Tym razem nic nowego nie wymyślałem. Po prostu zdecydowałem, że zrealizuję zeszłoroczny plan, z którego zrezygnowaliśmy. Co, gdzie i jak będzie w kolejnych częściach, a będzie tego tradycyjnie dość sporo.
Od początku zakładałem, że będzie to wypad w starym stylu czyli samotny. Oczywiście fajnie mieć kompana na takim wyjeździe bo to ułatwia wiele rzeczy, ale dla mnie zawsze najlepszą opcją będzie jednak samotny wypad. I nie pytajcie dlaczego bo odpowiedź będzie bardziej skomplikowana niżby to się mogło wydawać...
Tym razem termin wypadu był mi znany bardzo wcześnie i spokojnie mógłbym poczynić jakieś przygotowania, ale po co ? ;) Dopiero na dwa dni przed wyjazdem serwis roweru no i wstępne pakowanie. Oczywiście jak to zwykle bywa na wyjazd zabieram wiele zbędnych rzeczy bez których mógłbym się najzwyklej w świecie obyć. Też tak macie ?
Postanawiam wystartować wieczorem w piątek, ale oczywiście nie udało się tego zrobić. Dopiero w okolicach drugiej w nocy ruszam w trasę. I dla odmiany pierwszy dzień będzie w całości przez Polskę !
Chciałem opuścić woj. opolskie przed wschodem słońca i to mi się udało. Słońce wychyla się zza horyzontu gdy jestem w Pogrzebieniu k. Raciborza. Mam przejechane około 100 km, więc dalej będzie już spokojna jazda ;)
Kieruję się na Pszów. Mijam nieczynną kopalnię węgla kamiennego "Anna", która definitywnie została zamknięta w zeszłym roku. Centrum Pszowa całkiem fajnie zagospodarowane. Bazylika Narodzenia NMP pochodzi z lat 1743-1747.
Następnie przejazd przez Wodzisław Śląski. Robię tylko dwa zdjęcia na rynku i lecę dalej na Jastrzębie Zdrój. Nad A1 przerwa śniadaniowa...
Pierwotnie chciałem podjechać do centrum w Jastrzębiu, ale w ostatniej chwili zdecydowałem się ominąć miasto obwodnicą. Trochę dziwne dla mnie, ale ruch na obwodnicy zerowy !
Po kilku kilometrach odbijam na Strumień. Właśnie takie niewielkie miasta mi się najbardziej podobają.
W rynku stoi rokokowy ratusz pochodzący z 1628 roku. Jednak parking w tym miejscu bardzo szpeci główny plac w mieście.
W parku miejskim bije źródło solanki. Solankowe złoża w Zabłociu zostały odkryte w 1891 roku przez austriackich geologów poszukujących węgla kamiennego.
W parku jem drugie śniadanie i lecę na Bielsko. Podjeżdżam nawet do centrum, ale ruch tam tragiczny i możliwie najszybciej jak się da uciekam stamtąd. Jadę na południe. Z góry wiedziałem, że okrążę jezioro żywieckie od północy. Jadę przez Łodygowice i Zarzecze. Droga podrzędna, a dla odmiany ciągnie tędy sznur samochodów. Przejazd przez zaporę i pauza w cieniu dębowego lasu. Słońce daje już o sobie znać prażąc niemiłosiernie.
Prawie 2,5 godziny zajmuje mi dotarcie do Suchej Beskidzkiej. A gdy tam już dotarłem to wypadałoby podjechać pod Zamek Suski. Już wiele razy mówiłem sobie, że to zrobię, ale nigdy nie było na to czasu ;)
Okazała renesansowa rezydencja magnacka powstała w latach 1608 - 1614. Dokonano tego za czasów Piotra Komorowskiego. Obecnie zamek suski to piękna, renesansowa rezydencja - trójskrzydłowa z czterema wieżami, zgrupowana dookoła prostokątnego, obszernego dziedzińca. Zamek zdobią arkadowe krużganki, przypominające te na Wawelu.
Przez Jordanów jadę do Skomielnej Biała. I dalej do Nowego Targu krajową czyli osławioną "zakopianką". W dali majaczą Tatry, ale przejrzystość powietrza w tym upale nie należy do najlepszych. Dodatkowo widać, że zaczynają się tworzyć nad górami chmury burzowe.
Za Nowym Targiem dłuższa pauza z widokiem na Tatry. Czas mam całkiem dobry, a pokonany dystans zbliża się do tego jaki zakładałem na ten dzień.
W Białce Tatrzańskiej chciałem zjeść kolację w jakiejś knajpie, ale widząc te tłumy spacerujące ulicami i oblegające stoliki kawiarni czy restauracji daruję sobie. Robię tylko zakupy w sklepie, w którym zresztą stoję sporo czasu w kolejce do kasy.... Dodatkowo obciążony zapasami podążam ku granicy ze Słowacją. Gdzieś w dali zaczyna grzmieć. W obawie przed burzą dzień kończę na dawnym przejściu granicznym. Zresztą dystans już spoko no i miejscówka na tyle dobra, że mogę rozwiesić hamak pod dachem :)
statystyki dzień 1 |
Galeria: https://photos.app.goo.gl/YwPoRz9VSRNAmNR82
Kolejna część relacji --->
cdn
Właśnie byłam ciekawa czy na tegoroczny eurotrip wybrałeś się sam czy z towarzystwem :) Cyferki na końcu jak zawsze imponujące. Widzę, że hamak na dobre zagościł jako metoda na nocleg. Fajne hamaki i dodatki produkuje polska firma LESOVIK. Sama zbieram teraz kasę na ultralekki tarp jaki mają w ofercie. Czekam na ciąg dalszy relacji! Pozdro! :)
OdpowiedzUsuńJa sobie sprawiłem hamak jakiejś indonezyjskiej firmy. Jest tańszy jak polski odpowiednik. W połączeniu z moskitierą i płachtą biwakową to genialne rozwiązanie na nocleg.
UsuńTrzy tygodnie? To chyba będzie rekordowy wyjazd? :D
OdpowiedzUsuńTak 22 dni czyli rekordowo długi wypad ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZamek w Suchej ma część nieco starszą niż początek XVII wieku. Tak się składa, że zrobiłeś ujęcie na którym doskonale to widać. Chodzi mianowicie o kasztel Kacpra zwanego "Suskim" wybudowany circa 1554 roku. Później do kasztelu doklejano kolejne fragmenty. Na zdjęciu w linku wyróżniłem fragment o którym mowa.
OdpowiedzUsuńhttps://zapodaj.net/631b381d0536f.jpg.html
Niektórzy narzekają, jak mają przejechać 300 km autem... Szacun Robert!
OdpowiedzUsuńPowoli, jak będę miała chwilę relaksu podążę Twoim tegorocznym śladem :)
W takim bądź razie zapraszam. Dzięki :)
Usuń