Oczywiście pomysłów na trasę nie mam żadnych. Jedyne co chciałem osiągnąć to dystans 300 kilometrów... Do tej pory maj bardzo nas rozpieszczał temperaturami, ale tego dnia jak na złość było cholernie zimno ! O szóstej rano termometr wskazuje niewiele ponad sześć stopni. Po 15 kilometrach tracę czucie w palcach stup. Oczywiście im później tym temperatura miała być wyższa jednak był to chyba najchłodniejszy dzień w maju.
Dzisiaj będę improwizować to znaczy trasę będę wybierać na bieżąco. Na początek udaję się do Głogówka. Poprzednim razem gdy odwiedziłem to miasto niemal cala okolica rynku była w remoncie. Będąc tam o tak wczesnej porze dnia liczyłem na spokój w mieście, a że jest ładna pogoda to oczywiście i na ładne zdjęcia :)
To położone w zachodniej części Górnego Śląska miasto jest bardzo ciekawe zarówno dzięki zabytkom tu znajdującym się jak i za sprawą historii. Bo chociażby w 1655 r. w czasie potopu szwedzkiego znalazł tutaj schronienie król polski Jan Kazimierz wraz z rodziną oraz świtą, a Głogówek stał się przez pewien czas nieoficjalną stolicą polski ;)
Główny plac w mieście jest dość obszerny. Pośrodku stoi późnorenesansowy ratusz datowany na 1608 rok. Wkoło rynku kamienice z XVIII oraz XIX wieku.
Bezpośrednio do rynku przylega zespół klasztorny franciszkanów z XIV/XV w. – XIX w z kościołem św. Franciszka.
Gotycką kolegiatę św. Bartłomieja tym razem sobie daruję ponieważ sporo mieszkańców miasta właśnie tam zmierza na poranną mszę. Za to kieruję się do zamku Oppersdorffów. Obiekt składa się z dwóch części: zamku górnego i dolnego. Jest to dawna rezydencja książęca i rycerska, długoletnia siedziba rodu Oppersdorffów. Obiekt jest przykładem architektury rezydencjonalnej i obronnej na Górnym Śląsku.
Kilka lat temu miałem okazję zwiedzić wnętrza obiektu. Było to jeszcze przed rozpoczęciem remontu. Obecnie miasto powoli, ale sukcesywnie prowadzi remont zamku i prędzej czy później obiekt odzyska swą dawną świetność(przynajmniej mam taką nadzieję).
A teraz ten tego..., no.... trzeba wymyślić dalszą trasę. Kolejny cel już sobie znalazłem. Jest to niewielka miejscowość już w województwie śląskim - Łubowice. Teraz tylko którędy tam dojechać... Tak sobie przeglądam mapę i widzę kilka pałaców po drodze. Może warto je zobaczyć ? Może i tak. Problem w tym, że trafiam na takie, które są własnością prywatną i dostępu strzeże wysokie ogrodzenie. Np. w miejscowości Jastrzębie. Innym obiektem jest ten znajdujący się we wsi Modziurów. Jedyne co mi się udało to przeczytać tablicę informacyjną na temat tamtejszego obiektu i to tyle bo drogę zagrodził mi szlaban, a na tablicy napisano, że by zobaczyć pałac trzeba wystarać się o zgodę właściciela, ale żadnej informacji czy też numeru telefonu gdzie tego można dokonać nie ma :/
Za to tereny, przez które jadę są naprawdę malownicze...
Docieram do wcześniej wspomnianych Łubowic. Miejscowość tą odwiedziłem jakieś 12 lub 13 lat temu.
Joseph von Eichendorff to urzędnik pruski, tłumacz oraz poeta epoki romantyzmu. Urodził się w Łubowicach w 1788 roku wówczas Lubowitz. Rodzina Eichendorff posiadała tam majątek ziemski wraz z pałacem. Tu spędził dzieciństwo. Po skończeniu studiów wstępuje do armii pruskiej, ale był to dość krótki epizod. Po służbie wojskowej obejmuje stanowisko urzędnicze i tak do emerytury wędruje pomiędzy Malborkiem, Królewcem, a Berlinem. W 1855 roku przenosi się do Nysy by opiekować się chorą żoną mieszkającą u ich córki. Sporo czasu spędza również w Javorniku. Umiera w Nysie w 1857 roku i zostaje tam pochowany na cmentarzu Jerozolimskim.
Obecnie w Łubowicach znajdują się tylko ruiny pałacu rodziny von Eichendorff, który zniszczony został podczas działań wojennych w 1945 roku.
W latach dziewięćdziesiątych XX w. odnowiono stary cmentarz na którym odnaleźć można grób zmarłych rodziców poety. Zebrano tu wiele ocalałych nagrobków, płyt nagrobnych i rzeźb oraz ustawiono obelisk z podobizną Josepha von Eichendorffa.
Pora jechać dalej. Na niebie przybywa dość szybko chmur i mimo dość niskiej temperatury zbiera się na burzę. Na szczęście udało się ją ominąć. Szybko przejeżdżam przez Racibórz robiąc tylko jakieś małe zakupy i kontynuuję jazdę na południe po prawej stronie Odry.
Dziś na mojej trasie trafi się kilka drewnianych kościołów. Pierwszy z nich znajduje się w miejscowości Łaziska. Świątynia wzniesiona w latach 1466-1467, jest jednym z najstarszych kościołów drewnianych na Śląsku i w całej Polsce. Oczywiście chodzi o takie zachowane do naszych czasów, więc całkiem niezła perełka !
W Gołkowicach jest kolejny, ale tamten jest znacznie młodszy bo z drugiej połowy XVIII wieku.
W Gołkowicach również przekraczam granicę z Republiką Czeską i kieruję się na Karwinę. Miasto do tej pory zawsze brałem tranzytem nie zatrzymując się tu w ogóle (no nie licząc zakupów ;) ), A przyłączony do miasta w 1948 roku Frysztat ma bardzo ładny rynek !
Bezpośrednio do rynku przylega zabytkowy pałac obecnie w stylu empire/klasycyzm. Natomiast jego początki to XIII wiek. Przy pałacu bardzo rozległy park, a w nim sporo ludzi. Zrobiło się już na tyle ciepło, że mogę ściągnąć długie gacie :P
Karwina stanowi znaczący ośrodek kulturalno-oświatowy mniejszości polskiej w Czechach. W mieście żyje około 8% obywateli narodowości polskiej. Wiele okolicznych wsi ma dwujęzyczne tablice z nazwą miejscowości.
Przydrożne pomniki poświęcone poległym w wojnach światowych są również dwujęzyczne.
Podążając oznakowaną trasą rowerową nr. 6005 docieram do miejscowości Sedliště. Tu znajduje się kolejny drewniany kościół. Kościół Wszystkich Świętych pochodzi z 1638 roku.
Teraz już przysłowiowy rzut beretem i jestem we Frýdek-Místek. Pierwsze wzmianki o mieście pochodzą z przełomu XIII/XIV wieku (wieś zwana Friedeberg). To tutaj przebiegała granica pomiędzy Śląskiem a Morawami. Mistek znany jest z tego, że jako jedyne miejsce w Czechach, w październiku 1938 r. stawiało opór hitlerowcom. W 1943 r. doszło do połączenia Frydku z Mistkiem. Na frydeckim rynku znajduje się zamek książąt cieszyńskich.
W krajobrazie miejskim wyróżnia się Bazylika Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny.
Czasu mi ubywa coraz bardziej. Jest późne popołudnie, a ja jestem tak w połowie dzisiejszego dystansu. Muszę podkręcić sporo tempo jazdy by nie dotrzeć do domu w nocy. Obczajam trasę tak by była najłatwiejsza i najszybsza. Gdzieś po drodze w miejscowości Stará Ves ładny renesansowy pałac. Obecnie w remoncie.
Przekraczam Odrę i przemierzam rozlewiska gdzie znajduje się wiele stawów rybnych. Postanawiam jeszcze raz skorzystać z drona. Widoki są przednie. W zasadzie im później tym przejrzystość powietrza jest coraz lepsza :)
Postoje ograniczam coraz bardziej i od razu widać to na liczniku gdzie zdecydowanie szybciej zaczęły przybywać kilometry. Z jednym małym błędem nawigacyjnym docieram do Hrabyně. Już jest po zachodzie słońca, ale dalszą trasę znam niemal na pamięć. Mimo, że to droga krajowa to ruch na niej znikomy, a w zasadzie żaden bo prawie do samej Opawy nie mijam się z żadnym samochodem ! Wszystko za sprawą nowo otwartej drogi ekspresowej Opawa-Ostrawa.
Widoki na Sudety Wschodnie są genialne i aż szkoda że nie mam ze sobą większego zoomu :/
Z Opawy do domu mam niespełna 70 kilometrów, które udaje się pokonać w wyjątkowo rekordowym czasie dwóch godzin ! Już dawno tak mi wiatr nie pomagał w jeździe na rowerze :D
Miało być tego dnia 300 km i było nawet trochę więcej :)
Dystans dnia 324 km.
Tradycyjnie więcej zdjęćw galerii: https://photos.app.goo.gl/xs9QwK4ubKWxjMaW8
spory dystans, zazdroszczę kondycji i sił
OdpowiedzUsuńale tak cały dzień bez piwa??
OdpowiedzUsuńNiezajrzałeś do galerii, a tam widać, że jednak kilka wypiłem ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń