Na szczyt docieramy trochę wcześniej aniżeli czas tabliczkowy. Szybko rozkładam sprzęt bo od zachodu już widać nadciągające chmury. Chcę pstryknąć kilka fotek zanim księżyc schowa się za chmurami. Jako pierwsze fotografuję oczywiście Tatry, a te są całkiem dobrze widoczne w świetle księżyca. Na zdjęciach wygląda to oczywiście znacznie lepiej ;)
Nie mija nawet pół godziny po naszym dotarciu na szczyt jak księżyc chowa się za wysokie piętro chmur. Teraz niestety trzeba już ustawiać migawkę aparatu na dłuższy czas naświetlania. Mogę też skoncentrować się na innych kierunkach.
Później następuje chwilowa drzemka. Ze snu wyrywa mnie klapnięcie "lustra" w aparacie. Dobrze to bo jest już dostrzegalna delikatna łuna świtu na horyzoncie ;)
Zabawa w fotografowanie trwa w najlepsze. Im jaśniej tym inaczej wychodzą zdjęcia. Zmieniają się również warunki pogodowe. W doliny nadciągają niskie chmury. Ładnie to wygląda :)
W zasadzie strona wschodnia i południowa to całkiem znośna widoczność. Jedynie jeszcze na samym początku po dotarciu na szczyt można było dostrzec cokolwiek na zachód. Później od dołu podnosiła się inwersja, a od góry nadciągało coraz więcej chmur.
Tuż przed samym wschodem słońca najładniejsze widoki były w kierunku Niżnych Tatr.
W ostatniej chwili mobilizuję ociągających się co poniektórych do wspólnej fotki. Akurat wschodzi słonce.
Jeszcze kilka zdjęć i śniadanie. Po ósmej decydujemy o wyruszeniu w dalszą drogę tym bardziej, że przez Pilsko czasami przewalają się już chmury gonione przez dość spory wiatr.
Teraz obieramy kierunek na Halę Rysianka. Na Hali Cudzichowej Grzesiu znajduje jakieś grzybki i postanawia spędzić resztę dnia na grzybobraniu ;)
Z Trzech Kopców opuszczamy szlak graniczny i podchodzimy do schroniska na Hali Rysianka. W schronie planowany godzinny popas. W między czasie pogoda całkiem się psuje. Jednak nie pada.
Schodzimy na Halę Pawlusią. Na naszej drodze jest podejście na Romankę. Jest szaro i ponuro. Las bardzo zniszczony. Romankę zdobywamy gdy ta skryta była już w chmurach. Mogliby chociaż postawić jakąś tabliczkę z nazwą szczytu.
Schodzimy do Sopotni Wielkiej. Szlak na tym odcinku jest w opłakanym stanie. Droga zorana przez ciężki sprzęt do zrywki drzew. Dodatkowo duża ilość błota zalega na szlaku.
W Sopotni Wielkiej rozstajemy się z drugim Grześkiem chcąc oszczędzić mu podejścia na Halę Miziową. Z Wojtkiem widzimy już od pewnego czasu że chłopak słabnie. Z Wojtkiem gonimy kawałek asfaltem przez wieś do początku szlaku zielonego. Tabliczka mówi, że na Halę Miziową mamy 2,5 godziny.
Rozpoczynamy podejście. Im jesteśmy wyżej tym gęstsza mgła. Gdy nie pada to nawet podobają mi się takie warunki :)
Przed szczytem Gawory spotykamy Grześka" Grzybiarza" ;)
Ruszamy już wspólnie do schroniska na planowe piwo. Niestety o tej porze piwo już wysprzedane. Pozostało tylko jakieś Tyskie i ciemny Opat. Wybieramy to drugie.
Po kilku minutach ruszamy szlakiem czerwonym na przełęcz Glinne gdzie jesteśmy kilkanaście minut po piątej. Z Korbielowa zgarniamy czekającego na nas drugiego Grześka i teraz przed nami kilkugodzinna jazda powrotna do domu...
Na Pilsku byłem po raz pierwszy i muszę przyznać, że spodobały mi się widoki ze szczytu. Według mnie są lepsze aniżeli z Babiej Góry. Jestem zadowolony z wycieczki szczególnie z tego, że pogoda wytrzymała do wschodu słońca(choć przyznam, że chętnie bym okupował szczyt już od zachodu słońca). Udało się również pokonać ponad 36 km oraz 1940 m podejść.
Galeria: ========>LINK<========
Ciekawy wypad, widoczki też niczego sobie. :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie ! :)
UsuńZazdroszczę światełka na Kasprowym (jakoś tak od roku nie mogę trafić) i ekipy. Przydałaby się taka bo samemu po nocy coraz bardziej mi się nie chce a noc to taka fajna pora na włóczęgę, cisza i spokój :)
UsuńŚwiatełko na Kasprowym o ile dobrze pamiętam to udało mi się również złapać jakieś trzy lata temu z Pradziada :)
UsuńCo do nocnej włóczęgi po górach to jestem podobnego zdania. Bardzo lubię chodzić po górach nocą przy ładnej pogodzie. Świat wygląda zupełnie inaczej aniżeli jesteśmy przyzwyczajeni oglądać go za dnia ;) Przeważnie jednak chodzę sam, ale czasami jestem zmuszony na poszukiwanie transportu by się dostać w nowe i bardziej odległe miejsca. Tym razem mi się udało zwerbować ekipę z czego jestem niezmiernie zadowolony :)