Strony

niedziela, 30 października 2016

Rowerowy Eurotrip 2016 - day 15 - Krems, Horn, Retz i Czechy... - 06.08.2016

To już przedostatni dzień wyprawy. Trochę już tęskno nam do domu i będziemy się starać jechać możliwie najkrótszą trasą. Dzień według prognoz ma być pogodny i tak jest w rzeczywistości. Już od samego rana wita nas ładne słońce, choć powietrze bardzo mętne od parującej ziemi po ostatnich opadach.




Jednak miniona noc była najgorszą podczas całego wypadu. Burza i przemoczony śpiwór pod Udine było niczym w porównaniu do tego co się działo tej nocy. Ciągle się budziłem i walczyłem ze ślimakami, które jak wojsko maszerowały z całej okolicy w rzędach jeden za drugim pod płachtę gdzie spaliśmy. Z mojej strony walka była zwycięska, ale Grzesia niemal żywcem zjadły i śmiesznie to wyglądało z rana jak ma wszystko pokryte śluzem ;p

Dziś plan jest prosty zresztą jak przez ostatnie kilka dni. Będziemy się w dalszym ciągu poruszać ścieżkami rowerowymi wzdłuż rzeki. Kilka lat temu pokonywałem ten odcinek, ale jechałem wówczas w przeciwnym kierunku i po drugiej stronie Dunaju. Pierwsze miasteczko przez które przejeżdżamy to Spitz, ale znacznie ciekawsza jest kolejna malutka miejscowość. St. Michael. Była to w przeszłości twierdza z późnogotyckim kościołem.




Przez Weißenkirchen in der Wachau jedziemy do Dürnstein. Ostatnim razem powiedziałem sobie, że odwiedzę to ciekawe miasto wpisane w 2000 roku na listę UNESCO. Dürnstein słynie przede wszystkim z ruin średniowiecznego zamku na skalistym wzgórzu ponad miastem. To właśnie te ruiny przyciągają największą rzeszę turystów...


...W drugiej połowie XII wieku w murach twierdzy austriacki cesarz Leopold V więził pojmanego w czasie powrotu z III Wyprawy Krzyżowej ówczesnego króla Anglii - Ryszarda Lwie Serce...

... i podjeżdżamy do centrum. Turystów jest tam tak wielu jak podają przewodniki. Tłum jest tak duży, że jest ciężko przejechać rowerem. Szybko stamtąd uciekamy na nabrzeże gdzie robimy przerwę śniadaniową.



Widać jak Dunaj przybrał po ostatnich opadach deszczu. Rosnące na brzegu topole mają zakryte pnie do wysokości jednego metra. Tu też jest ogromny parking gdzie właśnie dociera nowa grupa turystów. Stoi tam kilkanaście autokarów.

A my jemy spokojnie śniadanie nad brzegiem rzeki i jedziemy dalej trasą rowerową na wschód. Po drodze mijamy okazały pomnik bitwy z 1805 roku.


Docieramy do Stein an der Donau. Obecnie jest częścią Krems. Ostatnio trochę kręciłem się po tym mieście dlatego teraz w planach przejazd i kilka fotek w centrum. Ruch turystów znikomy zupełnie inaczej jak było w Dürnstein ;)

Symbolem Krems jest Steiner Tor. Została wzniesiona pod koniec XV wieku jako część fortyfikacji miejskich. Przebudowana kilka wieków później w stylu barokowym.



W najwyższej części miasta stoi gotycki kościół Pijarów.


Ciekawym obiektem jest późnorenesansowy pałac Gozzo(Gozzoburg).


Miasto bardzo rozkopane(szczególnie najstarsza jego część). Trochę kluczymy by się wydostać z miasta. Tutaj też opuszczamy nurt Dunaju i zmieniany kierunek jazdy na północny ku granicy z Czechami.


Zanim jednak dotrzemy do naszych południowych sąsiadów przejeżdżamy przez kilka miasteczek. Wszędzie już tu kiedyś byłem. Dlatego tylko jakaś fotka dokumentująca i lecimy dalej.

Langenlois
Horn

Teraz już ostatnia prosta do granicy..., no prawie. Musimy pokonać kilka sporych wzniesień. Ostatnie miasto po stronie austriackiej to Retz. Tutaj ostatnie zakupy, a potem kilka zdjęć na rynku.



Na przejściu granicznym przerwa na uzupełnienie płynów i uderzamy na Znojmo. Jest już późno i odpuszczam sobie tym razem miasto. Na dziś zaplanowane mamy jeszcze sporo kilometrów, a z Grzesiem nie ma jazdy po nocy ;)




Na przedmieściach przerwa na posiłek przy ogródkach działkowych. Grzesiu mówi 15 minut i jedziemy. Mija 15 minut i ja jestem po posiłku, a on nie jest nawet w połowie...., a po posiłku będzie jeszcze długo popijać. Decyduje, że na niego nie czekam i ruszam w drogę. Grześ ma znacznie lepsze tempo i na pewno mnie gdzieś dogoni gdy na przykład zatrzymam się by zrobić jakieś zdjęcie ;) Zbieram się do drogi i widzę jak w naszym kierunku idzie jakiś działkowiec i niesie świeżo zerwane warzywa. Grzesiu wszystko zainkasował bo ja już byłem w drodze ;)


A krajówką jechało mi się bardzo fajnie. Prędkość bardzo wysoka i Grzechu dogania mnie dopiero po kilku kilometrach pod jakiś pałacem gdzie robię zdjęcia.


No ale żeby nie było tak łatwo dla nas to ktoś zdecydował, że w tym terminie będzie remont drogi i spory odcinek jest wyłączony z ruchu. Objazd to dodatkowe kilka kilometrów, a my przecież chcemy dzisiaj dotrzeć w okolice Brna. Próbujemy przebijać się przez mniejsze wioski. I tak przebijamy się do momentu aż kończy się droga asfaltowa i jedziemy dalej polną. W ten sposób docieramy do tej samej drogi, z której niedawno zjechaliśmy, ale zaledwie 200 metrów dalej od miejsca gdzie ją opuściliśmy :D



Droga zamknięta, ale decydujemy, że nią jedziemy. A sama droga jest ukończona i bez żadnych utrudnień tylko obowiązuje tu ruch lewostronny ;)



Tuż przed zachodem słońca jesteśmy w Pohořelicach. Dalsza trasa jest mi znana z poprzedniej majówki.



Docieramy do Újezdu u Brna. Tutaj ostatnia dzisiaj przerwa na piwo. Robię obchód okolicy. Jest tu fajna ogólnodostępna czytelnia na świeżym powietrzu.



Szybki przejazd przez Slavkov. Stromy i wymagający podjazd na końcu którego zjeżdżamy na polną drogę ku widocznym masztom telekomunikacyjnym. Pod jednym z nich rozbijamy się na noc.

Statystyki


Piwo x 5, inne płyny 4 litry

Galeria:  LINK

cdn...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz