Strony

czwartek, 13 listopada 2014

Hanušovická vrchovina, Wysoki Jesionik 19.07.2014

Tym razem relacja z odrobinę dłuższej wycieczki rowerowej. Cel to pokonać 200 km w ciągu jednego dnia, a kierunek wycieczki już miał mniejsze znaczenie. Start około 10tej w kierunku Jesenika. Mimo wczesnej pory, temperatura już bardzo wysoka. Czułem, iż bez dużej ilości płynów tego dnia się nie obejdzie. Pierwszą pauzę podczas wycieczki robię sobie w miejscowości Lipová-lázně. Spaceruję chwilę po nieczynnym sanatorium specjalizującym się w przeszłości w leczeniu chorób skóry. Ośrodek został założony w XIX wieku przez Johanna Schrotha.Niestety to uzdrowisko nie wytrzymało bardzo dużej konkurencji sanatorium Priessnitza w Jeseniku. 

Jesenik



Lipoválázně

Jeszcze kilka lat temu to miejsce tętniło życiem. Teraz wszystko zarasta, a ławki w alejkach spacerowych rozlatują się. Na szczęście chodzą słuchy, że jest zainteresowany kupnem uzdrowiska, więc może to miejsce odzyska dawny blask. Z Lipovéj jadę na przełęcz w Ramzovej i dalej do Brannej. Temperatura daje się we znaki na stromym podjeździe. Za Ostružną robię sobie przymusową przerwę bo jedzie właśnie peleton jakiegoś wyścigu. 



Elektrownia wiatrowa w Ostružnej

Jak tylko przemknął peleton ruszam dalej do Brannej. Przy okazji takich wyścigów zawsze można się"obłowić" zbierając wyrzucane przez zawodników bidony ;) Nie tylko ja wpadłem na taki pomysł. Spotkałem wielu rowerzystów, którzy jechali w ślad za peletonem i zbierali bidony. Mimo wszystko zawsze coś zostanie przeoczone i w moje ręce wpadło jeszcze sześć sztuk :D W Brannej tylko kilka zdjęć przy tamtejszym zamku Kolštejn, który powstał w pierwszej połowie XIV wieku. Zamek od kilku lat ładnieje za sprawą przeprowadzanych tam prac remontowych. 


Zamek Kolštejn w Brannej.

Wody mi ubywa w zastraszającym tempie, więc w Hanušovicach robię zapasy miejscowego specjału ;) Z Hanušovic jadę do Hynčic nad Moravou, a z stamtąd zniszczonym asfaltem do Kopřivnej.Po drodze uszczuplam zapasy "miejscowego specjału";-) 



Kopřivna

Z Kopřivnej szybki i przyjemny zjazd do Šumperka. Przez miasto tylko przejeżdżam. Na wylocie z miasta w kierunku Mohelnic odwiedzam cmentarz żydowski. Cmentarz jest całkiem młody bo pochodzi z początku XX wieku. Znajduje się tam zaledwie 36 nagrobków. 





W Bludovie robię kolejne zakupy w sklepie tuż obok kościoła św. Jerzego. 


Bludov - kościoła św. Jerzego.

Następnie trasa jakoś tak sama mi się układa. Jadę mniej uczęszczanymi drogami pokonując raz mniejsze, a raz większe wzniesienia. Na szczycie jednego z takich wzniesień dostrzegam ruiny zamku Brníčko górujące nad miejscowością o tej samej nazwie. Postanawiam tam podjechać, a właściwie podejść. Ścieżka wiodąca na szczyt jest bardzo stroma. 



Brníčko z XIV wieku.

Niestety pozostawiłem rower na słońcu czego efektem było puszczenie łatki. Musiałem więc kleić dętkę. Zjazd od ruin już znacznie łatwiejszy od południowej strony do wsi. Podjeżdżam na chwilę pod tamtejszy późnoromański kościół NPM. 




Kolejnymi miejscowościami na mojej trasie są Strupšín i Rohle.  

Strupšín - kaplica św. Franciszka z Asyżu. 

Rohle - kościół św. Marcina

Robi się już późno, więc podciągam tempo. Szybki zjazd do Libiny. Następnie Dlouhj Loučky

 

Libina - kościół św. Jerzego



Šumvald - kościół św. Mikołaja
Dlouhá Loučka

Wymyśliłem sobie, że do Rýmařova pojadę przez Sovinec. Miałem cichą nadzieję, że uda mi się zobaczyć tamtejszy zamek w promieniach zachodzącego słońca. Gdy dotarłem na miejsce, słońce jeszcze oświetlało bryłę zamku, ale efekt nie były taki jakiego oczekiwałem. 


Sovinec - zamek z XIV w.

Kawałek za Sovincem zastaje mnie zachód słońca. Teraz gdy nie ma już światła by robić zdjęcia, staram się jechać ciągle bez postojów. Do Rýmařova docieram po około pół godzinie. Teraz przyszła pora przedrzeć się przez Wysoki Jesionik. Jakoś bardzo wysoko nie muszę podjeżdżać, ale zawsze się męczę na tym odcinku z racji, że mam przeważnie w nogach już sporo pokonanych kilometrów. 




Tym razem poszło mi całkiem sprawnie. Może spowodowane było to tym, że na wieczór zrobiło się przyjemnie chłodno. Szybciutko przejeżdżam przez Małą Moravkę i ostatni ostry podjazd na Hvezdę(to ten parking, z którego rozpoczyna się podjazd na Ovcarnę). Teraz już tylko zjazd w dół..., no prawie. Pozostał jeszcze podjazd z Vrbna pod Pradziadem do Hermanovic. Tutaj zawsze jedzie mi się dobrze. Do domu docieram około północy. Tego dnia udało się ukręcić 206 km oraz podjechać łącznie 3547 m w pionie, więc jestem zadowolony z wycieczki. Przez cały dzień wypiłem ponad 9 litrów płynów w tym 5 piw ;) 

Galeria: LINK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz