Mamy pomysł na Góry Sowie. Realizujemy więc nasz plan. Wszystko ma być bez spiny. Tym bardziej, że Kuba sprawił sobie lustrzankę, więc nie będzie narzekania na zamulanie :D
Parkujemy w centrum Srebrnej Góry. To właśnie stąd postanowiliśmy rozpocząć tłuczenie się po okolicznych szlakach rowerowych i nie tylko. Jako że ma to być leniwy wypad to już w Srebrnej Górze robimy pauzę na bro ;)
Po półgodzinnej sesji foto wsiadamy w końcu na rowery i jedziemy do Żdanowa. Cel to oczywiście tamtejszy zabytkowy wiadukt kolejowy.
W Żdanowie nie byłem już ładnych parę lat i od tamtego czasu sporo się tutaj zmieniło. Przede wszystkim wyremontowany został 24 metrowej wysokości wiadukt.
Schodzimy na dół, a tam szkółka wspinaczki na ściance....
Jedziemy nasypem dawnej kolei sowiogórskiej w kierunku Srebrnej Góry. Drugi z wiaduktów jest w stanie agonalnym.
Bardzo podmokłym wąwozem wydostajemy się do głównej drogi. Wjeżdżamy na twierdzę srebrnogórską. Tam tylko kilka zdjęć i uderzamy trasą rowerową na północ. Mamy częste przerwy na zdjęcia....
Zahaczamy też kawałek rowerowych tras singlowych w okolicy.
Szczyt Kalenicy dziś bardzo oblegany. Dość długo siedzimy na wieży. Co prawda widoczność z nóg nie zwala, ale i tak jest całkiem fajnie :)
Pragnienie zaczyna nam doskwierać i dlatego też naszym najbliższym celem jest schronisko "Zygmuntówka". Kamienisty zjazd ze Słonecznej, a później po stoku narciarskim z Rymarza do schroniska dostarczyło nam sporo wrażeń ;)
Mieliśmy wypić po piwku i uderzyć jeszcze na Wielką Sowę, ale rozleniwiliśmy się bardzo. Później było jeszcze drugie i trzecie piwo....
Półtora godziny nam zleciało... Najwyższego szczytu pasma już dziś nie zdobędziemy, więc pozostaje nam powrót do Srebrnej Góry. Zjeżdżamy z przełęczy Jugowskiej szlakiem zielonym do Kamionek i dalej już wyłącznie asfaltem. Z Pieszyc do Bielawy jest bardzo fajna ścieżka rowerowa. Wiele się tu pozmieniało od mojej ostatniej bytności.
W mieście naszym celem jest późny obiad. Kręcimy się po centrum w poszukiwaniu jakiegoś lokalu. Knajpę udaje się znaleźć przy galerii handlowej. Lokal bardzo oblegany i musimy swoje odczekać w oczekiwaniu aż zwolni się jakiś stolik. Nie powiem pizza była całkiem przyzwoita :)
Po uzupełnieniu kalorii lecimy przez niewielkie miejscowości. W Rudnicy zatrzymujemy się przy pozostałościach pałacu. Początki tego obiektu sięgają połowy XVI wieku.
W ostatnich promieniach słońca docieramy do celu. Dystans tym razem może i nie wielki, ale nie o to chodziło podczas tego wypadu. Najważniejsze, że spędziliśmy czas w najbardziej przez nas ulubiony sposób czyli na rowerze !
Jakby co to więcej zdjęć możecie obejrzeć pod adresem: https://photos.app.goo.gl/J4YrifOPl9heS4bl1
Widzę, że kolegę na zdjęciu zaintrygowała sekwencja fliszu sudeckiego :)
OdpowiedzUsuńNie tylko jego ;)
UsuńZ Arturem spędziliśmy tam kilka godzin. W całych Karpatach nie znalazłem tak pięknego obrazu osuwiska podmorskiego. Ta miejscówka to cymes dla koneserów tematu :)
Usuń