Jest to już kolejny mój debiut w paśmie górskim, w którym jeszcze nie byłem. Bieszczady, bo o nich mowa były w planach już niemal od początku roku kiedy to postanowiliśmy z grupą znajomych, że kolejny Sylwester spędzimy na wschodnich rubieżach kraju. Skład personalny miał być dokładnie taki sam jak rok wcześniej na Szrenicy. Niestety ze względu na sprawy osobiste z wyjazdu zrezygnowali Karina z Przemkiem :(
Naszą bazą jest gospodarstwo agroturystyczne we wsi Chmiel. Z racji dużej odległości na miejsce docieramy o dość późnej godzinie. Jeszcze później kładziemy się spać. Następnego dnia mamy bardziej sprawy organizacyjne z naszym tu pobytem, więc nie będziemy musieli wcześnie wstawać ;)
Oczywiście chcieliśmy zrobić sobie jakiś spacer po okolicy Wetliny. Jednak warunki na drogach skrajnie trudne i o ile do Brzegów Górnych jakoś z problemami udało się nam dotrzeć o tyle już podjazd na przełęcz Wyżną był po prostu niemożliwy. Jezdnia kompletnie biała i bez łańcuchów można było tylko pomarzyć. Samochód stanął przed pierwszą serpentyną i zsunął się na pobocze. Coś tam jeszcze desperacko próbowaliśmy popchać, ale zjeżdżający z góry wybili nam to z głowy. Ciężko było nawrócić, więc najzwyklej w świecie obróciliśmy samochód wokół własnej osi co zobrazowało tylko jaka jest szklanka na jezdni !
Postanowiliśmy w takim bądź razie pojechać w przeciwnym kierunku do Lutowisk na zakupy....
Korzystając z chwili czasu podchodzę w ciężkim i mokrym śniegu pod ruiny tamtejszej synagogi. Obiekt ten powstał w drugiej połowie XIX wieku. Nie wyróżniał się niczym od otaczającej go zabudowy. Budynek był trochę większy od domostw. Po wymordowaniu żydowskiej ludności w czerwcu 1942 roku gestapowcy spalili synagogę. Jej pozostałości można oglądać do dziś.
W drodze powrotnej wstępujemy na obiad do Wilczej Jamy w Smolniku. Smaczne jedzenie i w rozsądnej cenie. Jednak trzeba się liczyć z tym, że czasami ciężko tam o wolne miejsce(zresztą następnego dnia sami się o tym przekonaliśmy).
Wypuszczam Juniora na podniebny spacer. Trzeba wykorzystać chwilę bez opadów śniegu i wiejącego wiatru....
Po obiadokolacji podchodzimy do nieodległej cerkwi św. Michała Archanioła w Smolniku. Świątynia została wybudowana w 1791 roku, a od 2013 wspólnie z podobnymi obiektami w Polsce i na Ukrainie została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Wieczorem robimy sobie spacer do cerkwi zlokalizowanej we wsi Chmiel. Owa świątynia wzniesiona została w 1906 r. Bardzo liczyłem na ciekawe nocne ujęcia i to się właśnie udało m.in. dzięki obfitym opadom śniegu, które nadały zdjęciom fajnego klimatu.
Wieczorem i w nocy mamy imprezę integracyjną z współtowarzyszami z agro. Szczególnie Daria z Martą były bardzo rozmowne. W sumie impreza skończyła się jakoś o świcie....
..., a tu trzeba się jeszcze chwilę przespać bo na ten dzień jest w planach wejście do Chatki Puchatka. Nie wszystkim udało się zebrać, więc jedziemy we czwórkę do Brzegów Górnych. Stawiamy samochód chyba na ostatnim wolnym miejscu parkingowym i rozpoczynamy najkrótsze podejście szlakiem czerwonym.
Na szczęście padający jeszcze chwilę wcześniej śnieg ustał i zrobiło się nawet całkiem przyjemnie. Sceneria jak z baśni i tylko brakowało nam odrobinę słońca ;)
Śniegu coraz więcej ale szlak bardzo dobrze wydeptany. Jednak wystarczy tylko zrobić krok w bok i już się człowiek zapada powyżej kolan.
Szlak staje się coraz bardziej stromy, a sceneria jeszcze bardziej piękna.
Po wyjściu na połoninę wszystko spowija mgła i zaczyna wiać niesamowicie zimny wiatr. Coraz więcej turystów mijamy na szlaku.
Chatka już niedaleko.
Okolica masakrycznie oblegana przez ludzi. Kilka fotek przy ładnie oszronionym obiekcie i wstępujemy do środka na herbatę.
Wewnątrz ścisk niemiłosierny. Po kilkunastu minutach odpoczynku(o ile stojąc można nazwać odpoczynkiem) rozpoczynamy zejście do szlakiem żółtym. Wybór był dla mnie oczywisty raz, że domkniemy niewielką pętlę, a dwa, że nie będzie tak stromo na zejściu jak na czerwonym szlaku ;)
Nawet na moment pokazało się kawałek błękitnego nieba. Jednak nie wszyscy zdążyli zrobić zdjęcie tak krótko to trwało. Później już spowiła nas gęsta mgła.
Od granicy lasu przejrzystość wzrosła i możemy się ponownie cieszyć widokiem pięknie ośnieżonych drzew. Szlak bardzo wydeptany. Tego dnia przewinęło się tutaj setki jak nie tysiące turystów. Z tego co widziałem było sporo osób kompletnie nieprzygotowanych na warunki panujące tego dnia w górach. Ja się więc nie dziwię, że co chwila słychać informacje o akcjach ratunkowych GOPR w górach jak ludzie idą w góry w tym samym obuwiu co do kościoła, a kobiety z torebkami jak na zakupy :/
Schodzimy na Przełęcz Wyżną. Wychodzi zza chmur słońce i robi się bardzo przyjemnie. Prognozy wcale nie zapowiadały przejaśnień.
Parking na przełęczy kompletnie przepełniony. My natomiast musimy zejść do Brzegów Górnych gdzie pozostawiliśmy samochód.
Widząc podjeżdżające pod górę samochody decydujemy się ponownie spróbować podjechać do Wetliny, nadaremno...., ponownie stajemy w dokładnie tym samym miejscu co dzień wcześniej :(
Ale jak to mówią "do trzech razy sztuka", więc spróbujemy jeszcze raz następnego dnia ;)
Tymczasem wracamy na agro. Dziś jesteśmy wszyscy tak zmęczeni i niewyspani po poprzedniej nocy iż za długo nie siedzimy. Chociaż i tak niektórzy wytrzymali do drugiej w nocy ;)
Galeria: https://photos.app.goo.gl/FeAy2aDRytgNE1pC6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz