Strony

wtorek, 5 września 2017

Rowerowy Eurotrip 2017 - Dzień 3 - 24.07.2017 - Przez Węgry w upale...

<---Poprzednia część relacji...

Kolejną noc podczas wyprawy spędzam już na Węgrzech. Jest pogodnie i przyjemnie ciepło. Chętnie pospałbym dłużej, ale nie pozwalają mi na to jeżdżące od świtu ciężarówki po polnej drodze tuż obok. Pogoda o poranku wyborna. Dość szybko robi się ciepło, aż za bardzo. Ulgę od upału dają silne boczne podmuchy wiatru. Wiatr jednocześnie utrudnia mi trochę jazdę.


Po lewej stronie towarzyszy mi widok Gór Zemplińskich.


Jazda jest trochę monotonna. Zatrzymuję się tylko by zjeść śniadanie czy też zrobić jakieś zdjęcie.  W miejscowości Vizsoly jest stary nieczynny kamieniołom, a tuż obok niego żydowski kirkut.




W dali widoczna trzynastowieczna twierdza Boldogkőváralja(Szczęśliwy Kamień).


W koło widoki pól słoneczników i po niedawno wykoszonej pszenicy z balami słomy. Takie widoki bardzo lubię :)



Dość wcześnie docieram do południowych rubieży Gór Zemplińskich. Z daleka widoczna jest charakterystyczna sylwetka góry pochodzenia wulkanicznego Tokaj, a więc jestem już krainie słynącej z produkcji wybornych win. Za winem nie przepadam, ale stolicę regionu winiarskiego, którym jest miasto Tokaj chętnie odwiedzę :)




Ostatnie kilka kilometrów do miasta jadę po przyjemnej ścieżce rowerowej. Pierwsze co robię w Tokaju to dość spore zakupy(w szczególności płyny i nie o wino się rozchodzi).



Ze względu na walory przyrodnicze, architektoniczne i kulturalne oraz miejscowe tradycje winiarskie w 2002 tokajski region winiarski został umieszczony na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Miasto leży u zbiegu Bodrogu i Cisy u podnóża szczytu o tej samej nazwie.

Miasto przyjemne w odbiorze, rynek ładny, a przy mim kościół serca Jezusa z początku XX wieku.



Przy przedsionku piwnic Rakoczego stoi fontanna Bachusa. Ponoć labirynt tutejszych podziemnych korytarzy sięga 1,5 km w głąb góry. Cały system piwnic ciągnący się po dzisiejszym centrum miasta liczy sobie kilkaset lat, w niektórych piwnicach przechowywano wina już w XV – XVI wieku.


Jeszcze w domu wyznaczając trasę aplikacja poprowadziła mnie na przeprawę promową w Tiszatardos. Niestety nie mam węgierskiej waluty, a kartą raczej za prom nie zapłacę :D Szukam więc alternatywy skoro  nie chce mi się wracać do Tokaju gdzie jest najbliższy most ;) Ten błąd nawigacyjny kosztuje mnie stratę trzech godzin bo jadę wzdłuż rzeki na zachód. Ciągle w krajobrazie dominuje szczy Tokaj no i pełno w koło plantacji tytoniowych.


Robi się coraz bardziej gorąco. Częstsze robię więc przerwy. Cisę udaje się pokonać w miejscowości Tiszadob. Znajduje się tam most pontonowy.




Później jazda staje się strasznie monotonna. Okolica zupełnie płaska bo przemierzam Wielką Nizinę Węgierską. W zasadzie przez trzy godziny same nudy. Około 17tej odwiedzam  Hajdúdorog. Pogoda zaczyna się zmieniać.



Hajdúböszörmény to stolica Hajduków. Miasto znajduje się kilkanaście kilometrów na północ od Debreczyna. Zatrzymuję się na rynku. Jest ogromny. Sporo tu zieleni, kilka pomników i fontann. Niestety zaczyna siąpić delikatny deszczyk. Jak na razie nie jest on zbyt uciążliwy...





Po czterdziestu minutach docieram do Debreczyna drugiego pod względem wielkości miasta Węgier. Liczbą mieszkańców jest jednak aż ośmiokrotnie mniejszy od stolicy - Budapesztu ;) 
Nie zdążyłem dotrzeć do centrum bo właśnie łapie mnie potężna nawałnica. Przeszło godzinę siedzę pod dachem jakiejś galerii handlowej. Na drogach tyle wody, że nie widać torowisk tramwajowych. Jazda rowerem w takich warunkach to gwarantowana kontuzja. 


O  21szej uspokaja się na tyle, że mogę zajrzeć choć na moment do centrum. Deszcz jednak ciągle pada i na głównym placu w mieście pustki, tylko czasami przemknie tramwaj. W północnej części placu stoi symbol miasta - Wielki Kościół Ewangelicki.



Jest też kilka fontann. Pewnie ładnie wyglądają podświetlone nocą, ale aktualnie wszystko wyłączone.




Zrobiło się już naprawdę późno. Powoli trzeba myśleć o szukaniu miejscówki na biwak. Wiem, że będzie z tym problem bo ciągle pada deszcz. Jadę kilka kilometrów za miasto. Droga zawalona  konarami drzew po niedawnej nawałnicy. Miejscami cała jezdnia pod wodą. Decyduję się rozwiesić płachtę biwakową w lesie, a pod nią hamak....

Statystyki dzień 3


Galeria ze zdjęciami pod adresem: https://photos.app.goo.gl/1oPXXVJOaZsrVOZV2

cdn

Kolejna część relacji -->

2 komentarze:

  1. Jakie masz doświadczenia z dogadywaniem się na Węgrzech?
    Wczoraj zaliczyłem przykrą awarię po wywrotce-koło w rowerze skrzywione dobre 1,5 centymetra na bok. Sądzisz, że da się uratować?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiejś dłuższej wymiany zdań na Węgrzech jeszcze niedane mi było prowadzić, a np. by zrobić zakupy w markecie nie potrzeba wypowiedzieć nawet jednego słowa ;)

      Jeżeli koło nie zostało uszkodzone mechanicznie(np. wgnieciona rafka) to nie powinno być problemu z jego wycentrowaniem.

      Usuń