Dzień wcześniej brałem udział z grupą znajomych w podobnej imprezie w Javorniku. Moja pierwsza 50ciokilometrowa piesza trasa w tym roku spowodowała małe zakwasy mięśni i decyduję się na wersję rowerową Nyskiego Rajdu. Towarzystwa postanawia mi dotrzymać Sławek. Wiadomo, że rowerem pokonanie trasy rajdu zajmie nam znacznie mniej czasu aniżeli pieszo więc nie musimy się śpieszyć na start :P
W bastionie św. Jadwigi zjawiamy się jakoś o dziewiątej. Wypełniamy kartę zgłoszeniową, robimy pamiątkową fotkę i ruszamy przez miasto w kierunku jeziora nyskiego. Oczywiście obowiązkowe zapasy tego i owego w sklepie ;)
Niemal przez całą dzisiejszą trasę będą nam towarzyszyć Maciek z Natalią. W końcu nikt nigdzie dzisiaj nie będzie się śpieszyć ;)
I tak nieśpiesznie jedziemy wałami jeziora nyskiego w kierunku Białej. Odbijamy na Siestrzechowice gdzie jest zlokalizowany pierwszy punkt kontrolny na dzisiejszej trasie. Na punkcie kontrolnym poczęstunek słodkim czymś wyglądającym na małe rogaliki z nadzieniem. Pychota !
Mijamy zaniedbany pałac wrocławskiego biskupa Andrzeja Jerin i kierujemy się do miejscowości Koperniki. Pokonanie tych dwóch kilometrów pieszo asfaltem zapewne by się nam dłużyło, a tak kilka minut i ponownie podbijamy kartę kontrolną na wlocie do miejscowości, miejscowości z której wywodzi się ród słynnego astronoma Mikołaja Kopernika ;)
Następny punkt kontrolny zlokalizowany jest dopiero w Biskupowie, więc dość daleko. My natomiast postanawiamy odbić z trasy i podjechać nad zalany kamieniołom granitu w Nadziejowie. Za każdym razem gdy tam jestem poziom wody jest wyższy. Zapewne za kilka lat woda sięgnie krawędzi wyrobiska. Ogólnie to ładne to miejsce. Tutaj wypuszczam na podniebny spacer Igora ;P
Wracamy na trasę rajdu. Z Kamiennej Góry jedziemy polną drogą w kierunku Biskupowa. Mamy ładne widoki na Góry Opawskie i w ogóle na całe pasmo Jesioników.
Zgubić się na trasie nie sposób bo w tych najbardziej newralgicznych miejscach natrafiamy na odpowiednie oznakowanie trasy.
Podjeżdżamy pod klasztor w Biskupowie. Czerwone balony oznaczają, że jesteśmy na kolejnym punkcie kontrolnym. Tu tak samo jak na pozostałych punktach kontrolnych jest mały poczęstunek.
Potrzeba nam aktualnie wodopoju, więc wracamy kawałek w kierunku Burgrabic by zaopatrzyć się w miejscowym sklepie. Połowa wsi popija sobie piwko pod sklepem ;)
Z Biskupowa jedziemy trochę inaczej aniżeli pokazuje mapa. Mianowicie zamiast lasami przez dawne wyrobiska gliny w Łączkach kierujemy się asfaltami do Gierałcic by stamtąd dopiero odbić w kierunku Wilamowic.
Humory dopisują ;)
Niemal od początku zastanawialiśmy się czy uda się nam dzisiaj spotkać znajomych......, i właśnie na odcinku do Wilamowic Nyskich ich spotykamy ;)
Na początku miejscowości mamy następny punkt kontrolny. Trochę dłużej tu zabawiamy. Schodzi się dość spora grupa znajomych. Na punkcie pyszny chleb ze smalcem !
Zachodnią stroną rzeki Biała Głuchołaska jedziemy w kierunku Markowic. Sławek za bardzo się wysforował do przodu i został pojmany przez "Dzikusów" !
Z Markowic jedziemy przez rezerwat Przyłęk do Morowa. W rezerwacie przy wiacie kolejny punkt kontrolny.
Rzut beretem i jesteśmy w Morowie przy stadninie koni. Przedostatni raz podbijamy kartę kontrolną na dzisiejszej trasie. Jakiś młody ogier popisuje się na wybiegu.
Zmierzamy ku Białej Nyskiej i zlokalizowanemu tam ostatniemu punktowi kontrolnemu. W dawnym parku pałacowym panie z obsługi rajdu raczą wędrowców żurkiem. Mniam :)
Teraz pozostało nam tylko i aż dotarcie do celu rajdu czyli do bastionu św. Jadwigi.
Odmeldowujemy się na mecie i wracamy na trasę rajdu ! Zaopatrujemy się w duże ilości piwa i organizujemy "beerservice". Na wale jeziora spotykamy liderów z grona znajomych, ale mieli uradowane mordy gdy dostali do ręki wybornie schłodzone piwo ! Też bym tak był uradowany mając prawie czterdzieści kilometrów w nogach ;)
Jedziemy dalej naprzeciw pozostałym. Kto chce i przede wszystkim kto może również dostaje piwo ;)
W Białej Nyskiej wspólne zdjęcie z prezesem PTTK Tryton, który przyjechał na punkt kontrolny zjeść żurek ;)
Na wale jeziora pauza i puszczam jeszcze raz w dniu dzisiejszym Igora na spacer. Niestety gdzieś w tym miejscu zgubiłem licznik rowerowy. Nie sposób było go znaleźć i po kilkunastu minutach decydujemy się na powrót na metę rajdu.
Na mecie dłuższy popas. Kiełbasa na gorąco, pizza i coś tam jeszcze. Wszyscy uczestnicy odbierają pamiątkowe gadżety m.in. koszulka z logo Rajdu. Trzeba przyznać iż PTTK Tryton w Nysie bardzo się stara przy organizacji tej imprezy. Wszystko było dopięte na ostatni guzik mimo, że jeszcze w nocy znakowano trasę rajdu !
Bardzo polecam tą imprezę. Ja na pewno jeszcze na niej się pojawię !
Mi i Sławkowi było jeszcze mało i tak sobie zadupiami pojechaliśmy do Prudnika dokręcając do 134 kilometrów ;)
No i tradycyjnie większa liczba zdjęć dostępna w galerii: https://photos.app.goo.gl/Rs4FJXuBs2z7p5qZ8
Z ogierami tak to jest - zobaczy babę (nawet w kasku) i od raz się popisuje :P
OdpowiedzUsuńNo tak, a my zastanawialiśmy się daczego tak biega tam i zpowrotem :D
Usuń