Strony

wtorek, 4 lutego 2025

Rowerowy Eurotrip - Dzień 9 - 30.07.2024

 I nastał już kolejny dzień tej wyprawy. Wyprawy zupełnie innej od wcześniejszych bo do tej pory nie zapuszczałem się tak daleko na zachód.

Miniona noc była już całkiem komfortowa jeżeli chodzi o temperaturę. Szczególnie nad ranem gdy z reguły robi się najzimniej. Tym razem było przyjemnie cieplutko.

Początek był ciężki bo trzeba było rozkręcić mięśnie na ciągłych podjazdach. Może i nie jakieś trudne i ciężkie, ale bardzo upierdliwe są takie podjazdy. Szczególnie ten pierwszy z miejscowości Rougemont dał popalić nogom. Sama miejscowość całkiem przyjemna z kilkoma ciekawymi obiektami. 




Fajne są te poidła dla koni w niemal każdej miejscowości. Z racji, że konia już nie uświadczysz to często się zdarza iż takie poidła są zaniedbane i czasami nie ma tam wody. Oczywiście jeśli woda już jest to dla ludzi niezdatna do picia, ale w takiej chłodnej wodzie można obmyć twarz i namoczyć np. bandamkę pod kask 😉 Podobne poidła dla koni można spotkać chociażby w Rumuni. Jednak tam w przeciwieństwie do tych francuskich są w dalszym ciągu wykorzystywane do pojenia koni 😃




Jadę w kierunku Besançon ponieważ taka jest najlepsza opcja dalszej mojej trasy. Gdzieś u podnóża niewysokich i zalesionych wzniesień robię przerwę śniadaniową. Trochę polatałem po okolicy dronem. Pokazały się też ponownie pola słoneczników.








Besançon to malowniczo położone miasto w zakolu rzeki Le Doubs. Za czasów rzymskich osada nosiła nazwę Vesonito. Pierwsza wzmianka o mieście pochodzi z połowy I w n.e. w księdze o wojnach Galijskich za Juliusza Cezara.
Początkowo chciałem wjechać na górującą ponad miastem ogromną cytadelę, ale podjazd był tak stromy, że nie byłem w stanie tam jechać, a nie uśmiechało mi się wpychanie do góry roweru z tak ogromną ilością bagażu 😉 Swoją drogą na mieście też jest sporo do oglądania.... 



Starówka jest dość duża i sporo czasu zajmuje objechanie wszystkiego. Zresztą nie jest możliwe by za dużo zobaczyć w dwie godziny 😜
Na cytadelę najlepiej dostać się przechodząc przez Porte Noire. Jest to rzymski łuk triumfalny.







Tuż za łukiem triumfalnym znajduje się archikatedra Jana Ewangelisty. W przeszłości w mieście była jeszcze jedna katedra, św. Szczepana, ale kanonicy obu świątyń bardzo ze sobą rywalizowali. Spór był tak duży, że dopiero papież Kalikst II rozwiązał konflikt pozbawiając katedrę św. Szczepana kapituły.
 

Obecnie miasto wiele straciło ze swojej dawnej świetności. O niej przypominają rozległe place, szerokie aleje i ufortyfikowane wzgórza.
Inne ważne zabytki miasta to m.in. XVI wieczny pałac Sprawiedliwości. Barokowa kaplica Notre-Dame-du-Foyer, pochodząca z XIX wieku synagoga, pochodząca z czasów rzymskich "Czarna brama" i wiele innych....














Po sporych zakupach opuszczam miasto i przez jakiś czas podążam wzdłuż rzeki Doubs. Troszku nabiję w ten sposób kilometrów. Choć okazało się iż za wiele tak nie ujechałem...
Dziś już panuje spory upał. W pewnym momencie termometr wskazuje przeszło 37 stopni na plusie. Jutro zresztą ma być podobnie...










Odbijam od rzeki i po około 40 kilometrach od Besancon docieram do miejscowości Arc-et-Senans. Znajduje się tutaj królewska warzelnia soli. Została wybudowana za panowania Ludwika XIV w latach 1775-1779. Był to wizjonerski projekt obiektu przemysłowego. Pierwsze duże osiągnięcie architektury przemysłowej, odzwierciedlającym ideały oświecenia.
Jest to rozległy, powstały na planie półkola kompleks industrialno-mieszkalny. Został tak zaprojektowany w celu racjonalizacji hierarchizacji organizacji pracy. Dookoła miało powstać jeszcze coś na wzór miasta doskonałego jednak ten projekt nie doczekał się realizacji. Od 1982 roku obiekt jest wpisany na światową listę dziedzictwa UNESCO.



Strasznie mi dziś czas uciekł. Nie wiem nawet kiedy. Rozpoczynam walkę o jak największą ilość kilometrów. Przez co ograniczam już zwiedzanie. Większe miasta staram się ominąć by nie tracić już więcej czasu. Jedynie wstąpiłem na obrzeża Poligny w celu zrobienia jakiś zakupów. Dużo też niestety jechałem po drodze krajowej, ale za to po takiej z szerokim pasem awaryjnym gdzie mogłem jechać będąc spokojnym o swoje bezpieczeństwo. Ruch spory i z racji, że to droga na Lyon to gdy mijał mnie jakichś dostawczak byłem niemal pewien, że to samochód na polskiej rejestracji. Bardzo dużo wyprzedzało mnie takich samochodów dostawczych 😉
Oczywiście były też epizody z jakimiś odcinkami podrzędnych dróg.








Na koniec dnia licznik pokazał przeszło 175 kilometrów pokonanego dystansu. Całkiem nieźle choć liczyłem na więcej. Tym bardziej, że dzisiejsza trasa nie była jakaś bardzo wymagająca. Przynajmniej tak mi się wydawało. Suma sumarom jakimś sposobem uzbierało się ponad 1600 metrów podjazdów !

Ten dzień kończę przed miejscowością Saint-Amour. Nie czekam aż się zrobi całkiem ciemno tylko wcześniej jeszcze za dziennego światła rozbijam biwak. Tym razem nie miałem ochoty szukać odpowiednich drzew do rozwieszenia hamaka. Rozłożyłem się na łące pod dużym drzewem  😉


Jest i mapa z dnia 9:


I tradycyjne statystyki....


Statystyki Dzień 9:

Dystans:               175,32 km

Czas jazdy:            10:44:50

Średnia:                16,31 km/h

Max:                      51,81 km/h

Suma podjazdów: 1615 m

Wys. max.:            393 m n.p.m


cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz