Strony

poniedziałek, 11 lipca 2016

Dlouhe strane czyli elektrownia x 3 - 02.07.2016

W sobotę 2 lipca ma się odbyć indywidualny wyścig na czas na elektrownię szczytowo-pompową Dlouhe strane. Chcę wziąć w tym wyścigu udział i aby nie zmarnować siły na poranny dojazd decyduję, że jadę na miejsce już w piątek...Dodatkowym bodźcem na taki ruch jest również zamknięty odcinek drogi z CHS na Kouty gdzie trzeba jechać naokoło Masywu Keprnika. 



   Już po zachodzie słońca rozpoczynam długi i męczący podjazd na górę(mogłem jednak wyruszyć trochę wcześniej ;) ). Prognozy na noc zapowiadają całkiem dobre...

Po dotarciu na szczyt jest jeszcze jasno. Moim celem jest porobienie nocnych zdjęć i przekimanie pod rozgwieżdżonym niebem :) 



Warunki jednak bez rewelacji. Ciągle nadciągały od południa chmury.




23:38 wykonuję ostatnie zdjęcie. Chwilę później nadciągają chmury i zaczyna siąpić. Szybko się zwijam bo na szczycie nie ma się gdzie schować. Ledwo zarzucam plecak zaczyna lać...Z problemami zjeżdżam poniżej górnego zbiornika bo światło czołówki rozprasza się na ścianie deszczu, tak że kompletnie nic nie widzę :(
Mam zamiar schować się w tunelu pod zbiornikiem gdzie znajduje się aparatura do sterowania elektrownią. Nie zauważyłem wysokiego krawężnika i z rozpędu uderzam w niego przelatując przez kierownicę... ląduję 2-3 metry dalej w sieni ;)


Przeczekuję tam około pół godziny. Gdy tylko deszcz ustaje zjeżdżam 2 kilometry w dół do chatki gdzie spędzam resztę nocy. A noc jest przyjemnie ciepła. Ubrania do świtu zdążyły wyschnąć ;) 




O dziewiątej zjeżdżam na miejsce startu poniżej dolnego zbiornika. Zapisuję się i startuję w grupie sześciu zawodników. Po 37 minutach ponownie jestem na szczycie. Z tej grupy dojeżdżam jako ostatni na szczyt, a mimo to jestem w top 10 i pierwszy w swojej grupie wiekowej ;) 

Chwila odpoczynku, kilka pamiątkowych zdjęć i ponowny zjazd.



Jako że te 37 minut to bardzo słaby czas(kiedyś wjeżdżałem na góralu 3 minuty szybciej) nawet nie liczyłem na to iż załapię się na podium dlatego też decyduję się wyjechać ponownie na górę z chłopakami. Tym razem jedziemy od strony Loucnej.


Wjeżdżamy spokojnym tempem rozmawiając sobie. Odbijamy kilkaset metrów na Niedźwiedzią Górę(1163 m) Genialne miejsce na biwak ;)



Są tu dwie wiaty oraz punkt widokowy na skale. Widoki bardzo ładne. 




Uzupełniam zapas wody i zdobywamy trzeci raz tego dnia szczyt. Oj naczekałem się w kolejce po piwo :/ U góry 2-3 zdjęcia i po raz kolejny zjeżdżamy te 14 km w dół ;)




Chłopaki pakują się do samochodu, a ja wracam rowerem tak jak jechałem wczoraj przez Nove Losiny i Ramzovą.


To był bardzo szybki powrót. Całą drogę uciekałem przed nawałnicą. Ta dopadła mnie dopiero gdy zrobiłem sobie przerwę w sklepie na granicy :D

 Galeria:  LINK

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz