To była wyjątkowo upalna noc ! Większość przespałem na śpiworze zamiast w jego wnętrzu 😊 Na spokojnie robię sobie śniadanie. Mam sporo czasu bo wcześnie zerwałem się na nogi. Zresztą dzisiaj jazda rowerem będzie samą przyjemnością. Wszystko wskazuje, że przewyższeń będzie niewiele, więc mogę sobie pozwolić na odrobinę lenistwa przed wyruszeniem w drogę.
Za to wiele osób biega od rana po ścieżce rowerowej. Rowerzystów też już kilku widziałem o tak wczesnej porze.
Mimo iż dochodzi już siódma to dolina jeszcze w cieniu. Na razie promienie słońca wędrują po okolicznych szczytach.
W mieście znajduje się wiele świątyń i pałaców. Ogólnie jest tu ogrom pereł architektury w stylu gotyckim i renesansowym. Miasto to całe swoje kulturalne dziedzictwo zawdzięcza obecności prestiżowego uniwersytetu oraz licznych muzeów i naprawdę wartych obejrzenia zabytków.
Warto zacząć zwiedzanie miasta od zwykłego spaceru po starówce, katedra, klimatyczny plac z fontanną Neptuna. Niesamowite wrażenia będą podczas spaceru wąskimi ulicami wśród kamienic zdobionych freskami. Zobaczyć te wszystkie wieże i zaułki oraz obowiązkowo zamek Buonconsiglio. W przeszłości była to rezydencja księcia Biskupa Trydentu. Dziś mieści ona siedzibę muzeum.
Sporo czasu spędzam w mieście, ale to i tak zdecydowanie zbyt mało by na spokojnie zobaczyć tylko najważniejsze zabytki. W mieście robię jeszcze większe zakupy i lecę dalej wzdłuż Adygi.
Temperatura powietrza bardzo szybko przekracza dziś trzydzieści stopni. Około 11 tej docieram do Rovereto.
Tutaj przyszedł mały dylemat. Jechać nad nieodległe jezioro Garda czy nie ? Ostatecznie nie zdecydowałem się tam jechać. Teraz z perspektywy czasu trochę żałuję tej decyzji. Nie wiem kiedy kolejny raz zawitam w tamte rejony....
Jadę, więc dalej po genialnej trasie rowerowej. Często ścieżka wije się wśród sadów owocowych i winnic. Sporo też kwiatów.
I tak mi jakoś leci trasa w ten upalny dzień. Około 14tej opuszczam Południowy Tyrol.
Wysoko ponad doliną Adygi widoczne jest sanktuarium Madonna della Corona. To jedno z wyżej położonych miejsc pielgrzymkowych we Włoszech.
Po piętnastej temperatura zbliża się już pod czterdziestkę.... 🌞😎 Nawet na ścieżce rowerowej zamiera ruch.....
Ja też postanawiam zrobić sobie przerwę obiadową w cieniu drzew. Miejscówka fajna bo to przełom Adygi.
Na razie puszczam drona na mały rekonesans. Okolica pełna fortyfikacji i bardzo fotogeniczna.
Wyjeżdżam z Alp. Robię zakupy w mieście Pescantina i przede mną powiedzmy, że ostatnia prosta do Werony ! Przed 18tą wjeżdżam do tego mocno niegdyś ufortyfikowanego miasta obok szesnastowiecznej bramy Porta San Zeno.
Chwilę później jestem na placu San Zeno pod tamtejszą bazyliką św. Zenona. Świątynia należy do najcenniejszych romańskich zabytków w północnych Włoszech. W miejscu tym już w V wieku stał niewielki kościół. Następnie w IX wieku powstała tu kolejna świątynia zniszczona podczas najazdu Węgrów. Kolejny kościół też nie miał wiele szczęścia bo został zniszczony przez trzęsienie ziemi. Obok stoi starsza dzwonnica.
Niedaleko nad rzeką stoi Castelvecchio. Jest to średniowieczny zamek w stylu gotyckim. Przez wiele wieków obiekt zatracił swój pierwotny kształt architektoniczny. Dziś mieści się tu muzeum.
Kolejnym punktem zwiedzania Werony jest już ścisłe centrum. Symbolem miasta bezsprzecznie jest amfiteatr pochodzący z czasów rzymskich. Już od dawna chciałem zobaczyć ten obiekt. Pech chciał, że dziś nieczynny bo trwają jakieś przygotowania do imprezy 😕
Po sąsiedzku stoi neoklasyczny pałac Barberii, siedziba władz miasta. Obiekt bagatela 1800 lat młodszy od będącego w najbliższej odległości amfiteatru !
Na plac z amfiteatrem dostaniemy się chociażby przez przyozdobioną zegarem bramą. Usytuowana jest ona pomiędzy filharmonią i pałacem Grand Guardia.
Oczywiście Werona o ogrom innych atrakcji. Na to wszystko trzeba by poświęcić przynajmniej jeden dzień. Ja spędzam tu nie wiele ponad dwie godziny i nawet nie "liznąłem" miasta 😉 W każdym bądź razie jeszcze trochę się kręcę po najstarszej części zaglądając to tu, a to tam.
Kupuję jeszcze kilka pamiątek gdzieś w bocznej uliczce. O dziwo ceny nie jakieś z kosmosu jak chociażby przy głównym placu.
Powoli kieruję się na wschód. Jeszcze trochę wzdłuż Adygi. W zasadzie do końca dzisiejszego dnia będę jechać z jej nurtem 😉
Gdzieś daleko z tyłu nad Alpami tworzą się ogromne chmury burzowe. Był moment obawy, że gdzieś w moim kierunku to ruszy, ale prognozy o niczym takim nie mówiły, więc się trochę uspokajam. Jadę trochę szybciej ścieżką rowerową do Zevio. Później asfalt zamienia się na przyjemny szuterek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz