Strony

sobota, 15 listopada 2014

Tatry 10 -12.10.2014 - Day 2


...cd

Nastała noc..., ale za to jaka! Bezchmurna i zupełnie bezwietrznie, do tego księżyc tuż po pełni, aż chce się robić zdjęcia! A nocne zdjęcia to nie taka prosta sprawa. Nie wystarczy nacisnąć spust migawki. Tutaj należy pobawić się trochę więcej w ustawieniach aparatu. Wszystko w manualnych ustawieniach. No i oczywiście najważniejsza rzecz to porządny statyw i pilot do zdalnego wyzwalania migawki. Najpierw kilka kontrolnych zdjęć, a później już te o odpowiednich parametrach, które są wymagane do efektu jaki sobie zakładamy. Ja zawsze staram się korzystać z najniższej wartości ISO co wymusza odpowiednio długi czas naświetlania kadru. W takich warunkach naświetlanie kadru trwa od 30 sekund do 30 minut...



Jako, że księżyc odbija sporo słonecznego światła to i też tym razem nie jest wymagane aż tak długi czas ekspozycji. Wystarczyło 30 sekund przy ISO 400 i f3,5 aby uzyskać taki efekt(zdjęcie rozjaśnione i lekko wyostrzone). Powyższe zdjęcie zrobione około 22-ej. Kolejny kadr wykonany gdy horyzont powoli zaczynał jaśnieć(oczywiście gołym okiem tego nie było zupełnie widać), a księżyc był już po przeciwnej stronie horyzontu.



Horyzont zaczyna coraz bardziej jaśnieć i naświetlanie kadrów wymaga coraz krótszego czasu ekspozycji. Teraz już dosłownie biegam ze sprzętem po okolicy bo warunki są bardzo ciekawe. Od południa podnoszą się coraz bardziej chmury zwiastując pogorszenie się pogody. Na północy w dolinach zalegają nisko mgły...






Wschód słońca jest coraz bliżej, a chmur coraz więcej i są coraz wyżej. Mam tylko nadzieję, że uda się zobaczyć słońce przed załamaniem pogody.  





Udało się!. Słońce wygląda zza Świnicy. Tylko pokazała się cała tarcza słoneczna, nagle podniosły się chmury zalegające w dolinach i już nic nie było widać. Najważniejsze jednak, że ten długo wyczekiwany moment czyli wschód słońca zaliczony! :)





Teraz przyszła pora zwinąć cały sprzęt i ruszyć w dalszą drogę, na Kasprowy Wierch. Oczywiście szlak jest tylko jeden - koloru czerwonego. Podążam więc mając bardzo słabą widoczność przez Małołączniak i Kopę Kondracką. Jak na razie żadnych turystów na szlaku nie spotykam tylko same kozice. W pewnym momencie wyłonił się zza chmur Giewont i przez chwilę się zastanawiałem czy nie zmodyfikować planów i tam nie pójść. A jak zauważyłem tam ciągle świeciło słońce. Postanowiłem jednak trzymać się wcześniej ustalonego planu.






W okolicy Goryczkowej Czuby mijam się z pierwszymi turystami. Im bliżej Kasprowego tym więcej ludzi na szlaku. Niektórzy zupełnie nieprzygotowani do wędrówki po górach w taką pogodę, wręcz wyglądali na zaskoczonych taką aurą.  





Na Kasprowym robię zapasy wody i ruszam w kierunku Świnicy. Jest ciągle mglisto. Dochodzi do tego bardzo silny wiatr. Momentami porywy osiągają taką siłę, że jest problem by utrzymać równowagę nie mówiąc o  poruszaniu się naprzód. Najgorzej było na przełęczy Liliowe będącej umowną granicą pomiędzy Tatrami Zachodnimi, a Wysokimi.  





Teraz przyszła pora na zdobycie Świnicy. Im wyżej tym wiatr jakby słabszy. Jednak szlak coraz bardziej wilgotny i należało bardzo uważać gdzie się stawia kroki. W końcu natrafiam na pierwsze ubezpieczenia na szlaku. Tutaj turystów sporo. Zarówno idących na jak i ze Szczytu. Był nawet moment pod samym szczytem, że czekaliśmy kilka minut aż zejdzie spora grupa przez najtrudniejszy odcinek.  





Na szczycie oczywiście widoków zero. W zasadzie to nie było widać na więcej jak 50 metrów. Po krótkim odpoczynku zejście na Zawrat. Szlak bardzo fajny. Sporo tam ubezpieczeń w postaci łańcuchów i klamer. Nie było jednak żadnego problemu z pokonaniem tego odcinka i na Zawracie jestem według czasu podanego na szlakowskazie.






Na Zawracie zgaduję się z ekipą z Poznania i Gdańska, z którymi już razem schodzę niebieskim szlakiem do Murowańca. Szlak dość trudny tym bardziej, że skała wilgotna i w niektórych miejscach zalegają płaty mokrego śniegu. Tutaj zejście zajęło nam chyba trochę więcej czasu niż było napisane na tabliczkach.  




Oczywiście robiliśmy sobie przerwy. Jedna jeszcze na najbardziej stromym odcinku. Kolejna nad Zmarzłym Stawem i jeszcze dwie nad Czarnym Stawem Gąsienicowym. Nikt nigdzie się nie śpieszył bo chłopaki nocowali w schronisku, a ja miałem zamiar zejść jeszcze dziś do Zakopanego.




Po dotarciu do schroniska wypijamy po dwa piwa przy pogaduchach i już w zupełnych ciemnościach ruszam do Kuźnic. Nie jestem sam na szlaku. Z gór schodzi sporo turystów. Wszędzie widoczne światła czołówek. Z Kuźnic szybko asfaltem do Zakopanego na zakupy i powrót do Kuźnic na nocleg "w krzakach" :)



Z rana trochę pożałowałem swojej decyzji o zejściu poprzedniego dnia z gór. Pogoda zrobiła się wyśmienita i aż szkoda było wyjeżdżać :(
Postanowiłem jednak, że wracam dziś, więc tylko krótki spacer po parku i o 08:40 odjazd do domu.  




Wyjazd był bardzo udany. Przede wszystkim zaliczyłem i zachód i wschód słońca gdzieś wysoko. Udało się ponownie pokonać dystans przekraczający 50 km. Poznać nowe szlaki i ciekawych ludzi :)

Dzień 1: LINK

Dzień 2: LINK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz