Strony

poniedziałek, 5 września 2016

Rowerowy Eurotrip 2016 - I znowu te Alpy..., i znowu ten deszcz... - 31.07.2016

Miniona noc była bardzo niespokojna. Przez kilka godzin przechodziły burze. Jakoś szczególnie nam to nie przeszkadzało bo przecież byliśmy schowani pod płachtą. Zmęczenie całodzienną jazdą spowodowało iż sen był dość mocny... był do momentu gdy woda wlała mi się do wewnątrz. Jakimś sposobem poluzował mi się jeden odciąg płachty i woda ciurkiem lała się na plandekę. Efekt ? Kompletnie przemoczony śpiwór :(

Na szczęście o poranku pogoda już się ustabilizowała i nawet słońce wyjrzało zza chmur. Około 9-tej jesteśmy w nieodległej Gemonie del Friuli. Robimy tu pierwsze zakupy.





Wiadukt kolejowy ciekawie przyozdobiony graffiti.


Stoi tu kościół św. Łucji ...Początkowo myślałem, że to jakaś fabryka lub silos na zboże ;)


Omijamy centrum, jedziemy po ścieżkach rowerowych. W powietrzu duży zaduch..., a prognozy mówią że będzie dzisiaj padać :/


Na przedmieściach w parku ekspozycja , na którą składają się dwie lokomotywy(jedna elektryczna, druga parowa) oraz samolot Fiat G.91.



Poruszamy się po rewelacyjnej ścieżce rowerowej. Jechałem tędy trzy lata temu w przeciwnym kierunku ;) Przed nami bardzo ciekawe miasteczko jakim jest Venzone. Miasto jest jedynym w Friuli-Wenecji Julijskiej  mającym mury obronne z XIII wieku. Nazwane w 1965 roku narodowym zabytkiem, przetrwało dwie wojny światowe bez zniszczeń...


6 maja 1976 r. silny wstrząs ziemi zniszczył około dziesięciu miasteczek Friuli; wśród nich ucierpiało także Venzone. Miasteczko zostało niemal całkowicie zrównane z ziemią. Dzięki wytrwałości i upartości ludności, ale także dzięki międzynarodowemu wsparciu, miasto odrodziło się  praktycznie w takie, jakie było wcześniej.



Jedziemy dalej. W pewnym momencie gubimy trasę rowerową. Odnajdujemy ją po pewnym czasie jadąc "na czuja". Teraz będziemy jechać wzdłuż Tagliamento aż do jej źródeł.


Jednym z celów Grzesia było przywiezienie do domu jakiegoś ładnego otoczaka z alpejskiej rzeki. Tutaj postanowił zjechać do koryta rzeki na poszukiwania. Ciekawe ile tego wiózł ze sobą ?



Docieramy około południa do Tolmezzo. Mamy niewiele kilometrów przejechane. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że pogoda zaczyna się psuć :/  Choć czasami jeszcze jakiś promyk się przebije przez chmury...


Na jednym z rond ustawiony samolot Aeritalia F-104S Starfighter.


Na moment zatrzymujemy się przy katedrze. W małym parku jest hydrant gdzie możemy się umyć :)


Jedziemy w kierunku Dolomitów. Pogoda coraz gorsza. Teren coraz bardziej zaczyna się wznosić. Przejeżdżamy przez kilka mniejszych miejscowości. Ogólnie ten odcinek był bez historii.


Po 14-tej jesteśmy w Mediis. Odbywa się tutaj jakiś festyn. Rynek trzeba ominąć. Niestety dopada nas burza z obfitymi opadami. W jednej chwili wszystkich wywiało. Siedzimy pod zadaszeniem przeszło godzinę czasu.


Jeszcze zanim deszcz całkowicie ustaje ruszamy w drogę. Nie możemy sobie pozwolić już na dłuższe postoje bo jest bardzo późno, a przed nami jeszcze podjazd na przełęcz Mauria.

Przemykamy przez Ampezzo. Deszcz pada raz słabiej, a raz mocniej. Na trasie tej zaliczamy najdłuższy jak do tej pory tunel - 2213 metrów. Przynajmniej w środku nie pada ;)




W Forni di Sopra jakby pogoda się poprawiała. Widać nawet skrawki błękitnego nieba gdzieś tam w dali. Może ten dzień nie będzie taki zły ? Z chmur wyłaniają się najwyższe okoliczne szczyty.



Za Forni di Sopra zaczyna się już konkretny podjazd. Musimy wjechać na 1298 m n.p.m. Na około 1200 m mijamy źródło Tagliamento. Jest też dobra wiadomość... wypogadza się !




Dolomity nawet z perspektywy siodełka rowerowego robią ogromne wrażenie. Podjazd na przełęcz idzie całkiem sprawnie. Ruch na drodze niewielki. Grzesiu tradycyjnie pojechał swoim tempem ;)


Sama przełęcz Mauria tonie w chmurach. Miejsce wydaje się opuszczone.
 


Teraz przyjemniejsza część trasy czyli zjazd ;) Widoki też coraz ciekawsze.



W dole Lorenzago di Cadore. Tutaj papież Jan Paweł II wielokrotnie spędzał wakacje.



Mieliśmy tutaj odbić w prawo i jechać zupełnie gdzie indziej. Plan na dziś był taki by bardziej zagłębić się w Dolomity. Wcześniejsza kiepska aura i kończący się powoli dzień wymusił na nas zmianę tych planów. Decydujemy się jechać w dół na południe do Belluno. Za to widoki kończącego się dnia trochę nam wynagradzają ten w sumie kiepski dzień :)

 


Słońce już zaszło. Dzień się kończy. Wiadomo, że za wiele dzisiaj już nie pokręcimy. Trafiały się jeszcze tego dnia przelotne opady deszczu, ale nam było już wszystko jedno ;)




Jadąc trochę główną drogą trochę ścieżką rowerową docieramy w okolice Castello Lavazzo. Tam bez większego zastanowienia zatrzymujemy się na noc w korycie rzeki Piawa. Grzesiu bardzo szybko zasypia. Ja jeszcze biegam trochę z aparatem. Noc zapowiada się całkiem pogodna....

 
  

Statystyki


Piwo x3, inne płyny 3 litry

Cała galeria pod adresem:  LINK


cdn...






2 komentarze:

  1. Nieźle nieźle panowie. We wrześniu zrobiłem przełęcz di Mauria samochodem (w drodze z Tolmezzo do Cortiny d'Ampezzo) i było ciężko, ale rowerem??? Poniewaz to było miesiąc temu to jeszcze kojarze te miejsca z waszych zdjęć , w tym wizerunek JPII

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było tak tragicznie. Nawet pod nosem mam znacznie trudniejsze podjazdy ;)

      Usuń