Strony

piątek, 4 sierpnia 2017

Czerwcowy weekend - Dzień 4 - Już tylko powrót przez Czechy... - 18.06.2017

Jak w tytule "pozostał już tylko powrót"... bardzo długi powrót ponieważ do pokonania mamy niemal całą Republikę Czeską. Do przejechania mam grubo ponad 200 km, a raczej niewiele będzie brakować do 300 km. Grzesiu to ma coś pod 350 km..., lekko więc nie będzie tym bardziej, że na ten dzień zapowiadają powrót wysokich temperatur :D

Mimo iż czasu dzisiaj będzie nam ciągle trochę brakować to z wyruszeniem w drogę jakoś zbytnio się nam nie śpieszy. Startujemy jakoś przed dziewiątą ;)



No początek mamy dłuuuuugą prostą do Pohořelic. Dokładnie tak samo wracaliśmy w zeszłym roku jadąc z Chorwacji. Trasa monotonna, pagórkowata. Jedziemy jednak dość szybko. Liczyliśmy też, że jak zmieniliśmy kierunek jazdy do będzie nam pomagać wiatr, ale ten jak nazłość po dwóch dniach zupełnie ustał. Dobrze chociaż, że nie odwrócił kierunku skąd wieje ;)

W Židlochovicach stoi ładny pałacyk. W tym miejscu stała kiedyś twierdza wodna. W drugiej połowie XVI wieku obiekt przebudowany przez Żerotinów na renesansowy pałac. W latach 1720–1729 obiekt przechodzi kolejne przeobrażenie architektoniczne, tym razem w barok.



Podjeżdżamy pod klasztor benedyktynów w Rajhardzie. Jest on jednym z najstarszych klasztorów na Morawach. Został założony w miejscu Wielkomorawskiego grodu w roku 1045. Obecny barokowy wygląd pochodzi z lat 1721-1746.



Z racji dość sporego dystansu, który mamy do pokonania darujemy sobie Brno. W tak dużym mieście stracilibyśmy sporo czasu. Wybieramy pierwszą lepszą trasę rowerową wiodącą w kierunku północnym. Lepiej trafić nie mogliśmy. Trasa wiedzie wzdłuż rzeki Svitava. Gdy opuściliśmy już administracyjne granice Brna robimy sobie przerwę bo w tym upale jest ona bardziej jak wskazana, a na takich przerwach trzeba uzupełniać płyny !





Przejeżdżamy przez Adamov. Tu popełniamy mały błąd nawigacyjny. Zamiast jechać wzdłuż rzeki po wyznaczonej trasie rowerowej to jedziemy główną drogą. Później okazuje się iż musimy zaliczyć konkretny podjazd. Za to po drodze mijamy starą Adamową hutę. Została ona wybudowana przez Lichtensteinów na początku XVIII wieku.




Ta okrężna i znacznie dłuższa droga okazała się być pechowa. Nie dość, że mieliśmy ciężki podjazd to z kolei na stromym zjeździe łapię jedynego kapcia podczas tego wypadu. Tak to jest jak się jeździ na prawie łysych oponach..., chociaż nie, taki gwoźdź spokojnie przebiłby nową oponę z bardzo grubym bieżnikiem. Przy okazji wymiany dętki wypijamy po piwku. Podchodzi też do nas jedna pani z domu obok z zapytaniem czy nie chcemy czegoś do picia..., piwo też ma ;)

Przynosi mi nawilżone chusteczki bym mógł umyć umorusane dłonie po wymianie dętki :)



Przejeżdżamy przez Blansko. Osobiście liczyłem na coś więcej, a miasto okazało się być mało interesującym.


Myślałem, że trasa, którą wybraliśmy będzie ciekawsza, a tu taka lipa. Dopiero przed 16-stą docieramy do Boskovic. Byłem tu, ale padał wówczas ulewny deszcz co spowodowało iż oprócz samego rynku nic innego nie zobaczyłem. Teraz zostawiam Grzesia na dole, a sam podjeżdżam pod ruiny zamku, którego pisana historia rozpoczyna się w XIII wieku.





Poniżej znajduje się pałac , który wystawili Dietrichsteinowie w latach 1812-26.



I jeszcze kilka dokumentacyjnych zdjęć w rynku i możemy jechać dalej.




Jedziemy na północ. Po przeszło godzinie podróży docieramy do Jaroměřic. Przy drodze stoi pomnik ku czci poległym w obu wojnach światowych. Bardziej w bocznej drodze stoi sporych rozmiarów kamienny krzyż pokutny.




Przytrafia się kolejny pech, strzela mi szprycha w tylnym kole, a ja nie zabrałem tym razem zapasowych :/ Jeżeli nie pęknie więcej to spokojnie dotrę do domu ;)

Poruszamy się podrzędnymi drogami. Docieramy do Biskupic. Gdzieś w pamięci pozostało mi, że jest tu jakiś pałac. No i jest. Barokowy obiekt obecnie wygląda mało ciekawie, ale widać, że coś się tutaj dzieje i może pałac odzyska swój dawny blask. Jak na razie uporządkowany został teren wokoło.




Teraz szybki przejazd do Morawskiej Trebovy. Powiedziałem sobie, że jak będzie okazja to odwiedzę ponownie to miasto. Nie sądziłem jednak, że nastąpi to tak szybko ;)

Przede wszystkim chciałem sfotografować renesansowy portal południowej bramy pałacu będący jednym z najstarszych zabytków okresu renesansu w Europie Środkowej. Portal pochodzi z 1492 roku.


Dzisiaj dziedziniec pałacowy niemal pusty nie to co ostatnio gdy odbywała się tu jakaś impreza, a na środku stała scena ;)



Następnie bardzo długa droga do Zabrehu, dokładnie taka sama jak jechałem całkiem niedawno. Trasa znana i wiem, że jedzie się nią bardzo szybko, a my musimy przemieszczać się szybko bo zbliża się zachód słońca.


Grzesiu próbuje "odpalić" lokomotywę, a że to się nie udaje to zmuszeni jesteśmy jednak jechać dalej na rowerach ;) O zachodzie słońca pozostaje mi do pokonania 80 km, ale standardowo trzeba przebić się przez Wysoki Jesionik.



Opalenizna po tych czterech dniach chyba lepsza jak po dwóch tygodniach zeszłorocznego wypady na Chorwację ;)



Tym razem przejechanie Jesioników idzie całkiem dobrze. Do domu docieram około pierwszej w nocy, a Grzesiu do Opola po trzeciej. Pozostałe szprychy wytrzymały ;)

Trochę statystyk...

Statystyki dzień 4

Całkowity pokonany dystans

Wypad oczywiście należy zaliczyć do udanych ;) Więcej zdjęć można obejrzeć pod adresem:

https://photos.app.goo.gl/klOSqZcaKjy5uPU43


Koniec


2 komentarze:

  1. Te białe fragmenty nóg biją po twarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem ostatnio trochę wyrównać tę opaleniznę, ale tylko powiększył się kontrast :P

      Usuń