Rychlebska 50 to długodystansowy rajd pieszy organizowany jest w Javorniku już po raz dziesiąty, dziesiąty po reaktywacji tej imprezy. Jej początek tak naprawdę sięga roku 1974, a przerwana organizacja na kilkanaście lat miała miejsce w latach 90tych. Oprócz tytułowej 50tki uczestnicy mają do pokonania również trasy o długościach 7, 20, 30 oraz 40 km. Wszystkie trasy biegną przez Góry Rychlebskie lub jak kto woli Góry Złote. Dwa lata temu wziąłem udział w tej imprezie, ale wówczas najdłuższym dystansem do pokonania było 40 km...
Organizacja, z tego co pamiętam była tu na naprawdę wysokim poziomie o czym świadczy np. fakt iż zapisując się na udział w tym rajdzie otrzymujemy kartę zgłoszeniową w języku polskim, zresztą mapę i opis trasy również jest w języku polskim :)
Oczywiście nie mogło być inaczej jak wybór tej najdłuższej trasy. Jak się bawić to na maksa!
Dość liczną ekipą "Dzikusów z Pogranicza" stawiamy się w miejscu startu czyli w strzelnicy koła łowieckiego. Wypełniamy karty zgłoszeniowe i ruszamy na trasę z półgodzinnym opóźnieniem ;)
Na dzisiejszy dzień zapowiadane są burze co jest zresztą standardem na tej imprezie ;) Powietrze jest gęste, cały się pocę mimo, iż szlak czerwony w początkowej fazie jest mało wymagający.
Po niespełna pięciu kilometrach docieramy do pierwszego punktu kontrolnego zlokalizowanego przy leśniczówce.
Kolejne dwa i pół kilometra to kontynuacja wędrówki po czerwonym szlaku. Po zejściu z drogi asfaltowej robi się stromo, a i szlak zniszczony przez ciężki sprzęt. Na stromym podejściu człowiek niesamowicie się poci. Chętnie bym wskoczył w jakiś strumień. Niestety żadnego nie ma w okolicy, a tarzać się w kałuży błota tak jak Lulek nie mam zamiaru :P
Odbijamy kawałek na punkt widokowy Vysoký Kámen. Jest to twór skalny, na który już w okresie międzywojennym wykuto schody, a na szczycie zamontowano barierki. Tradycyjnie gdy tutaj jestem to widoczność jest beznadziejna. Kilka fotek, kilka minut dronem w powietrzu i można ruszać dalej...
Kontynuując wędrówkę za znakami koloru czerwonego docieramy do skrzyżowania szlaków Pod Bílou skálou gdzie kolejny punkt kontrolny.
Kawałek zielonym szlakiem i odbijamy na trasę rowerową, która zaprowadza nas na przełęcz Różaniec. Tu kolejny punkt kontrolny....
Teraz wzdłuż granicy państwa wspinamy się na Borówkową Górę. Jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu bo dzieli mnie tylko 300 metrów w pionie od miejsca gdzie będę mógł się napić piwa !
Pod wieżą widokowąna Borówkowej oczywiście kolejny punkt kontrolny i kiełbasa na ciepło dla każdego uczestnika. No i piwo(ale to już we własnym zakresie ;)). Na szczycie spędzamy dość sporo czasu, chyba nawet trochę za wiele ;)
W najbardziej właściwym momencie pokazuje się słońce. Fajne będą ujęcia z drona !
Ale w końcu zbieramy się do dalszej drogi. Szlak teraz sprowadza nas do miejscowości Travna, więc wytracimy bardzo dużo wysokości, którą później będzie trzeba ponownie zdobyć. W Travnej przy knajpie kolejny punkt kontrolny. Spotykam znajomych. Niektórych to za każdym razem spotykam w tej miejscowości gdy tu jestem ;)
Oczywiście nie omieszkałem skorzystać z okazji i trzepnąłem szybkie piwo. Teraz na podejściu szybko je wypocę ;)
Idąc niebieskim szlakiem dość szybko nabieramy wysokości. W dali słychać odgłosy zbliżającej się burzy. Zaczyna padać deszcz.
Przemierzamy najwyżej zlokalizowaną część i wsi Zalesi. Jest źródełko, można uzupełnić zapasy wody, można zanurkować... Niestety zmieściła się tylko głowa, ale i tak była to niesamowita ulga od tej duchoty!
Podchodzimy na szczyt Koníček następnie schodzimy na przełęcz Černý Kout, na której punkt kontrolny. Krótki odpoczynek i ruszamy dalej już wzdłuż granicy na kolejną przełęcz - Gierałtowską. Po drodze kilka ciekawostek jak kamienne murki czy też stare słupki graniczne. Widoków natomiast niewiele bo większość trasy wiedzie przez gęsty las.
Na przełęczy kolejny punkt kontrolny i podążamy przez rozległe łąki gdzie w przeszłości ulokowana była spora miejscowość Hraničky. Powstała ona pod koniec XVIII wieku. W czasach świetności liczba mieszkańców przekraczała 250. Jeszcze przed II wojną światową żyło tu 160 osób. W 1938 roku granica zostaje zamknięta aż do 2006 roku.... Po wojnie w 1949 r. rdzenni mieszkańcy zostali wywiezieni do Niemiec(oprócz czterech rodzin). W 1950 roku zostało odremontowane kilka domostw tak by mogli się tu osiedlić nowi mieszkańcy. Jednak trudno dostępny teren, brak komunikacji oraz energii elektrycznej spowodowało, że nikt nie był tym zainteresowany. W 1959 r. wieś zostaje zburzona. Obecnie w miejscu gdzie stał kościół jest krzyż oraz tablica informacyjna....
Hraničky były częścią miejscowości Nove Vilemovice, do których właśnie zmierzamy.
Nove Vilemovice w dużej mierze również są opuszczone( w każdym bądź razie w tej górnej części) Wiele domów służy obecnie jako "dacze".
We wrześniu 1938 roku na tych terenach dochodziło do zbrojnych przepychanek pomiędzy czechosłowackimi SOS (Stráže obrany státu), a organizacją SFK (Sudetendeutsches Freikorps). „Ordnerzy” byli szkoleni w III Rzeszy do atakowania infrastruktury,
administracji, obiektów wojskowych i personelu zarówno cywilnego jak i
wojskowego na terenie Czechosłowacji. Można ich nazwać organizacją terrorystyczną.
We wrześniu 1938 roku na ziemi jesenickiej zginęło czterech mężczyzn. Jeden z nich stracił życie właśnie w Novych Vilemovicach.
No dobra, teraz na dół przez wieś. Szlak czerwony odbija do przysiółka Červeny Dul. Przemierzamy szlak wśród łąk i pastwisk. Wszędzie napotykamy przydrożne kapliczki i krzyże. Ktoś na kamieniach wypisał wiersze... Bardzo przyjemny to odcinek trasy :)
W przysiółku stoi kaplica św. Rocha. Niedawno chyba przechodziła remont.
Ekipa już od jakiegoś czasu dość sporo się nam rozciągnęła na trasie. Postanawiam dogonić liderów. Z góry nawet dałem radę zbiegać ;)
Doganiam ich niedaleko przedostatniego punktu kontrolnego na trasie dzisiejszego rajdu. Punkt zlokalizowany przy chatce zagubionej gdzieś w lesie( nie ma jej nawet na mapie). Punkt samoobsługowy. Podbijamy kartę kontrolną i podążamy do ostatniego punktu zlokalizowanego na ruinach gotyckiego zamku Rychleby.
Na ruinach tylko pieczątka, łyk wody i schodzimy do doliny Rači. Asfaltem szybko docieramy pod pięknie wyremontowaną halę taneczną. W okolicy jakiś festyn. Głośna muzyka i bardzo wiele rozstawionych namiotów.
Powoli zaczynam odczuwać trudy dzisiejszej trasy( w końcu to moja pierwsza 50 tka w tym roku ;) ). Sławek powoli zaczyna mi uciekać. Ale jak sam stwierdził to on zawsze tak na koniec jakoś przyśpiesza, więc z moim zmęczeniem jeszcze nie jest chyba tak najgorzej :P W każdym bądź razie organizatorzy postanowili nas na koniec uraczyć małym podejściem, a następnie zejściem przez łąki do mety rajdu.
Gdzieś w dali słychać i widać zbliżającą się burzę. Udaje się jej uciec :)
Na metę docieramy jako jedni z ostatnich. Dwa lata wcześniej byłem ostatni, więc nic się w tej kwestii nie zmieniło ;)
A na wszystkich dystansach rajdu udział wzięło rekordowe 346 osób !
Każdy uczestnik dostaje oprócz dyplomu pamiątkowy medal. Dla mnie nagrodą jest oczywiście piwo, które można nabyć w bufecie obok :P
Pamiątkowa fotka i można wracać do domu :)
Duża porcja zdjęć tradycyjnie w galerii:
https://photos.app.goo.gl/j9AyyASnoHHe5K1c9
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz