Strony

czwartek, 7 grudnia 2017

Rowerowy Eurotrip 2017 - Dzień 22 - 12.08.2017 - Czeski standard, czyli byle do domu....

<-- Poprzednia część relacji....

Świadomość, że dziś trzeba dotrzeć do domu powoduje iż budzę się w środku nocy. Jest ciemno, a ja nie mogąc usnąć przewracam się z jednego boku na drugi. Gdy już udaje się usnąć to zaspałem, a właściwie to miałem problem ze zwleczeniem się o świcie... Zbieram się dopiero po siódmej;)

Do granicy z Czechami mam trochę ponad 30 kilometrów po pagórkowatym terenie. Przejeżdżam przez niewielkie miejscowości gdzie raczej nie za bardzo znajdę sklep. Przydałoby się wydać tych resztę euro jakie zalegają w kieszeni. Jakież było moje zdziwienie gdy w miejscowości Ginzersdorf trafiam na zwykły wiejski sklepik co w Austrii jest nie do pomyślenia ! Co prawda w sklepie tym są dokładnie te same artykuły, które znajdziemy w dużych marketach sieciowych ale przecież nie będę narzekać, nawet z powodu bardzo zawyżonych cen..., najważniejsze, że udało mi się kupić pożądane płyny ;)


Od początku dzisiejszego dnia jadę wyznaczoną trasą rowerową Wiedeń-Breclav. Podążając szutrowymi drogami mijam wiele szybów naftowych. Niektóre z nich są unieruchomione i służą jako obiekty muzealne.




W dali widać Mikulov i wzniesienia Palavy.


O dziesiątej przekraczam granicę. Odwiedzam Breclav bo tutaj mnie jeszcze nie widzieli ;)


W Posztornie kościół Nawiedzenia NMP, dokończony 1898 roku z cegły i glazurowanej ceramiki.


W Brzecławiu jest też zamek, pierwotnie renesansowy z XVI wieku, w XIX wieku przebudowany w "romantyczną ruinę".




Jadę w kierunku Hodonina główną drogą. W ogóle to mam zamiar poruszać się tylko i wyłącznie głównymi drogami. Szkoda tylko, że na płaskim terenie silny wiatr nie pozwala rozkręcić się bardziej jak 20 km/h :/

Omijam Hodonin obwodnicą. Te tereny mam zamiar dokładniej poznać w przyszłym roku. Teraz zahaczam jedynie o bardzo fajne miasteczko Strážnice. Tyle razy tędy przejeżdżałem i nigdy się nie zatrzymałem. Zawsze byłem tu w nocy....W przeszłości wjazdu do miasta strzegły XVI wieczne fortyfikacje. Do dnia dzisiejszego zachowały się jedynie dwie bramy z dwoma masywnymi basztami bez dachu - Skalická i Veselska.



W drodze na rynek mijam kaplicę św. Rocha i kościół Wniebowzięcia NMP.



Na "zapleczu" rynku stoi barokowy kościół św. Marcina, a tuż obok wolnostojąca dzwonnica - "Biała wieża".



Przez rynek przebiega droga krajowa. Po zachodniej stronie stoi niewielki ratusz, a po przeciwnej stronie ustawiono pomnik Jana Amosa Komeńskiego, czeskiego pedagoga i filozofa.




Napieram w kierunku Uherskiego Hradiste. Większość trasy wiedzie po rowerówkach. Głowną drogą rowerem niewolno...



Po raz kolejny w Uherskim Hradiste robię ten sam błąd. Zamiast jechać prosto przez miasto to kieruję się za znakami na obwodnicę. Nabijam niepotrzebnie dodatkowych kilometrów ;p


Trochę zadupiami, trochę główną drogą docieram do miasta Přerov.




Przejeżdżam przez coraz bardziej znane mi okolice dlatego postoje ograniczam już do minimum. Jest coraz później. Docieram do Ołomuńca. Przejazd przez miasto bardzo ekspresowy.



Za Ołomuńcem widoczne jest już pasmo Jesioników przez które przyjdzie mi się na koniec dnia przedrzeć. Na razie delektuję się regionalnymi widokami i smakami ;)




Zachód słońca zastaje mnie w okolicy Šternberka.


Gdy kończy się 22 dzień wyprawy aparat ostatecznie ląduje w sakwach. Do domu jeszcze długa droga. W nocy jest wyjątkowo zimno. Nawet znajome podjazdy nie za bardzo dają możliwość rozgrzania się albo to ja już za bardzo przestałem się starać. Tym razem jakoś niespecjalnie śpieszy mi się do domu, przecież teraz będzie wolny weekend ;)

Z kilkoma knajpianymi postojami docieram do domu już w sobotę ;p

Statystyki dzień 22

Cała galeria: https://photos.app.goo.gl/UWsFUy2UVHkkHMRj2

Podsumowanie...

Wypad ten był pod wieloma względami rekordowy. Ilość dni spędzonych na rowerze, ilość pokonanych kilometrów, suma podjazdów czy też liczba odwiedzonych państw na jednej wyprawie.
Wróciłem bogatszy o kilka nowych doświadczeń, dzięki którym będzie mi w przyszłości łatwiej ogarniać kolejne podobne eskapady :)

Po powrocie opróżniając wszystkie kieszenie nazbierało się trochę klepaków ;p


A teraz suche liczby:

Liczba dni: 22
Dystans całkowity: 4515,58 km
Średnia: 18,61 km/h
Maksymalna: 79,97 km/h
Suma podjazdów: 38050 metrów
Wys. Maksymalna: 2051 m n.p.m.
Średni dystans dzienny: 205,25 km
Liczba odwiedzonych państw: 14
Wykonałem: 2900 zdjęć

Suma wypitych płynów 221,5 litra w tym 129 piw....


Za pewnie niejedna osoba spyta się gdzie następnym razem ? Odpowiem od razu, że nie wiem. Kilka pomysłów mam. Chciałbym odwiedzić tak wiele miejsc, że naprawdę jest mi się ciężko zdecydować. Może pojadę następnym razem na zachód, a może ponownie wybiorę kierunek bałkański.... Nic nie planuję. Poczekam i zobaczę co przyniesie czas....

Koniec



17 komentarzy:

  1. W Austrii nie ma wiejskich sklepików??

    Katalog piw zacny, poza kilkoma :P Kilkunastu nie piłem, głównie greckich, bo u Hellenów byłem tylko jeden dzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory w Austrii nie trafiłem na taki wiejski sklepik. Chodzi mi o taki zwykły(no name), a nie jakiś SPAR, Billa, Hofer czy tym podobne bo tego wszędzie jest pełno.

      Znając Ciebie to greckich piw kiedyś jeszcze zasmakujesz ;)

      Usuń
    2. Grecja mnie średnio ciągnie, bo jest dość droga, zatłoczona i wzór do naśladowania dla naszych polityków ;) Choć z drugiej strony Turcję, jeszcze droższą, tłoczniejszą i autorytarniejszą bym odwiedził :)

      Usuń
    3. W Grecji już byłem, a Turcja nie powiem też mnie interesuje. W sumie do Turcji miałem jechać w zeszłym roku tyko, że akurat trafił się ten cholerny zamach stanu i było tam niebezpiecznie :/

      Usuń
  2. Piękna odyseja. Muszę przyznać, że całość oglądało się jak dobry serial :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Choć zdaję sobie sprawę, że czasami przynudzam ;)

      Usuń
    2. Od przynudzania to jestem ja :P Ty piszesz bardziej oszczędnie, nie beblasz linijkami o jakiś szczególikach, które nikogo nie interesują, więc czyta się szybko :)

      Usuń
    3. Ja tam te całe Twoje wypociny czytam. W każdym bądź razie staram się. Tylko czasami pomijam kwestie związane z polityką ;P

      Usuń
  3. Fajnie się czytało i oglądało. Czasami przypomina mi się jak to wygląda od środka😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez te kilka lat trochę się zmieniło, ale niewiele. Trochę mniej nocą jeżdżę, trochę cięższe bagaże mam. Tamtego alpejskiego wypadu jednak nie zapomnę bo był jednym z bardziej widokowych, na których byłem ;)

      Usuń
  4. Bardzo lubię czytać Twojego bloga a jeszcze bardziej oglądać zdjęcia. Stanowi on doskonałą inspirację. A ta wyprawa szczerze mówiąc jest niesamowita. Gratuluję wytrwałości i życzę udanych wypraw na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisanie relacji to zawsze szło mi jak po przysłowiowej grudzie. Dlatego cieszę się, że ktoś to czyta i podoba się, nawet jeżeli jest to za sprawą zdjęć :)

      Dzięki !

      Usuń
  5. Ładny wypad wakacyjny sobie zrobiłeś. To podsumowanie "mini" galerią też robi wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie podsumowanie jest u mnie standardem :)

      Dzięki !

      Usuń
  6. Kolejny wypad, który potwierdza, że jesteś mega Roweromaniakiem :D Gratulacje przeogromne, jestem pełna podziwu. Podsumowanie zdjęć z licznikiem robi wrażenie. A na przyszły rok, może kierunek bardziej zachodni? Niemcy, Austria, Szwajcaria? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dzięki, dzięki :)

      Po cichu myślałem właśnie o kierunku zachodnim, ale bardziej na północ. Choć nie wykluczam innych wariantów tripu ;)

      Usuń
  7. Świetna wyprawa i olbrzymi wyczyn. Jak zawsze fajny zwięzły opis i piękne fotki. Suma podjazdów i średni dystans dzienny robią olbrzymie wrażenie. Statystyki związane z chmielowym napojem też!��
    Znając twoje zamiłowanie do przyrody i super widoków, to na następnym tripie widziałbym Cię w Skandynawii! :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń