Strony

wtorek, 22 czerwca 2021

Karkonosze w 24 godziny - 30-31.01.2021

 Od wielu, wielu lat wybieram się zimą w Karkonosze przemierzać tamtejsze szlaki i fotografować przepiękną zimowa scenerię. Zawsze staram się wykorzystać maksymalnie czas, którym dysponuję. Aby być w pełni usatysfakcjonowany staram się tak dobrać czas wyjazdu by wypadał on w okolicy pełni księżyca. Ze swojego wieloletniego doświadczenia wiem, że wówczas trafiają się najlepsze warunki. I to zarówno za dnia jak i w nocy 😉

I choć tym razem prognozy nie są do końca optymistyczne to jednak bazuję na swoim doświadczeniu i wspólnie z Kubą decydujemy się mimo wszystko wybrać w najwyższe pasmo Sudeckie 😀

Do Szklarskiej Poręby docieramy późno. Znaczy się zimą zawsze jest późno bo ciemno robi się bardzo wcześnie 😂 

Śniegu jakoś wiele nie ma. Bardziej jest wszystko oblodzone. Robimy zakupy i ruszamy na szlak czarny wiodący przez miasto. Opuszczamy miasto. Pora załączyć czołówki. Kawałek zielonym szlakiem i trafiamy na ten koloru czerwonego czyli GSS. Jest pochmurno, ale jest również niewielka szansa na to iż będą jakieś wypogodzenia......

Mijamy schronisko Kamieńczyk i ciągniemy żwawo na Halę Szrenicką do tamtejszego schroniska. Mamy nadzieję, że zdążymy jeszcze na otwarty bufet i uda nam się zjeść choć ciepłej zupy 😀

Rzutem na taśmę udaje się zamówić ciepły posiłek. Siadamy w rogu głównej sali. Po przeciwnej stronie jest bardzo gwarnie.... Chcemy się chwilkę zdrzemnąć, ale nie jest nam to dane bo widzę przez okno jak zaczyna się wypogadzać. Do tego dziś księżyc w pełni i w połączeniu z mroźnią, bezwietrzną pogodą to wręcz wymarzone warunki do nocnej fotografii. Zbieramy się i rozpoczynamy przygodę z nocną fotografią !

Na początek okolice samej Hali Szrenickiej.....





Powiem szczerze, że takiej pogody i takich warunków to się absolutnie nie spodziewaliśmy !

Powolutku przemierzamy odcinek pomiędzy schroniskiem na Hali, a schroniskiem na samej Szrenicy.



Wstępujemy na chwilę do holu schroniska napić się ciepłej herbaty i dalej głównym szlakiem sudeckim. 

Śniegu w górnych partiach bardzo dużo co widać chociażby na tym zdjęciu  😉

Mijamy formację skalną "Twarożnik" i wychodzimy powyżej granicy lasu. Tutaj już są bardzo rozległe widoki....


Odcinek do Łabskiego szczytu jest dość monotonny fotograficznie. Nie ma tu za bardzo na czym się skupić. W zasadzie gdyby nie ciekawe zjawisko jakim jest halo wokół księżyca to do nadajnika nad śnieżnymi kotłami nie wykonałbym ani jednego zdjęcia 😉

Zamiar na dziś był taki, że witamy dzień nad Śnieżnymi Kotłami. Gdy tam docieramy zaczyna już świtać. Czyli jesteśmy w samą porę !





Miejscówka obfotografowana na wszystkie możliwe sposoby, więc niczego nowego tu nie wymyślę 😉




Po wschodzie słońca idziemy w kierunku Przełęczy Karkonoskiej. Chcemy zjeść śniadanie w schronisku Odrodzenie. Przed nami jednak kilka kilometrów wędrówki, ale bardzo widokowej 😀




Schodzimy na Czarną Przełęcz i zdobywamy kolejno Czeskie oraz Ślaskie kamienie.





 W czasach pandemii infrastruktura narciarska została wyłączona z użytku. Ludzie radzą sobie jak mogą. Sporo osób przerzuciło się na ski-toury. Wielu takich turystów mijamy. 90 % osób to Czesi. Na przełęcz karkonoską kursują autobusy oraz mniejsze środki komunikacji, które dowożą ludzi ze sprzętem do zjeżdżania po śniegu. Na samej przełęczy otworzono również kilka punktów gdzie można wypożyczyć chociażby sanki..

Docieramy do schroniska Odrodzenie. Jest czynne. Okazało się, że zostało ponownie otwarte kilka dni temu. Niestety takiej biedy nigdy tu nie widziałem. W menu ze trzy pozycje..... Do picia również niewiele więcej..... No cóż zjadamy ubogie śniadanie wzbogacając je swoimi zapasami i czekamy gdy nastanie pora obiadowa.....



 Pora powoli zbierać się do drogi powrotnej. Wracamy tą samą trasą. Tak kalkulujemy czasem by na odcinku Śnieżne kotły-Szrenica zastało nas najlepsze światło oraz sam zachód słońca 😀



Godzinę przed zachodem słońca jest już odpowiednie światło. Dodatkowo gdzieś tam na horyzoncie zbierają się cienkie chmury zwiastujące nadchodzącą zmianę pogody. One to powodują, że światło jest jeszcze bardziej "żółte".....





Bardzo ładnie wyglądał masyw Jesztedu, a nawet niektóre szczyty Czeskiego Średniogórza jak chociażby Bezděz ze znajdującym się tam gotyckim zamkiem.




Ostatnie promienie słońca mamy w okolicy "Twarożnika" potem następuje tzw. "niebieska godzina" jednak dzisiaj nie mamy już czasu by to wykorzystać bo chcielibyśmy dotrzeć do domu o w miarę sensownej godzinie..







I w ten sposób udało się spędzić na szlaku 24 godziny i wykorzystać tą rewelacyjną pogodę w górach. Oj miałem nosa 😉😄

Przebyty dystans również niczego sobie i wyszło nam 42 kilometry 😉


2 komentarze:

  1. Wydaje mi się po wstępie, że prognozy były dużo gorsze. A rzeczywistość bardzo pozytywnie zaskoczyła. Foty jak zawsze ładne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo prognozy naprawdę były niezbyt ciekawe. Zaczęło się zmieniać dopiero gdy byliśmy tam na miejscu. Dobrego miałem nosa bazując na swoim doświadczeniu ;)

      Dzięki ! :)

      Usuń