnych widoków...
Borówkowa Góra 900 m n.p.m. Kolejny punkt kontrolny. Jest też bufet gdzie każdy uczestnik dostaje kiełbasę na gorąco. Na szczycie spędzamy około godziny posilając się i rozmawiając na różne tematy. 2-3 zdjęcia z wieży widokowej i ruszamy w dół na przełęcz lądecką.
Na przełęczy lądeckiej punkt kontrolny. Jesteśmy tam jako ostatni :D
Od teraz trasa wiedzie po polskiej stronie. Schodzimy do kopalni bazaltu w Lutyni. Od kopalni idziemy zielonym szlakiem. Ta część trasy jest bardzo fajna. Są nawet widoki na Masyw Śnieżnika.
Od skrzyżowania szlaków pod Trojakiem musimy poruszać się już po szerokich leśnych drogach. Pogoda psuje się coraz bardziej. W powietrzu czuć już zbliżający się deszcz.
Na dawnym przejściu turystycznym Cerny Kout przedostatni punkt kontrolny i rozpoczynamy zejście. Do mety pozostało jeszcze kilkanaście kilometrów z tego spory odcinek wiedzie asfaltem. Idziemy dość szybko, ale i tak bardzo dłuży nam się ta część drogi. Dodatkowo zaczyna padać deszcz. I tak pogoda wytrzymała dość długo. Dziś według prognoz miało padać już od wczesnych godzin porannych.
Na szczęście nie musimy tym asfaltem schodzić aż do mety. Odbijamy na szlak czerwony i podchodzimy pod ruiny zamku Rychleby. Tutaj zlokalizowany jest ostatni punkt kontrolny na dzisiejszej trasie.
Do mety pozostaje około 3 km. Końcówka wiedzie przez rozległe pastwiska. Deszcz już ustał, ale trawa jest bardzo wilgotna i obuwie delikatnie przemaka.
Do celu docieramy po 9 godz. i 10 minutach jako ostatni( jak lajt to lajt no nie) :D Poza sporą grupą organizatorów nie ma już żadnego uczestnika rajdu. Każdy z nas dostaje pamiątkowy dyplom. Dokonujemy również wpisu w kronice i po krótkim odpoczynku zwijamy się do domu.
Impreza zorganizowana perfekcyjne i naprawdę nie było się do czego doczepić. Jeżeli nadarzy mi się tylko okazja to wezmę w tej imprezie udział po raz kolejny !
Galeria: LINK
Ale się rozbrykałeś z tymi długodystansami! :D Kondycja rośnie, nie ma co ;)Z Borówkowej Góry mam bardzo złe wspomnienia. Nie lubię tego szczytu!
OdpowiedzUsuńJa tam złych wspomnień z tym szczytem to raczej nie mam, ale też za Borówkową nie przepadam bo z reguły mam tam kiepską pogodę ;)
Usuń