Jaką mamy ostatnio pogodę za oknem wszyscy widzą. Człowiekowi nigdzie się nie chce wybierać w taką aurę. Jednak usiedzieć na czterech literach też nie potrafi ;) Tak sobie pomyślałem, że chociaż podskoczę gdzieś w górki pofocić strumyki. Ta relacja będzie składać się z dwóch dni bo w sumie i rejon ten sam i miejsca odwiedzane przeze mnie podobne :)
Pierwszy taki wypad miał miejsce 5 listopada. Nawet pogoda trafiła się jako taka. Moim celem był Masyw Keprnika, ale bez zdobywania jakiegokolwiek szczytu. Chciałem pofocić kaskady na Keprnickim potoku. Jadę z Belej pod Pradziadem trasą rowerową w kierunku Seraka.
Tu po jakichś trzech kilometrach docieram do Rudohoří. Wiele razy tędy przejeżdżałem, wiele razy sobie mówiłem, że się tu zatrzymam i nigdy tego nie zrobiłem, aż do dzisiaj... W tym miejscu podczas II wojny światowej znajdował się niewielki obóz jeniecki. Przetrzymywani tu jeńcy(Rosjanie) byli wykorzystywani do prac w okolicznych lasach. Zostali oni tu przewiezieni z Lamsdorf VIII F (318) - obecnie Łambinowice.
Obecnie po istniejących tu obiektach pozostały ledwo widoczne fundamenty po prawej stronie drogi. Okres jesień-wiosna to najlepszy moment by odwiedzić to miejsce. Widać wówczas znacznie więcej aniżeli latem gdy wszystko zrośnięte jest bujną roślinnością ;)
W latach 1941-42 na wskutek niedożywienia, ciężkiej pracy w lesie i złych warunków sanitarnych zmarło tu na tyfus 36 więźniów. Pochówków dokonywano niedaleko obozu w lesie. Cmentarz powstał dopiero w latach 60-tych. Kilka lat temu został wyremontowany.
Dla niektórych nie starczyło miejsca na cmentarzu czy może to stara tabliczka z nazwiskiem i datą odnaleziona w okolicy ? W każdym bądź razie wbita jest po zewnętrznej stronie ogrodzenia cmentarza.
Oprócz Rosjan pochowano tu 9 obywateli narodowości niemieckiej.
Po krótkiej lekcji historii podjeżdżam jeszcze kawałek w okolice chaty "Vyrovka". Tutaj w pobliżu przepływa Keprnicki potok. Znajdują się na nim ciekawe kaskady w sam raz by skomponować ładny kadr.
Dodatkowo wąwóz, którym płynie potok jest cały zasypany liśćmi. Wieje dość mocny wiatr i liście te są unoszone w powietrze, a część z nich ląduje w potoku. Fajnie bo niosąca je woda sprawia, że na zdjęciach jest fajny efekt :)
Kilkadziesiąt zdjęć i zjeżdżam do Belej. Tam po przeciwnej stronie głównej drogi Jesenik-Sumperk jest już Pasmo Orlika. Postanawiam odbić tam kawałek. Po kilkuset metrach docieram do niewielkiej drewnianej kapliczki wybudowanej w 1938 roku. Niedawno została odnowiona.
Tuż obok fajne miejsce odpoczynku.
Do domu postanawiam wracać zadupiami. Najpierw przez Jesenik. Na wzniesieniu wiatr taki, że mało głowy nie urwie !
Później z Jesenika zadupiami wzdłuż rzeki Białej po trasie rowerowej ku granicy...
Dystans dnia to 76 km
11.11.2016 - Dzień Niepodległości czyli początek długiego weekendu. Plany były inne tylko ta pogoda.... :/ No cóż, w domu siedzieć nie mam zamiaru to może chociaż pokręcę trochę po okolicy. Tak przeglądam kamerki internetowe i nagle jest promyk nadziei. Szybko się zwijam i jadę na Seraka. Gdy dotarłem do początku podjazdu przybywa niestety chmur i szczyty zaczynają się już w nich skrywać :/
Nic to, przynajmniej wstąpię do schroniska na piwo :)
Gdy docieram do granicy lasu to trafiam na pierwsze płaty śniegu. Im bardziej się zagłębiam i zyskuję wysokości tym tego białego jest więcej. Temperatura też niższa i miejscami droga jest oblodzona. Postanawiam upuścić powietrza w kołach do minimum dla lepszej przyczepności. I tu zonk. Okazuje się, że na przednim kole mam założonego semislicka. Oj będzie ubaw na zjeździe ! :D
Tak od około 900 m n.p.m. jest już kilkucentymetrowa warstwa śniegu. Tutaj już nic nie topnieje bo temperatura jest poniżej zera. Wjeżdżam w gęstą chmurę.
W końcu docieram pod chatę Jiřího, a tam kolejny zonk... chata "mimo provoz" czyli nieczynne ! Karteczka za oknem informuje, że w listopadzie schronisko jest zamknięte. Łapię jednak za klamkę. Drzwi są otwarte, wchodzę więc. Okazuje się, że jest czynne tylko menu bardzo okrojone. Najważniejsze, że jest piwo !
Siedzę tak z pól godziny. Wypijam dwa piwa i rozpoczynam ostrożny zjazd tą samą drogą. Pogoda bardzo się zmieniła przez te dwie godziny.
Po dotarciu do głównej drogi Jesenik-Šumperk postanawiam podjechać do kolejnego leśnego cmentarza w tej okolicy. Po odbiciu w kierunku przełęczy Videlský kříž jadę jeszcze kawałek do momentu gdy natrafiam na drogę wiodącą na Zajęczą Górę. Tabliczka informuje mnie, że to właściwy kierunek.
Po kilkuset metrach znajduje się źródełko, a kawałek dalej mała leśna chatka.
Kolejne kilkaset metrów i docieram do miejsca gdzie podczas II wojny światowej znajdował się obóz jeniecki. Obóz Borek był filią tego w Rudohoří. Tu również do prac w lesie byli wykorzystywani radzieccy żołnierze. I tu wybuchła epidemia tyfusu. W wyniku tego zmarło 18 osób, którzy są pochowani na niewielkim cmentarzyku jakiś 400 metrów od drogi.
Z samego obozu pozostało trochę więcej bo oprócz fundamentów zachował się jeden budynek w całości. W przeszłości był to magazyn amunicji, a obecnie jest to skład zarządu lasu.
W jednym z pomieszczeń składowane jest siano. Drzwi są otwarte. W drugim pomieszczeniu jest skład dyspenserów i pułapek feromonowych.
Na sam koniec jeszcze krótka sesyjka na Zajęczym potoku. Już jadąc pod górę moją uwagę zwróciła niewielka kaskada na strumyku.
I po nocy powrót do domu.
Dystans dnia 112 km
Galeria z 05.11.2016: LINK
Galeria z 11.11.2016: LINK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz