Strony

czwartek, 5 stycznia 2017

Typowy wypad dalekoobserwacyjny - Pradziad - 17.12.2016



W tym roku dni z odpowiednimi warunkami mamy bardzo mało. Jest ich zdecydowanie poniżej średniej. O ile dobrze sobie przypominam to początek sezonu inwersyjnego czyli tego odpowiedniego do dalekich obserwacji przypadał w moim wypadku zawsze na początek października. Oczywiście trafiały się w tym roku dni z odpowiednią przejrzystością powietrza, ale to były pojedyncze przypadki i do tego trafiały się gdzieś w środku tygodnia, a wówczas nie było możliwości by się wybrać chociażby na najbliższy szczyt. Dlatego gdy tylko nadarzyła się okazja to bez zastanowienia decydujemy się z Arturem i jego wujkiem na wypad w góry. Człowiek przez tak długi okres posuchy D.O. zdążył nabrać ogromnego apatytu na odległe widoki ;) Początkowo myślimy by pojechać ponownie na Śnieżnik, ale tam byliśmy już dwukrotnie i w obu przypadkach nie udało się nam uchwycić tego po co tam pojechaliśmy. Niemniej jednak tamte wypady były bardzo fajne...


Tym razem jedziemy na Pradziada bo Artur był tam tylko raz, a i logistycznie będzie nam łatwiej się tam dostać niż w Masyw Śnieżnika. Około pierwszej w nocy jedziemy na Videlské sedlo czy też inaczej Sedlo Videlský Kříž. Jest to miejsce skąd najłatwiej i najszybciej dostaniemy się na szczyt. Szybkie przeorganizowanie i ruszamy na szlak żółty. Początkowo śniegu niewiele, ale z czasem gdy nabieramy wysokości jest go coraz więcej.



Od dawna nikt tędy nie szedł. Widzimy tylko tropy jakiegoś dużego wilczura, a może były to ślady rysia? Te ponoć wróciły ostatnio w Jesioniki. Przed kopułą szczytową Małego Dziada śniegu już sporo. Trzeba torować szlak. Śniegu powyżej kolan. Księżyc nieźle daje. niepotrzebna żadna czołówka. Sceneria bardzo ładna.





Schodzimy do chaty Švýcarna i dalej już "górską autostradą" na najwyższy szczyt Jesioników. Do wschodu jeszcze sporo czasu, więc robimy przerwy na nocne sesje foto.



Szczyt zdobywamy o 05:30. Mamy jeszcze chwilę, którą wykorzystujemy na ogrzanie się i przeorganizowanie. O szóstej rozpoczynamy polowanie na odlegle widoki... Chociaż na południowym horyzoncie wiszą chmury to widać, że jest dobrze z widocznością.



Oczywiście wzrok przykuwają Tatry. Nie widziałem ich ze szczytu od października zeszłego roku, a więc było to dość dawno temu ;)



W zasadzie było widać wszystko tego poranka oprócz najważniejszego czyli Alp. Na południu tradycyjnie już były najgorsze warunki. Inwersja zbyt wysoka by cokolwiek zobaczyć :(




Dlatego skupiamy się przede wszystkim na wschodnim kierunku. Z czasem gdy robi się jaśniej widać więcej. Nawet śnieg w Tatrach. Niestety warstwa inwersyjna jest rozciągnięta i bardzo rzadka co powoduje, że zdjęcia na większej ogniskowej wychodzą nieostre :/




Jeszcze przed wschodem na szczyt dociera kilka osób. Wśród nich znajomy z forum górskiego niejaki TomekP.


 W kierunku Karkonoszy widoczność bez rewelacji.



Krajobraz nabiera kolorów tuż przed wschodem słońca. Podobnie jest zaraz po wschodzie słońca.





Chociaż światło rozprasza się na zanieczyszczeniach w powietrzu to i tak jest fajnie :) O dziesiątej schodzimy na Ovcarne na śniadanie. Dwie godziny później ponownie wchodzimy na szczyt.




Bardzo liczyłem, że warunki się utrzymają i będę mógł użyć filtra polaryzacyjnego dla uwydatnienia śniegu na odległych górach. Warunki ciągle dobre, ale widać już że powoli nadciąga zmiana.


W kierunku Karkonoszy widoczność się poprawiła.


O pierwszej popołudniu zarządzamy powrót tak by na dole być jeszcze za dnia. Wzrok ciągle ucieka w kierunku wschodnim.





Ponownie wchodzimy na Małego Dziada. Szlak już dość dobrze przetarty i idzie się zdecydowanie lepiej jak w nocy.




Liczyłem jeszcze na jakieś odległe widoki z okolic szczytu. Jednak warunki się zdecydowanie pogorszyły. Beskid Śląsko-Morawski i Mała Fatra jeszcze widoczna, ale już dalej w kierunku północnym wszystko utonęło w podnoszącej się inwersji.
 



Schodzimy, więc na przełęcz co idzie nam bardzo sprawnie. Sezon inwersyjny późno bo późno, ale uważam za rozpoczęty :)

Galeria z wypadu:  LINK


13 komentarzy:

  1. Bardzo fajny wypad,świetnie się ogląda tą fotorelację. Tylko mogę trochę żałować,że nie mogłem się wtedy z wami wybrać :( Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze się załapiesz na taki czy inny wypad.

      Usuń
  2. Ślady na śniegu to biegnący ryś. Sprawdzałem w książce o tropieniu zwierząt. Ten kot ma bardzo podobny rozstaw tropów podczas biegu do wilka, tylko są mniejsze odległości pomiędzy poszczególnymi susami. Ślady tylnych łap są też bliżej przednich niż u wilka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jednak mój pierwszy typ był celny. Już kiedyś widziałem podobne tropy w Masywie Keprnika. I tak jak przypuszczaliśmy to jego kręcenie się tam i nazad to nic innego jak obchód swojego terytorium. Zobaczyć rysia w jego naturalnym środowisku to dopiero byłaby gratka !

      Usuń
    2. My jego nie widzieliśmy, ale on nas mógł obserwować. Z tego co podają w internecie to samce maja w naszych warunkach terytorium rzędu 350 km2, samice znacznie mniej. Mieliśmy i tak szczęście.

      Usuń
    3. Mógł być to ten sam osobnik, który się ostatnio złapał na fotopłapkę w Masywie Keprnika ;)

      Usuń
  3. Chciałbym się zapytać czy oprócz Pana ktoś inny widział Schneeberga z Pradziada? Myślę że nie męczę pytaniami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi mi o to czy może któryś z pracowników np. w hotelu na Pradziadzie widział kiedyś Schneeberga

      Usuń
    2. Z pracowników hotelu i restauracji to raczej nie. To są młodzi ludzie, których takie rzeczy nie interesują. Często obsługa się zmienia. Natomiast pan, który obsługuje windę na taras widokowy ma znacznie większe możliwości... Sęk w tym, że jak ktoś siedzi w jednym miejscu przez okrągły rok to mu już wszystko brzydnie. Gdy kiedyś pytałem czy widział Alpy z wieży to odpowiedział, że nie. Jednak skądś wziął się mit o widoczności Schneeberga ze szczytu. Wiele lat temu gdy zaczynałem się interesować tematem DO już o tym mówiono. Podobnie jak o widoczności tego szczytu ze Śnieżnika Kłodzkiego. Te 10 lat temu nie mieliśmy takich narzędzi do symulacji widoku jak obecnie.

      Usuń
    3. Może pan obsługujący windę może widział ten szczyt tylko wziął go za jakiś inny.Ciężko rozpoznać Schneeberga z odległości prawie 280 km ale kto wie :)

      Usuń
    4. A czy ten pan, który obsługuje windę na taras, wiedział o możliwości zobaczenia Alp ?

      Usuń
    5. Z tego co mi wiadomo to było ich dwóch do tej pory. Jeden kiedyś nawet coś tam napomknął o tym, że ponoć z wieży widać Alpy, ale osobiście ich nie widział i jakoś bardzo nie rozwijał tego tematu.

      Usuń
    6. Może widział, tylko nie wiedział, że to Alpy. A Pan w 2013 od razu rozpoznał, że to Alpy ? I jakie były wtedy warunki ?

      Usuń