Jest sobota, a więc nie trzeba do południa siedzieć w pracy. Dlatego też postanawiam ten dzień wykorzystać maksymalnie. Już w środku nocy wybieram się na szczyt Orlik w celu uchwycenia odległych widoków. Usatysfakcjonowany szybko wracam do domu by się przepakować bo w południe zaplanowany jest wyjazd na tradycyjną imprezę sylwestrową. Tym razem dla odmiany chcemy być na szczycie wraz z Kubą jeszcze przed zachodem słońca. W Karlovej Studance zajmujemy przedostatnie miejsce na głównym parkingu. Wszystkie inne są już pełne. Samochody zaparkowane wszędzie na poboczu i policja ma dziś pełne ręce roboty przy wystawianiu mandatów 😉
Szybkie przeorganizowanie i objuczeni jak wielbłądy rozpoczynamy dość długo trwający tym razem podjazd. Człowiek mimo mrozu nieźle się poci, a kręgosłup bardzo odczuwa te 20 kg w plecaku 😉
Wjazd bezproblemowy mimo metrowej warstwy śniegu. Dawno nie padało i od Ovcarni śnieg ubity na beton. Turystów na tym odcinku jednak bardzo wielu. To już nie setki, a tysiące osób...
Na szczycie małe rozczarowanie bo ponownie na południe są najgorsze warunki. Za to wschód to rewelacja. Jeszcze nigdy tak dobrze nie były widoczne Tatry. Widok z drobnymi szczegółami. Zjawisko podniesienia horyzontu oczywiście i tego dnia wystąpiło lecz nie w takim stopniu jak to ma miejsce zazwyczaj. Było to szczególnie widoczne po tym jak wystawał Dumbier w Niżnych Tatrach. Ja jednak nie będę się w tym wpisie bardzo skupiał na opisywaniu panoram. W tym celu przygotuję w przyszłości specjalną publikację 😉
Do zachodu słońca pozostaje bardzo wiele czasu, więc jestem przygotowany na to iż zmarznę. Nie chcę by przeszedł mi koło nosa "ten właściwy moment". Tego właściwego momentu spodziewam się zaraz po zachodzie słońca gdy zostanie podświetlony horyzont od dołu.
W między czasie na szczyt dociera coraz więcej amatorów zachodu słońca. Kuba wałęsa się po okolicy z rowerem na plecach. Musiała to być niezła atrakcja dla ludzi, którzy ciągle kierowali obiektywy swoich aparatów w jego kierunku 😉
Zbliża się zachód. Krajobraz nabiera kolorów. Tłumy ludzi na szczycie. Łapię ostatnie promyki 2016 roku i kieruję swój aparat na południe. Tam w dalszym ciągu nic nie widać....
Zaczyna jakby mocniej wiać i z wieży nadajnika lecą płaty lodu. Nieprzyjemna sprawa dostać czymś takim spadającym ze stu metrów, a widziałem, że niejedna osoba oberwała.
Kilkanaście minut po zachodzie na szczycie już pustki. Wszyscy schodzą na Ovcarnę. Ja ciągle trwam na stanowisku. Wiatr się nasila i temperatura znacznie spada, ale doczekałem się. Na dwóch zdjęciach złapał się zarys wiedeńskiego Śnieżnika !
Wytrzymuję jeszcze chwilę i w końcu idę do środka. Dotarło już na szczyt kilku starych znajomych. Samej imprezy nie ma co opisywać bo jednak była bardziej "drętwa" jak to miało miejsce zazwyczaj... Jednak tym razem uzbierała się spora grupa znajomych z roweru. Okupujemy w kilkanaście osób jeden stolik.
O północy wychodzimy na zewnątrz.
Później oczekiwanie na tradycyjny bieg dookoła wieży w samych slipach. Ja tym razem rezygnuję z uczestnictwa. W kilka osób mamy plany by zrobić wyścig na rowerach 😛
01:00 uczestnicy ustawiają się na linii startu. Organizatorzy tradycyjnie przetrzymali wszystkich chwilę by ci poczuli to zimno panujące na zewnątrz 😉 Niektórzy zapomnieli jednak, że to bieg w samych slipach 😉
Po zakończonym biegu przyszła kolej na nas. Ekipa jednak się wykruszyła i pozostało nas tylko dwóch. Dobre i tyle bo od czegoś trzeba zacząć 😉
Reszta nocy mija na rozmowach i tańcach. Jednak atmosfera znacznie się popsuła bo do rana Czesi się kłócili 😠 Udało mi się kilka razy zdrzemnąć. Budzik miałem ustawiony jednak na wczesną godzinę bo w planach mam wschód słońca... Zbieram się i tak wcześniej. Na zewnątrz bardzo mroźno i jeszcze bardziej wietrznie. Widoki jednak bardzo dobre. Nie tak jak wczoraj, ale może być 😉
Dziś jednak powietrze faluje i obraz trochę nieostry. Dodatkowo występują ciekawe miraże.
Po zaliczeniu pierwszego wschodu słońca w 2017 roku idę do środka się ogrzać.
W restauracji bardzo długo czekamy na śniadanie, ale w końcu się doczekaliśmy 😉 Dziś nie mamy żadnych planów i jedynie co to pozostaje nam już tylko zjazd do samochodu. Nigdzie nam się nie śpieszy. Jeszcze jedna krótka sesja foto i zbieramy się do drogi.
Wspólnie uznaliśmy, że impreza na szczycie znacznie się popsuła i trzeba znaleźć inne miejsce w przyszłym roku. W moim odczuciu trochę sytuację poprawiła genialna pogoda 😉
Zdjęcia:
https://goo.gl/photos/ybnU4aQFPEqN5AE3A
Wspaniałe warunki,super fotorelacja. Ciekawie wyszedł miraż inwersyjny Velkiej Javoriny ;) Tatry rewelacja,do tego ośnieżone. Może i ja kiedyś trafię na takie warunki,rower naprawiłem,zaczynam jeździć już na poważnie i kto wie może kiedyś uda się zgadać na wspólny wypad rowerowy :) Pozdrawiam Tobiasz!
OdpowiedzUsuńCzyli Pan widział Schneeberga z Pradziada 2 razy?I czy Pan na Pradziadzie zawsze kieruje aparat w stronę Alp?
OdpowiedzUsuńTak, dwa razy...., a w zasadzie to tylko raz w 2013 roku. Wówczas był widoczny bez niczego, a ja nie miałem niestety aparatu. Tym razem pokazał się dopiero po mocnej obróbce zdjęć.
UsuńJeżeli jest jakakolwiek nadzieja, że będzie cokolwiek widać w kierunku południowym to skieruję tam obiektyw, ale nie zawsze.
Czyli Schneeberg w 2013 roku był widoczny gołym okiem?
UsuńI nie był niczym zniekształcony w 2013 roku?
UsuńMam pytanie: Co akurat zaważyło że 31 grudnia były tak dobre warunki iż było widać Tatry a nawet Schneeberga - Słońce czy brak zanieczyszczeń? Proszę o szybką odpowiedź
OdpowiedzUsuńPogoda inwersyjna. Czyli różnica temperatur. U góry ciepło, a u dołu zimno.
UsuńBaaardzo dziękuję za odpowiedź :) Myślałem że się nie doczekam :)
UsuńMam pytanie: Co sprawia, że jest tak ciężko zobaczyć Alpy z Sudetów, a łatwiej zobaczyć Tatry ?
OdpowiedzUsuńTatry są bliżej i są wyższe. Dodatkowo w obserwacji bardzo pomaga słońce podświetlające horyzont od dołu.
UsuńCzyli najlepiej będąc na szczycie oczekiwać przy dobrej pogodzie na Tatry? Bo jest mała szansa stąd zobaczyć Alpy
UsuńWłaśnie przed chwilą przeżyłem zdziwienie :) Przeglądałem artykuł o Pradziadzie na Wikipedii, a tu nagle : "Przy dobrej widoczności roztaczają się dalekie widoki (...) Niemożliwa jest natomiast obserwacja wierzchołków Alp (max. odległość 277,8 km) nawet przy odpowiedniej refrakcji atmosferycznej."
OdpowiedzUsuń