Strony

środa, 15 marca 2023

Červená hora na zachód słońca ! - 15.12.2022

W końcu zrobiła się piękna zima w górach, a że jest środek tygodnia i dzień bardzo krótki to trzeba się chwilę zerwać z pracy by myśleć o dojechaniu gdziekolwiek w góry. Przede wszystkim zamiar jest taki by dostać się możliwie jak najwyżej. Najlepszą opcją w takim wypadku jest dojazd na drugą pod względem wysokości przejezdną samochodem przełęcz w całych Sudetach czyli na Červenohorské sedlo. Gdy docieram na miejsce widzę, że jednak nie zanosi się na zachód słońca, ale co tam.... Jak już jestem to przejdę się na spacer 😜

Wówczas jeszcze parking był darmowy. Teraz gdy to piszę już tak nie jest..... 😔


Jeszcze słońce świeci jednak widać na zachodnim horyzoncie pas chmur. 

Zbieram się szybko na szlak. Idę w kierunku Vřesovej studánki po szlaku czerwonym. Jest to najszybsza i najłatwiejsza opcja. Zimą jest to również trasa do uprawiania narciarstwa biegowego. Dzięki przygotowaniu tej trasy przez ratrak idzie się wygodnie.



Niedaleko od przełęczy znajduje się niewielki kamieniołom, a w nim w wersji pomniejszonej kopia kaplicy, która kiedyś stała przy Vřesovej studánkce(Wrzosowej studzience).


  Narzucam dość wysokie tempo marszu. jednak nie zapominam robić zdjęć. Niestety słońce zaszło już za chmury, ale i tak jest ładnie 😀




Na skrzyżowaniu szlaków "Bily sloup" postanawiam trochę sobie utrudnić zadanie. Odbijam na szlak żółty i wchodzę na szczyt Červená hora (1333 m) . Wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że jestem pierwszą osobą, która tędy idzie od ostatnich opadów śniegu 😉 

Im wyżej tym ciężej.







Na szczycie jestem chwilę po zachodzie słońca. Okazało się, że jest trochę kolorów na niebie. No i super 😊




Jeszcze tylko kilka kadrów w okolicy szczytu. Znajduje się tam niewielka grupa skałek będąca fajnym punktem widokowym.





Schodzę na nieodległą Vřesovą studánke.

W miejscu tym w 1850 roku wybudowano niewielki kamienny kościół. Niestety w 1921 roku podczas ulewnych opadów deszczu w okolicy nastąpiło podmycie murów i ich pękanie. Wystąpiły wówczas tragiczne w skutkach lawiny błotne. Pięć lat później kościół rozebrano, a w jego miejsce wybudowano nowy lecz drewniany. Kościółek nie przetrwał nawet dwudziestu lat ponieważ w 1946 roku spłonął od uderzenia pioruna. Dziś o istniejącym w tym miejscu kościółku przypomina obrys fundamentów i dwumetrowy żelazny krzyż ze spalonej świątyni. W przeszłości stało tu również schronisko, ale ze względu na bardzo zły stan techniczny zostało rozebrane w 1988 roku. 




A i oczywiście źródełko ! Woda tam wypływająca ma ponoć cudowną moc. To chociażby z tego powodu wybudowano tutaj wcześniej wspomniany kościół. 
Dziś źródełko jest obudowane i ma formę kapliczki. Wewnątrz jest poddasze gdzie można się awaryjnie przenocować.




I w końcu trzeba schodzić na dół. Idzie mi bardzo sprawnie. Choć bardzo by się przydały teraz narty 😉

Na dole jeszcze kilka fotek i można jechać do domu. Trafiłem na bardzo fajne zimowe warunki, więc nie ma co narzekać, że nie było zachodu słońca 😊




Cały spacer liczył niespełna 9 kilometrów. Oczywiście nie licząc biegania w poszukiwaniu kadrów 😝


3 komentarze:

  1. Wspaniały warun. Fenomenalne zdjęcia. Zazdroszczę...

    OdpowiedzUsuń
  2. To był taki krótki zimowy epizod w grudniu. Partę dni później było już na plusie ;)
    Też wtedy korzystałem z uroków zimy wędrując po Izerach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak. Tradycyjnie na święta BN nie było już śniegu ;)

      Usuń