Strony

poniedziałek, 3 marca 2025

Rowerowy Eurotrip - Dzień 13 - 03.08.2024

 No i nastała sobota.... Dzień trzynasty wyprawy. Przeglądając mapę zanosi się na naprawdę ciężki dzień. Nie dość, że przyjdzie mi przebić się przez Alpy z francuskiej strony na włoską to jeszcze ma być bardzo upalnie. Już o poranku jest ciepło, choć odrobinę wilgoci w powietrzu się unosi. Za to woda w zalewie jest przyjemnie ciepła ! Zażywam kąpieli jeszcze zanim wzejdzie słońce, zjadam na śniadanie resztki, które mi pozostały i ruszam w drogę 💪😃


Dzisiejszy dzień ma być kolejnym z wysoką temperaturą powietrza. Ja jednak liczę, że jadąc przez góry będzie odrobinę chłodniej 😉 Niestety upalnie jest już od samego początku. A trasa o poranku jest całkiem przyjemna i w zasadzie niezbyt męcząca. Nachylenie terenu jak na razie nie jest wielkie.





Po około dwóch godzinach jazdy sielanka całkowicie się kończy i pora na pierwsze podjazdy i to takie konkretne !

Po lewej stronie mam jezioro zaporowe. Rewelacyjnie odbijają się ściany góry w gładkiej tafli wody. To będzie bardzo ładny i widokowy dzień 😊 




Powoli wspinam się główna drogą w kierunku Saint-Vincent-les-Forts. Mimo iż to droga krajowa to jazda jest bezpieczna.

W okolicy miejscowości osiągam największą wysokość na tym odcinku trasy. Ładne są widoki z tamtego miejsca. 





Od teraz mam kawałek zjazdu nad rzekę Lubaye. Szybko poszło.



Wzdłuż tej rzeki będę jechać jeszcze przez długi, długi czas. Pierwszy etap to przejazd do Barcelonnette.



Mam zamiar zrobić spore zakupy. Nie wiem jak będzie później ze sklepami, ale wiem jedno... Przede mną finalny podjazd dzisiejszego dnia. Jednak zanim tam dotrę minie jeszcze trochę czasu i drogi.

Barcrllonette to mieścina w dość sporej dolinie pomiędzy Alpami. To miejsce żyjące kolarstwem. Wystarczy przespacerować się po ulicach miasta i od razu zobaczymy wszędzie motywy związane z tą dyscypliną sportu. W końcu często przebiega w tych okolicach kolarski wyścig Tour de france. Znajdziemy tu wiele bardzo ciekawych podjazdów, które przyciągają w te okolice rzesze rowerzystów. Jednym z takich magnesów jest na pewno najwyższa asfaltowa droga znajdująca się w Europie - La Bonette.







Przejeżdżam przez miejscowość Jausiers gdzie drogowskazy kierują na wspomnianą wyżej najwyższą utwardzona drogę na starym kontynencie.






Po kilku kilometrach docieram do skrzyżowania gdzie zaczyna się właściwy podjazd na przełęcz Col de Larche na granicy z Włochami. I tutaj mały zonk.... Okazuje się, że dalsza jazda rowerem po głównej drodze jest zakazana o czym informują znaki. Muszę szukać alternatywy..... 





Wybieram trasę rowerową MTB biegnąca równolegle po przeciwnej stronie rzeki. Niestety jest ona bardzo wymagająca i przebiega znacznie wyżej od drogi asfaltowej. Miejscami jest tak stromo, że muszę wpychać rower po luźnym kamieniu. Jest strasznie gorąco w tym palącym słońcu. Dobrze, że czasami jedzie się lasem gdzie mam odrobinę osłony przed promieniami słonecznymi.







Zjeżdżam do Meyronnes by dalej jechać już główna drogą. Alternatywy dalej już nie ma. I o zgrozo okazało się iż rowerzyści tą drogą gdzie jest zakaz jednak jeżdżą.... , a ja głupi nadłożyłem drogi i straciłem dużo czasu oraz energii ☹️



Finalnie docieram na przełęcz. Wysokość 1996 m n.p.m. Będzie to najwyższy punkt osiągnięty podczas całej wyprawy. Tutaj kilka fotek na granicy i kolejne nad jeziorem po stronie włoskiej. O tej porze dnia wielu właścicieli kamperów rozkłada się w okolicy na najbliższą noc 😉







Rozpoczynam zjazd w dół. Kierunek Cuneo. Czeka mnie długi odcinek bo przeszło 60 kilometrów. Powinno być szybko bo w końcu mam w dół. Początek jest bardzo stromy i kręty do Berzesio. Mimo późnej godziny mam nadzieję trafić jakiś czynny sklep bo wszystko mi się skończyło.




Znajduje się tu ośrodek narciarski. I teraz poza sezonem zimowym parking przy wyciągu zamienia się w camping gdzie stoi kamper obok kampera. Stoi tego tyle żeby nie skłamać.... ze dwieście sztuk. I powiem szczerze, że zero prywatności i przede wszystkim ciszy bo te samochody stoją z 1-2 metry od siebie. 

Udaje się trafić na otwarty niewielki sklep. Ruch jest spory bo jednak w okolicy tłum turystów. Od razu widać, że ceny niektórych produktów są niższe aniżeli po francuskiej stronie granicy. Porównanie jest łatwe gdy płacimy ta sama walutą 😉

Trochę się obawiałem, że będzie problem ze sklepami, ale będąc we Włoszech nie ma z tym problemu. Bardzo dużo sklepów, które są otwarte do późnych godzin wieczornych. 

Późnym popołudniem docieram do miejscowości Vinadio. Mocno ufortyfikowane w przeszłości.







Do Cuneo docieram dość szybko bo poniżej 3 godzin startując z przełęczy na granicy FR/ITA. Taki był plan by pokręcić się po mieście jeszcze za światła dziennego. I choć zachód słońca miał miejsce już chwilę zanim tam dotarłem to udało się to co zaplanowałem. Oczywiście zrobiłem jeszcze jakieś niewielkie zakupy i mogę jechać dalej. Na wylocie kupuje dwa kebaby na kolację. Cena połowę niższa niż zapłaciłem w Avignone.....




Dzisiejszy dzień kończę w okolicy miejscowości San Sebastino niedaleko na południe od miasta Fossano.

Trochę był problem ze znalezieniem miejscówki, ale ostatecznie robiłem się w sądzie owocowym 💪

Trasa na najbliższe dni zanosi się na bardzo płaską, a że to Włochy to można się spodziewać i wysokich temperatur. Przede mną są do pokonania całe północne Włochy i to w dodatku w najszerszym możliwym miejscu 😉

Mapa dzień 13: 


Statystyki Dzień 13:

Dystans:               183,52 km

Czas jazdy:            11:50:41

Średnia:                15,49 km/h

Max:                      62,00 km/h

Suma podjazdów: 2020 m

Wys. max.:            2005 m n.p.m



cdn

3 komentarze:

  1. Zjadłbyś jakieś mule albo pizzę, a nie ciągle kebaby :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wcinałem ciągle kebabów. Tylko trzy razy ;) Jeszcze przedostatniego dnia zajadem jednego w Czechach.

      Usuń
  2. Przeszło 60 km poniżej 3 godzin? Trochę szybciej niż wyszło nam w swoim czasie Pradziad-Nowy Świętów ;)
    Taka zwyczajna droga i nagle zakaz dla rowerów? Pewnie bym ryzykował.
    Ładnie dzisiaj. Zdjęcie nr 11-takie widoki kojarzą mi się z Hiszpanią. Ta wieża na skale parę zdjęć dalej-niezwykła.

    OdpowiedzUsuń