Strony

czwartek, 7 września 2017

Rowerowy Eurotrip 2017 - Dzień 4 - 25.07.2017 - Witamy w Rumunii !

 <--- Poprzednia część relacji...

Rozwieszenie płachty biwakowej było dobrym posunięciem. Deszcz pada przez całą noc. Pada też z rana tak do dziewiątej następnego dnia. Nie mam zamiaru moknąć, więc leżę w hamaku opisując w notesie miniony dzień. W końcu przychodzi jednak pora ruszyć tyłek i zbierać się do dalszej drogi.




Do granicy z Rumunią pozostało mi kilkadziesiąt kilometrów. Przemierzane okolice są mało ciekawe. Pogoda odrobinę się poprawiła i przez moment nawet wyszło zza chmur słońce. Ostatnie kilka kilometrów do granicy jadę po ścieżce rowerowej. Okolica samego przejścia granicznego strasznie zaśmiecona. Nie zrobiło to na mnie dobrego wrażenia i pewnie na nikim by nie zrobiło.




Pierwszy sklep po rumuńskiej stronie i pierwsze dzisiaj zakupy. Dość spore bo skończyły mi się wszystkie zapasy ;)


Po dziesięciu kilometrach docieram na przedmieścia Oradei. Miasto znajduje się w top 10 rumuńskich miast pod względem wielkości. Słynie z ogromnej ilości świątyń, który jest tu około setki oraz z niebanalnej zabudowy starówki. Architektura Oradei jest mieszanką między budowlami ery socjalistycznej oraz barokową i secesyjną architekturą z czasów monarchii austro-węgierskiej.


Na początek podjeżdżam pod pałac biskupi. Tuż obok barokowa katedra Wniebowzięcia NMP. Pałac wraz z katedrą uważany jest za największy zespół w stylu barokowym w Rumunii.



Niestety i dziś zaczyna padać deszcz. Następuje to zdecydowanie wcześniej jak w poprzednich dniach. I właśnie w padającym deszczu jadę zatłoczonymi ulicami na plac Unirii. Jako pierwszy rzuca się w oczy stojący pośrodku kościół św.Władysława, wybudowany w latach 1720-1733. Naprzeciw kościoła stoi budynek ratusza miejskiego, wybudowany w 1903 r.



Przed siedzibą grekokatolickiego episkopatu stoi pomnik Michała Walecznego (Mihai Viteazul). To właśnie Michał jako pierwszy zjednoczył Mołdawię, Wołoszczyznę i Transylwanię - czyli większość ziem składających się obecnie na państwo rumuńskie.



Mijam też nową synagogę. Obok starej też przejeżdżałem, ale cały teren w jej najbliższej okolicy kompletnie rozkopany i nie sposób było wykonać sensowne zdjęcie.


Odwiedzam jeszcze na moment park "1 Grudnia".



Padający ciągle deszcz powoduje, że człowiekowi odechciewa się wszystkiego, jednak powoli jadę przed siebie. Wybieram krajową jedynkę. W padającym deszczu i przy masakrycznie dużym natężeniu ruchu(szczególnie tirów) to nie był najlepszy wybór trasy. Podążam doliną wzdłuż rzeki Szybki Keresz(Crişul Repede). Po dwóch godzinach zmieniam główną trasę na jakieś podrzędne drogi wiodące po zadupiach. Znacznie mniejszy stres no i jest zdecydowanie ciekawiej.



Przejeżdżam przez kilka niewielkich miejscowości. Można tam poczuć wiejski klimat...


Od zachodu goni mnie burza. W ostatnim momencie chowam się pod jakimś niewielkim sklepem rumuńskiej sieci handlowej. Leje na całego, więc robię spokojne zakupy i spokojne przeczekuję ulewę konsumując tabliczkę czekolady. Jest sieć wifi, więc mogę poczytać w necie co tam słychać w świecie ;) Po przeciwnej stronie jezdni mała zadyma. Garstka romskich dzieciaków obrzucała czymś samochód policyjny. Dwóję z nich złapali, a gówniarze jak gdyby nigdy nic rżną głupa. Nie wiem jaki był finał tej sprawy bo deszcz ustał i zbieram się do dalszej drogi...


W Aleșd wjeżdżam ponownie na krajówkę z myślą o tym by trochę podgonić kilometrów. To był nawigacyjny błąd. Okazuje się, że muszę pokonać konkretny podjazd przy bardzo dużym ruchu na drodze. Powinienem pozostać na tych podrzędnych drogach bo dystans wyszedłby mi bardzo podobny, a nie musiałbym się wspinać na przełęcz. Jest za to dobra wiadomość... Przestało padać, a od zachodu idą rozpogodzenia !




Na przełęczy szybkie piwo i kilkuminutowy szybki zjazd do miejscowości Bucea.




Początkowo miałem nadzieję dotrzeć w okolice Kluż-Napoka(Cluj-Napoca) i nawet był moment, że dość szybko ubywało kilometrów na słupkach przy drodze. Jednak też dość szybko zapada zmrok.



Po zapadnięciu zmroku odchodzi mi ochota do dalszej jazdy i postanawiam zatrzymać się na noc w okolicy miasta Huedin mimo małej ilości przejechanych kilometrów...


Statystyki dzień 4

Cała Galeria: https://photos.app.goo.gl/Pa6XNTcuqREXKP602

Kolejna część relacji -->

cdn


5 komentarzy:

  1. Jazda po zmroku w Rumunii to kiepski pomysł niezależnie od środka lokomocji ;)

    Sprytna sprawa z tą płachtą, choć wymaga zadrzewienia, podobnie jak hamak - pod mostem nie rozwiesisz :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy mnie ostrzegają, że podróżowanie przez Rumunię po zmroku to zły pomysł. Słyszałem to nawet od samych Rumunów, ale to tyczyło się ostrzeżeń przed niedźwiedziami.

      By rozwiesić płachtę najlepsze są drzewa, ale są sposoby na inne jej wykorzystanie. Hamak pod mostem rozwieszałem ;P

      Usuń
    2. Oczywiście, że nawet po sporym mostem też da radę. Wystarczy odpowiednio długa linka i ... ponton:P

      Usuń
    3. A jak płachta sprawuje się gdy jest mocny deszcz i wieje boczny wiatr? Bo w normalnych warunkach pogodowych wygląda OK.

      Usuń
  2. Podziwiam! Marzę o takiej wyprawie, ale mam sporo obaw czy na pewno dam radę przebyć tak długi dystans. Czy mógłbyś powiedzieć jak przygotowywałeś się do wyjazdu zarówno pod względem kondycyjnym jak i niezbędnego ekwipunku? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń