Później jest już tylko lepiej w szczególności na stromym podjeździe w Ramzovej gdzie w intensywnych opadach śniegu problem z podjechaniem ma kilka wypasionych samochodów. Jakoś bardzo się nie zdziwiłem, że wszystko na polskich rejestracjach. Matiz razi sobie z tym podjazdem bardzo dobrze. Zajmujemy ostatnie miejsce na darmowym parkingu i szybko ruszamy w kierunku Petřikova. Na nartach w tych okolicach nie byłem od trzech sezonów....
Według dostępnych informacji wiemy iż trasy narciarskie w okolicy były przygotowane dzień wcześniej, więc jazda na biegówkach powinna być samą przyjemnością. Suniemy wśród wielu narciarzy ponad miejscowością. W pewnym momencie decydujemy się jednak zjechać do Petřikova. Droga, którą wybraliśmy wiedzie przez jakieś prywatne posesje...
Dalej odbijamy na szlak czerwony. Robi się prawdziwa zimowa sceneria :)
Inna sprawa, że na tej trasie są zupełne pustki. Dopiero na skrzyżowaniu szlaków "Pod Hrebeňákem" mijamy się z kilkoma osobami idącymi w kierunku schroniska na Paprsku. Tu też krótka przerwa....
Trasa, którą biegniemy zawiedzie nas do miejscowości Velké Vrbno. Przecinamy stoki narciarskie w górnej części miejscowości, przekraczamy drogę i kontynuujemy po trasie niebieskiej. W tym miejscu jest ona trochę bardziej wymagająca. Spotykamy również zdecydowanie więcej narciarzy aniżeli wcześniej.
Prawie cały czas pada śnieg, który niestety zasypuje ślady i narty bardzo się kleją mimo iż jest kilka stopni poniżej zera. Czasami też jest jakiś przebłysk słońca. Na polanie na stokach Větrova wyciągam drona....
Niestety pomyliliśmy trasę i trochę nadłożyliśmy drogi..., chociaż może to i dobrze bo był to chyba najbardziej widokowy odcinek trasy ;)
Wracamy na właściwą trasę. Ośnieżone świerki robią naprawdę duże wrażenie !
Postanawiamy wcześniej aniżeli było w planach zawitać do chaty Paprsek. Niestety widząc kolejkę do bufetu na dobre pół godziny odpuszczamy....
Wracamy do pierwotnych zamiarów czyli najpierw pojeździmy, a na obiad wpadniemy na koniec gdy będzie już znacznie mniej ludzi. Robimy trasę "Malý Šengen". Zjeżdżamy do chatki "Medvědí bouda". Było trochę stromo i niebezpiecznie. Jednak obyło się bez wywrotki ;)
Dość długi podjazd do granicy państwa całkiem niedaleko szczytu Rudawca 1106 m. Kawałeczek wzdłuż granicy, a następnie na polską stronę przez rezerwat "Puszcza Śnieżnej Białki".
O dziwo po polskiej stronie trasa narciarska jest w znacznie lepszym stanie aniżeli po czeskiej. Ze względu na późną porę i zapadające ciemności robię już coraz mniej zdjęć.
Wracamy na czeską stronę tak pomiędzy Brouskiem, a Travną Horą. Przez ten drugi szczyt przejeżdżamy gdy jest już zupełnie ciemno. W gęstych chmurach zjeżdżamy do chaty na Paprsku.
Wstępujemy do chaty na późny obiad. Zrobiło się znacznie luźniej. No i nie trzeba stać w kolejce bo o tej godzinie obsługują już przy stoliku. Piwo po takim wysiłku smakowało wybornie, a i gulaszowa była bardzo dobra :)
Oczywiście to jeszcze nie koniec dnia bo przecież trzeba wrócić do Ramzovej, a to ponad osiem kilometrów przyjemnego zjazdu !
Udało się dość solidnie zmęczyć tego dnia. Pokonany dystans to około 40 kilometrów. Wojtek zrobił kilkaset metrów więcej ode mnie ;)
Tak wyglądała nasza trasa: https://mapy.cz/s/2m0E1
No i na koniec link do galerii ze zdjęciami: https://photos.app.goo.gl/8pF0u9TSO9o6uha73
Plus dla Ciebie za mapkę 😁
OdpowiedzUsuńI na co mi jakieś gpsy :D
UsuńSpadłem z krzesła...Ty robiący zdjęcia smartfonem, w życiu bym nie uwierzył :D
OdpowiedzUsuńWcześniej nie robiłem zdjęć smartfonem bo takowego nie posiadałem ;)
UsuńTo jak masz smartfona to jeszcze kijka do selfie musisz mieć :)
UsuńTeż jestem w szoku z tym telefonem :D
OdpowiedzUsuń