Strony

środa, 16 września 2015

XIII Prudnicki Maraton Pieszy - Žulová - Prudnik - 12.09.2015

PMP czyli Prudnicki Maraton Pieszy odbył się już po raz XIII. Organizatorem imprezy jest PTTK oddział w Prudniku. W tym roku przygotowano dla uczestników trzy trasy do wyboru: 9 km, 16 km oraz dla wytrwałych 50 km. Ta najdłuższa wiodła z Žulovej przez Góry Rychlebskie, Jesioniki i Góry Opawskie. Meta wszystkich tras znajdowała się na polanie Kucharskiego w Lesie Prudnickim.

W tym roku uczestniczyłem po raz drugi w tej imprezie. W zeszłym roku załapałem bakcyla na tego typu imprezy :)

Na miejsce startu docieram kilkanaście minut przed 6 rano. Kilka minut później podjeżdża autokar z pozostałymi uczestnikami. Wysłuchujemy wskazówek, robimy pamiątkowe zdjęcie i 37 śmiałków rusza na trasę tegorocznego maratonu.

Już na samym początku mylimy trasę i nadkładamy kilkaset metrów robiąc pętlę w koło kościoła św. Józefa ;) Po kilku minutach docieramy do szlaku czerwonego, którym to będziemy maszerować przez kolejne kilkanaście kilometrów.




Opuszczamy miasto i kierujemy się na wschód przez łąki i zagajniki do Černej Vody. Trawa wilgotna od rosy, a nad ziemią unosi się delikatna mgiełka. Powoli ekipa zaczyna się rwać na mniejsze grupy.




Do Černej Vody docieram tuż po wschodzie słońca. Na chwilę podchodzę nad zalany kamieniołom Rampa. Czołówka mi ucieka dość znaczne. Teraz szlak kluczy przez wieś. Zwiększam tempo marszu by trochę podgonić.




Od ruin zamku Kaltenštejn szlak wiedzie wspólnie z jedną z tras rowerowych kompleksu "Rychlebskich ścieżek". Powoli zbliżam się do czołówki.



Wkraczamy w las i rozpoczynamy wspinaczkę na Sokolský hřbet. W pewnym momencie trafiamy na miejsce gdzie wycięto spory kawałek lasu łącznie z czerwonymi znakami szlaku. Naturalne jest, że gubimy szlak. Postanawiam zrobić skrót przez gęsty młodnik do drogi asfaltowej. Drogą tą około 200 metrów szlakiem niebieskim docieramy do czerwonych znaków.




Idę w czołówce. Droga ładnie wygrabiona przez rowerzystów, którzy przygotowują kolejny odcinek szlaku rowerowego. O godzinie 08:00 osiągamy najwyższy punkt tegorocznej trasy maratonu pod szczytem Studničnego vrchu. Od kamienia Rippera rozpoczynamy zejście do części zdrojowej Jesenika.




Mam jeszcze sporo sił, więc postanawiam trochę podbiegać. Oczywiście często staję bo trzeba przecież dokumentować imprezę ;)

Na południowych stokach Sokolskiego grzbietu można było się nieźle pogubić wśród gęstej sieci szlaków i ścieżek. Okolice te znam bardzo dobrze, więc nie miałem problemu z wyborem odpowiedniej ścieżki. Zapewne część uczestników w tych okolicach miała chwilę zawahania co do trasy ;)



Mijam kilka źródełek i schodzę zielonym szlakiem do Ceskiej Wsi gdzie był pierwszy punkt kontrolny. Jakie było moje zdziwienie gdy się okazało, że jestem pierwszy !


- a gdzie biegacze ?


- pogubili się na samym początku.

;)

Ruszając dalej na punkt kontrolny docierają w końcu biegacze. Pewnym było, że za chwilę mnie wyprzedzą. Szlak zielony przez moment biegnie wzdłuż głównej drogi Jesenik - Mikulovice. Następnie przechodzi przez most ponad rzeką Białą i zaczyna się wspinać w kierunku Czarcich skał.



Gdzieś tam poniżej widzę goniącą mnie dwójkę. Mijam Czarcie skały i około 4 kilometrów po minięciu pierwszego PK doganiają mnie biegacze. Idziemy wspólnie około kilometra, a gdy tylko odrobinę się wypłaszacza lecą już własnym tempem. Nawet nie próbuję biec ich tempem, ale czasami truchtam sobie.





Ten odcinek żółtego szlaku jest całkiem łatwy. Docieram nim do skrzyżowania szlaków niedaleko źródeł Javorné. Teraz zmiana szlaku na ten o kolorze niebieskim. Schodzę nim do nieistniejącej osady Javorná. Po wsi pozostały jedynie 2-3 budynki od dawna opuszczone oraz kaplica św. Anny.





Szlak niebieski wiedzie dalej w kierunku Ondřejovic. Tuż przed miejscowością kończy się las i zaczynają pastwiska. W końcu jakieś rozleglejsze widoki :)



Przechodzę przez Ondřejovice i wspinam się po zboczach Owczego Wierchu. Forsuję ogrodzenie pastwiska pod napięciem i zaczynam schodzić do Zlatych Hor. Na pastwisku pasie się spore stado młodych byków, które w pewnym momencie zaczynają biec w moim kierunku. Na szczęście wystarczyło głośno krzyknąć buuuu ! I dały sobie spokój ;)





Docieram do 2 PK zlokalizowanego w skansenie Zlatorudne Mlyny. Pieczątka, kieliszek magicznego eliksiru i idę w kierunku centrum Zlatych Hor.




W mieście tuż obok fabryki części rowerowych skręcam ku granicy. Tutaj powoli zbliża się do mnie kolejna dwójka. Nie daję się. Od znaku z nazwą Jarnołtówek zaczynam biec mimo, że zmęczenie już spore. Udaje się zyskać na tyle dużą przewagę, że nawet robiąc zakupy w sklepie nie zostaję wyprzedzony :)



Teraz podążam szlakiem niebieskim, który wiedzie przez Karolinki w kierunku zalanego kamieniołomu "Żabie oczko" na zboczach Olszaka. Ostro pod górę, ostro w dół i przecinam drogę asfaltową w Pokrzywnej. Kilkaset metrów dalej na początku Moszczanki 3 PK.






Teraz krótkie, ale wymagające podejście na Młyńską Górę. Od teraz aż do mety będę podążać po szlaku czerwonym. Od Moszczanki do Wieszczyny trasa wiedzie po względnie płaskim terenie. Podbiegłbym, ale zmęczenie już daje o sobie znać i druga sprawa, że mi się po prostu nie chciało. W Wieszczynie spotykam znajomego, z którym zamieniam kilka słów. Mijam Schronisko i rozpoczynam podejście na Długotę.... Dopiero po kilkuset metrach reflektuję się i wracam do schroniska bo przecież tam ostatni 4 PK !




Tracę kilkanaście minut i na zejściu z Długoty tracę 3 pozycję...


W Dębowcu zamieniam kilka słów z innym znajomym i już spokojnym krokiem przez Kobylicę i las Prudnicki ku mecie zlokalizowanej na polanie Kucharskiego.





Na metę docieram jako czwarta osoba o 15:14. Trasę 54 kilometrów pokonałem w czasie 9 godz. i 12 minut ze średnią prędkością 5,8 km/h.


Stopy pieką, ale o dziwo ani jednego odcisku !


Galeria:  LINK










2 komentarze: