To kolejny raz jak plany nie wypaliły. Miał być Budapeszt lecz już na tydzień przed nie było dostępnych biletów z Wrocławia, a kombinować z jakimiś przesiadkami by dotrzeć tam przez Kraków było bezsensu. Dlatego też wybór padł na Pragę... Lecz i z dostaniem się do Pragi był problem. Jedyne sensowne połączenie to linia autobusowa Kamieniec Podolski-Praga. W ogóle to dotarcie do stolicy naszych południowych sąsiadów zajęło mi 15 godzin ! Jednak wolny czas pomiędzy połączeniami wykorzystuję na spacery najpierw godzinny po Nysie...
... by następnie spędzić 5,5 godziny we Wrocławiu. Godzinę po mnie dociera Sławek i już wspólnie idziemy na rynek. Tam podczas sesji foto spokoju nie daje nam jakaś młoda dziewczyna szukająca sponsoringu ;)
Mając bardzo dużo czasu idziemy na Ostrów Tumski. Nigdy tam nie byłem, a wszyscy polecali by się tam udać. Naprawdę warto było odwiedzić to miejsce nocą. Za dnia o tej porze roku panuje tu zapewne szarość ;)
01:10 wyjazd z Wrocławia przez Jelenią Górę i Liberec do Pragi. Oprócz nas dwóch i jeszcze jednego chłopaka z polski autokarem jechali sami Ukraińcy. Autokar zapełniony tylko w połowie i mimo, że nie był on najwyższej klasy to mieliśmy na tyle miejsca by się wygodnie rozłożyć i przespać całą noc. Jedynie za Jelenią Górą straż celna nam przeszkodziła zatrzymując autobus na kilkadziesiąt minut i kontrolując obywateli Ukrainy.
W Pradze jesteśmy z kilkunastominutowym opóźnieniem. Pierwsza rzecz jaką robimy to zakup biletu na dzisiejszy dzień dzięki, któremu będziemy mogli korzystać przez 24 godziny z komunikacji publicznej(autobusy, tramwaje, metro).
Przejeżdżamy jedną stację metrem na główny dworzec kolejowy. tam jakieś zakupy i najważniejsza rzecz to zakup kolejnego biletu na dzień następny. W kasie biletowej nie sprzedadzą. Należy kupić w automacie biletowym, a ten niestety przyjmuje tylko monety..., skąd wziąć 360 koron w bilonie ? No trzeba rozmienić. Mimo biegania po całym dworcu nigdzie nie chciano nam rozmienić na drobne ! Ktoś zasugerował, że są też automaty, które przyjmują banknoty. Owszem znaleźliśmy takie, ale co z tego jak jedynym nominałem, który jest przyjmowany to 100 koron, a u nas najmniejszy nominał to 500....
Po straconej niemal godzinie czasu w końcu udaje się jednak kupić bilety.
W Pradze byłem wielokrotnie, ale tylko raz inaczej aniżeli rowerem ;) Teraz mam znacznie więcej czasu na spokojne zwiedzanie miasta. Jako, że korzystamy z całodobowego biletu na komunikację publiczną to możemy jeździć np. metrem do bólu.
Nasz pierwszy dzisiejszy cel to wzgórze Wyszehrad(Vyšehrad). Miejsce to z pewnością zasługuje na większą uwagę ze względu na wieloletnią historię. Początki tego miejsca
sięgają X wieku, kiedy Wratysław II zdecydował postawić na wzgórzu zamek i uczynić z niego swoją siedzibę. To z jego fundacji wzniesiono kościół św. Piotra i Pawła, przy którym
znajduje się dziś cmentarz, na którym pochowano najwybitniejsze
osobistości Czech.
Wyszehradzki cmentarz śmiało można uznać za jeden z najważniejszych w Republice Czeskiej. Spacerując wąskimi alejkami znajdziemy tu miejsca pochówku wielu osób, które wniosły
znaczący wkład w rozwój państwa oraz kultury Czech. Pisarzy - Karel Čapek
i Jan Neruda, malarzy - Mikoláš Aleš, Franciszek Křižík i Józef Mocker,
rzeźbiarzy - Josef Václav Myslbek i Ladislav Jan Šaloun, kompozytorzy - Bedřich Smetana, Antoni Dworzak, artyści, działacze polityczni i
społeczni.
Sam Wyszehrad z biegiem czasu tracił na znaczeniu na rzecz Hradczan. W XVII wieku Austriacy ufortyfikowali wzgórze. Dwa stulecia później wzgórze zamieniono w park miejski. Warto się przespacerować po murach czy też odwiedzić romańską rotundę św. Marcina.
Schodzimy nad brzeg Wełtawy. Nabrzeżem kierujemy się ku centrum. Gdzieś po drodze natrafiamy na mały jarmark na który składa się kilkanaście straganów. Ceny są znośne. Strucla za 35 kc(dostaliśmy jeden kawałek gratis ;) ). Piwo 0,5 z małego rodzinnego browaru za 35 kc. Przyznam szczerze, że to piwo akurat nie smakowało mi.
Kolejnym naszym celem jest wzgórze Petřín. Dzielimy ekipę na pół tzn. jeden postanawia wjechać na górę kolejką. Ja natomiast idę pieszo. Po drodze całkiem fajne widoki na Hradczany. Po kilkunastu minutach jestem na górze. Na wieżę widokową ustawiona jest dość długa kolejka. Mimo ceny 150 koron decyduję się wejść na górę. Gdyby nieufajdane przez turystów szyby to widok byłby na pewno lepszy. Szybko schodzę trochę poniżej górnego tarasu bo tam jest znacznie lepiej.
Spacerowym tempem idziemy pod klasztor norbertanów na Strahowie(Strahovský Klášter). Klasztor założono w tym miejscu w 1140 roku. Kościół wniebowzięcia NMP to pierwotnie romańska bazylika, natomiast obecnie reprezentuje styl barokowy.
Teraz kierunek Hradczany....
Początkowo myślałem by wejść przynajmniej do katedry św. Wita, ale kolejka do bramy wejściowej miała około 200 metrów ! Darowaliśmy sobie...
Idziemy na główny plac miasta. Tam chcieliśmy coś zjeść lecz jak się okazało trzeba dość długo oczekiwać na jakikolwiek wolny stolik. Zmieniamy plany i jedziemy się zameldować do hotelu. Tam też decydujemy się zjeść obiad. Powiem szczerze iż nie polecam tamtejszej restauracji. Nie dość, że czekaliśmy ponad godzinę na posiłek to był on jeszcze kiepski...
Po kolacji wsiadamy w tramwaj, który zawozi nas do dzielnicy Malá Strana. Wysiadamy w okolicy mostu Legii. Już wcześniej upatrzyłem sobie miejscówkę na sesję foto na wyspie Střelecký ostrov.
Powoli kierujemy się na starówkę. Wymyślam sobie, że pobiegnę jeszcze na Hradczany i pofocę miasto z góry ;)
Na dziś pozostaje jeszcze odwiedzić jarmark na głównym placu w mieście. Po drodze jeszcze kilka klasycznych kadrów na most Karola i Hradczany.
Następnego dnia mamy zaplanowaną wycieczkę w czeski kras. Około ósmej rano jedziemy autobusem do miejscowości Svatý Jan pod Skalou. Pierwsza pisemna wzmianka odnośnie tego miejsca pochodzi z 1030 roku kiedy to książę Brzetysław I ofiarował kaplicę św. Jana. w jaskini gdzie wybija obfite źródło. Od 1731 roku stoi tu klasztor. Wejście do owej jaskini jest z wnętrza kościoła klasztornego. Ten otwarty będzie dopiero za godzinę...
Nad Świętym Janem góruje monumentalna skała wapienna. Jej ściany wznoszą się na ponad 200 metrów nad okoliczny teren.
Na szczyt prowadzi czerwony szlak. Jest to bardzo popularne miejsce spacerowe o czym świadczy bardzo wydeptana ścieżka.
Na szczycie znajduje się punkt widokowy. Powiem, że miejsce jest bardzo niebezpieczne. Skała jest wyślizgana przez buty turystów. Nie polecam zbliżać się do krawędzi w warunkach zimowych bo o tragedię nietrudno.
Faktem jest, że widok na znajdujący się200 metrów niżej klasztor robi niesamowite wrażenie !
Podążamy ścieżką dydaktyczną "Svatojánsy okruh". Przechodzimy obok skansenu górniczego, który i tak o tej porze roku jest nieczynny.
Przy jaskini Arnika trafiamy na szlak zielony. Idziemy nim w kierunku Bubovic.
Kilka kilometrów dalej znajdują się najciekawsze kamieniołomy w okolicy. Musimy dojść tam piechotą asfaltem. Żaden kierowca nie chce się zatrzymać i zabrać na stopa :/
Docieramy nad czeski "Grand Canyon" czyli nieczynny kamieniołom "Velká Amerika". Długi na 800 m, szeroki na 200 m, głęboki na 100 metrów. Stojąc na jego krawędzi aż ciary po plecach przechodzą ;)
Sto metrów na południe znajduje się kolejny kamieniołom - Mexiko. Nad urwiskiem ustawiono pomnik ku pamięci więźniów politycznych, którzy byli zsyłani do tego kamieniołomu na roboty w latach 50-tych.
Kawałek dalej jest kolejny kamieniołom - Kanada. Ten nie robi już takiego dużego wrażenia. Za to następny - Mala Amerika już tak. W całej okolicy jest jeszcze kilkanaście mniejszy wyrobisk. Wszystkie połączone są tunelami.
Dobra starczy tych dziur... Schodzimy żółtym szlakiem do Karlštejnu. Przy dębie siedmiu braci rzezimieszków gdzie według legendy owi bracia dzielili między siebie łupy zmieniamy szlak na kolor czerwony.
Jeszcze tylko kawałek do centrum miejscowości i już jesteśmy na jednym z ważniejszych jarmarków w Republice Czeskiej. Sam jarmark jeszcze odwiedzimy. Teraz idziemy na obiad o knajpy pod zamkiem. Polecam "U Adama" jest klimat, bardzo miła obsługa i co najważniejsze smaczne jedzenie w przystępnych cenach :)
Zamek Karlštejn, zajmuje wyjątkowe miejsce wśród czeskich zamków. Został
zbudowany przez czeskiego króla Karola IV. jako
miejsce przechowywania królewskich skarbów, zbiorów świętych relikwii
i klejnotów koronnych.
Po obiedzie okazuje się, że nadciągnęła śnieżyca. Idę szybko na dziedziniec. Na zwiedzanie i tak jest stanowczo za późno.
Idziemy na jarmark. Właśnie trwa relacja na żywo w czeskiej TV z przedstawienia. Od dołu podąża królewski orszak.
Na nas już powoli pora. Idziemy w kierunku stacji kolejowej. Na pociąg do Pragi czekamy zaledwie kilka minut.
W Pradze mając jeszcze zapas czasu do odjazdu autobusu jeździmy trochę metrem. Odwiedzamy stację „Náměstí Míru” znajdującą się ponad 52 m pod ziemią, jest ona najgłębiej położoną
stacją metra w całej Unii Europejskiej. Znajdują się
tutaj najdłuższe schody ruchome na naszym kontynencie. Podróż nimi
zajmuje ponad dwie minuty!
Odwiedzamy jeszcze jeden jarmark świąteczny na „Náměstí Míru”. Tu mi się bardziej podoba aniżeli w centrum.
O 19:45 mam odjazd autobusu do Jesenika. To było bardzo intensywnie spędzone dwa dni...
Bardzo duża ilość zdjęć dostępna w galerii pod adresem:
https://photos.app.goo.gl/YCpfxqqdwhdI19De2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz